1 września upłynęła 85. rocznica wybuchu II wojny światowej. Warto przypomnieć wydarzenia września 1939 roku w naszym regionie. Co prawda Bieszczady znalazły się na uboczu głównych działań zbrojnych, ale polscy żołnierze stoczyli na tym terenie kilka potyczek z wrogiem. Warto też podkreślić, że nasz region był jedynym w którym pojawiły się oddziały wszystkich trzech agresorów – Niemiec, ZSRR i Słowacji. Najbardziej spektakularnym epizodem wojny obronnej w Bieszczadach było starcie polskich ułanów z oddziałem Armii Czerwonej w Bóbrce nad Sanem.
W obliczu niemieckiego ataku, regionu miała bronić 3 Brygada Górska Strzelców, wchodząca w skład sformowanej w lipcu 1939 r. Armii „Karpaty”. Siły te były jednak zbyt szczupłe, aby zorganizować obronę na linii Sanu i 10 września Polacy wycofali się na linię Uherce – Ustrzyki Dolne. Wycofujące się znad granicy oddziały polskie wysadziły tunel kolejowy pod Przełęczą Łupkowską. W Uhercach okopał się dowodzony przez kpt. Tadeusza Kuniewskiego Batalion Obrony Narodowej „Sanok”, a w Stefkowej batalion „Przemyśl” pod dowództwem kpt. Michała Moroza. Oba wchodziły w skład wspomnianej wyżej 3 Brygady. W Uhercach Polacy zostali zaatakowani przez niemiecką kolumnę zmotoryzowaną i po krótkiej walce batalion wycofał się. Zginęło kilku żołnierzy, którzy zostali pochowani na miejscowym cmentarzu parafialnym. Należy zaznaczyć, że jednostki Obrony Narodowej nie zostały należycie wyposażone, gdyż pierwotnie miałby być przeznaczone do służby wartowniczej. W batalionach ON brakowało ciężkich karabinów maszynowych, łączności i taborów.
Już 9 września Niemcy zajęli Sanok, a dzień później doszło do potyczki pod Bykowcami, która przeszła do historii dzięki bohaterskiej postawie por. Mariana Zaremby (1909–1939) i jego żołnierzy z 6. Pułku Strzelców Podhalańskich z Sambora. Ranny oficer dostał się do niewoli i został przez Niemców zabity. Do większego starcia z wojskami niemieckimi doszło 12 września w rejonie Birczy. Żołnierze 24 Dywizji Piechoty zatrzymali tutaj na cały dzień 2. Dywizję Strzelców Górskich, dowodzoną przez gen. Valentina Feuersteina. Tego samego dnia poległ w Borownicy ppłk Beniamin Koterba, dowódca 17 Pułku Piechoty, wchodzącego w skład 24 Dywizji.
Trzech agresorów
Bieszczady są jedynym regionem naszego kraju, w którym pojawili się żołnierze wszystkich trzech armii, które napadły na Polskę we wrześniu 1939 roku. Trzecim agresorem obok Niemiec i ZSRR było młode państwo słowackie, które nawiązało ścisły sojusz z III Rzeszą.
Do 10 września 1939 r. wchodząca w skład słowackiej Armii Polowej „Bernolak”, 3. Dywizja Piechoty dotarła do linii Przybyszów - Rzepedź - Turzańsk - Kamionki - Huczwice - Rabe. Następnego dnia w wyniku wykonania postawionych przed oddziałami słowackimi zadań ustały działania bojowe Słowaków na terenie państwa polskiego. Natomiast 13 września dowództwo sił słowackich wydało zarządzenia okupacyjne dla mieszkańców Baligrodu, Mchawy, Roztok Dolnych, Cisowca oraz Żernicy Niżnej i Wyżnej. Zabroniono oddalania się od miejsca zamieszkania bez zezwolenia władz okupacyjnych, a do godziny 12.00 w dniu 14 września należało oddać wszelką broń. Wkrótce zaczął się odwrót 3. DP z ziem polskich, jednakże jeszcze przez kilka dni Słowacy zwalczali niedobitki oddziałów Wojska Polskiego. Ks. Piotr Roztocki zapisał na kartach kroniki parafialnej: W Baligrodzie było