Do przesiedleń przeprowadzonych w latach 40. XX wieku zdecydowaną większość mieszkańców regionu stanowili grekokatolicy. Stąd też większość zabytkowych świątyń w naszym regionie to dawne cerkwie, dlatego tym bardziej warto przypomnieć o zapomnianych kościołach rzymskokatolickich.
Katolicy łacińskcy skiupieni byli przede wszystkim w miastach i miasteczkach - Lesku, Ustrzykach Dolnych, Baligrodzie i Lutowiskach. Stanowiła również większość w Polanie. Im bardziej na południe i im głębiej w góry, tym mniej było osób wyznania rzymskokatolickiego
Czasy reformacji
Najstarszy zachowany drewniany kościół w Bieszczadach znajduje się w Średniej Wsi. Świątynia powstała najprawdopodobniej jeszcze w drugiej połowie XVI wieku jako kaplica przy dworze rodziny Balów, którzy obok Kmitów najbardziej zasłużyli się w prowadzeniu akcji osadniczej w regionie. W owym czasie bracia Matiasz i Stanisław Balowie znani byli w ziemi sanockiej i na całej Rusi Czerwonej jako gorliwi wyznawcy kalwinizmu. Bracia zamienili ufundowany przez ich ojca kościół w Hoczwi na zbór, wypędzali ze swoich wsi duchownych prawosławnych, a nawet mieli zmuszać chłopów do przyjmowania nowego wyznania. Skargi na te działania dotarły do króla Zygmunta Augusta, który w 1566 roku nakazał Matiaszowi Balowi przywrócenie duchowieństwa prawosławnego w jego dobrach. Kościół Średniej Wsi najprawdopodobniej służył pierwotnie wyznawcom kalwinizmu, a po odejściu Balów od protestantyzmu, została przekazana na potrzeby wspólnoty rzymskokatolickiej. Pierwsza wzmianka źródłowa o tej świątyni pochodzi z 1607 roku. Co ciekawe, przylegająca do frontu kościoła wieża została do niej dobudowana niemal czterysta lat później.
Strzelnice w murze
W Bieszczadach jedyny starszy kościół od świątyni w Średniej Wsi, znajduje się w Lesku. Został ufundowany ok. 1530 roku przez Kmitów herbu Szreniawa, właścicieli najbardziej rozległego kompleksu dóbr ziemskich w dawnej ziemi sanockiej. W regionie zachowało się również kilka murowanych kościołów barokowych. Rodowód sięgający czasów staropolskich mają świątynie z Jasienia (dziś część Ustrzyk Dolnych), Hoczwi i Uherzec Mineralnych. Wśród nich najciekawszą pod względem architektonicznym jest trzecia z wymienionych świątyń. Warto wspomnieć, że do dziś przetrwał oryginalny mur otaczający teren kościelny, w którym zachowały się strzelnice. Kościół powstał w połowie XVIII wieku, okresie dosyć niespokojnym w dawnej ziemi sanockiej, która w tym czasie wciąż narażona była na napady beskidników. Murowana świątynia i jej otoczenie stanowić mogła schronienie dla mieszkańców. Za murem kościoła zachowały się także groby przedstawicieli bieszczadzkiego ziemiaństwa.
Sprawa narodowa
W XIX wieku i w początkach następnego stulecia na łamach prasy narodowej ukazywały się artykuły, w których alarmowano, że ludność polska w Bieszczadach wskutek braku stałego kontaktu z obrządkiem łacińskim, ulega rutenizacji. Sprawa ta podnoszona była m.in. podczas wznoszenia kościołów w Baligrodzie (1877), Myczkowie (1901), Lutowiskach (1911–1913) i Cisnej (1914). Do posługi w Bieszczadach skierowano wówczas kilku charyzmatycznych księży. Niezwykłą postacią był ks. Michał Huciński (1870-1936) budowniczy kościoła w Lutowiskach i pierwszy proboszcz tutejszej parafii. Cieszył się powszechnym szacunkiem wśród mieszkańców miasteczka i okolicy. Panowało przekonanie o szczególnej mocy modlitw tego kapłana. Ks. Huciński położył również liczne zasługi dla życia społecznego w Lutowiskach. W jego pogrzebie uczestniczyć miało 5 tys. osób reprezentujących wszystkie trzy nacje zamieszkujące miasteczko. Warto pamiętać również o ks. Jakubie Stasiowskim, proboszczu z Jasienia i dziekanie leskim, budowniczym kościoła w Ustrzykach Dolnych. Nie można także zapomnieć o duchownych, którzy posługiwali w miejscowościach na wschód od dzisiejszej granicy z Ukrainą. Jednym z nich był ks. Kazimierz Żuliński (1831–1904), który został kapelanem i katechetą szkoły prowadzonej w Łomnej przez Siostry Zgromadzenia Rodziny Maryi. Kapłan ten pochodził z patriotycznej rodziny z Mazowsza. W dobie powstania styczniowego musiał opuścić Kongresówkę i przebywał na emigracji we Francji, a następnie przeniósł się do zaboru austriackiego. W Galicji zamieszkało również jego rodzeństwo, w tym znany lwowski lekarz Tadeusz Żuliński (1839-1885) - autor jednego z pierwszych artykułów z zakresu etnografii Bieszczadów. Pod koniec życia ks. Kazimierz związany był z okolicami Turki nad Stryjem. Długoletnim proboszczem w tym mieście był z kolei ks. prałat Ignacy Kułakowski. Zasłynął m.in. jako inicjator budowy wielu kościołów. Za jego sprawą powstały także pierwsze świątynie rzymskokatolickie na obszarze Bieszczadzkiego Worka.
Rozeszli się do domów z żalem…
We wspomnianym wyżej okresie powstały m.in. kościoły w Ustrzykach Dolnych oraz w Łobozewie. Zachowana i starannie utrzymana świątynia z miejscowości Łobozew należy niestety do najbardziej zapomnianych zabytków w Bieszczadach. W tym miejscu warto zacytować prasową notatkę sprzed lat dotyczącą początków łobozewskiego kościoła. W korespondencji nadesłanej z Ustrzyk Dolnych w końcu listopada 1893 roku, czytelnik „Gazety Narodowej” napisał „(…) donieść muszę, że przed kilku laty w naszej okolicy zbudowano ze składek ludzi dbających o wiarę, kościół filialny we wsi Łobozew, oddalony od parafialnego rzym. kat. kościoła w Jasieniu o dwie mile. Był tam bardzo potrzebny, bo w Łobozwi i najbliższej sąsiedztwie mieszka prawie połowa parafian ob. łac., należących do Jasienia, którzy dotychczas nie mają żadnego pożytku z tego kościółka, bo nie wiem nawet, czy raz na rok msza św. się tam odprawia – ale to wiem, że tego roku w rocznice poświęcenia tego kościoła, a jest to podobno i dzień odpustu, zeszło się dużo nabożnych, jednak ksiądz nie przybył i nabożeństwa nie było. Lud rozszedł się do domu z żalem i smutkiem (…)”.
Zapomniane kościoły
Wraz rozwojem przemysłu drzewnego i budową tartaków w regionie, pod połoniny napłynęła pewna grupa robotników wyznania rzymskokatolickiego. W związku z tym w dolinie górnego Sanu, w początkach XX wieku powstało kilka niewielkich kościołów, a raczej kaplic dla katolików obrządku łacińskiego. Mam wrażenie, że o tych świątyniach pamiętają dziś tylko bardziej dociekliwi miłośnicy historii naszego regionu. Na dawnej pocztówce z miejscowości Sokoliki Górskie, przy placu tartacznym dostrzec można poświęconą w 1912 roku kaplicę, która podlegała parafii rzymskokatolickiej w Turce. Podobnych rozmiarów „kościółki” powstały wcześniej w Tarnawie Niżnej (1903) oraz Siankach (1907). Obie należały do parafii w Boryni dekanatu samborskiego. Wszystkie trzy wspomniane kaplice nosiły wezwanie Najświętszego Serca Jezusa. Żadna nie zachowała się do naszych czasów. Położony na wschód od Sanu kościółek w Siankach, w 1939 roku znalazł się na terenie okupacji sowieckiej. Od wiosny 1940 roku był opuszczony i w tym czasie zniszczone zostało jego wyposażenie. Po wojnie dawną kaplicę przebudowano na mieszkanie dla oficera radzieckich wojsk pogranicznych, a w późniejszym okresie rozebrano. Okresu władzy sowieckiej nie przetrwał również kościół pw. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Krościenku nad Strwiążem. Ta kaplica, należąca do parafii rzymskokatolickiej w Jasieniu, została poświęcona w 1929 roku. Do dziś zachowały się po niej jedynie fundamenty, pojedyncze groby na przyległym cmentarzu oraz pomnik powstania listopadowego odsłonięty w stulecie zrywu. Miejsce po świątyni zbudowanej przy drodze z Ustrzyk Dolnych do Chyrowa upamiętnia postawiony tam metalowy krzyż.
Jeden z najstarszych bieszczadzkich kościołów znajdował się w Polanie. Pierwsza świątynia rzymskokatolicka w tej miejscowości powstała jeszcze w końcu siedemnastego stulecia. Następną wzniesiono w tym samym miejscu w 1780 roku. W okresie władzy radzieckiej kościół został zdewastowany, a w połowie lat 50. XX wieku rozebrany przez pracowników miejscowego PGR. Do dziś zachowała się murowana dzwonnica oraz kilka nagrobków z przyległego cmentarza.
Kamienie milczą…
W związku z budową zapory wodnej w Solinie i powstaniem Jeziora Solińskiego, jesienią 1967 roku zburzony został zabytkowy kościół parafialny w Wołkowyi z 1842 roku. Była to jedna z dawniejszych świątyń rzymskokatolickich w regionie. Należy dodać na marginesie, że już w XVIII wieku w tej miejscowości powstała kaplica obrządku łacińskiego podlegająca pod parafię hoczewską. Okoliczności burzenia kościoła z Wołkowyi były niezwykle dramatyczne. Materiał pozostały po rozbiórce został zakopany, a całą akcję przeprowadzono pod nadzorem milicji i wojska. Część wyposażenia świątyni udało się uratować i przewieźć do dawnej cerkwi w Górzance. Przy okazji władze próbowały również zlikwidować miejscową parafię. W związku ze zburzeniem świątyni, list do wołkowyjskich parafian skierował Prymas Stefan Wyszyński. Fragmenty jego tekstu zostały umieszczone na tablicy upamiętniającej dawną świątynię: Zagrzebano w ziemi materiał zabytkowego kościoła, kamienie milczą. Został jednak Kościół żywy, ludzie wierzący i pragnący modlić się we własnej świątyni, jak to miało miejsce od 400 lat we Wołkowyi. Drogie Dzieci Boże we Wołkowyi w waszych bolesnych doświadczeniach nie jesteście osamotnieni. Zburzony kościół został po latach upamiętniony niewielkim obeliskiem zwieńczonym fragmentem z ogrodzenia historycznej świątyni.
Łukasz Bajda
[Tekst ukazał się z nieznacznymi zmianami w numerze 25/2024 "Gazety Bieszczadzkiej"]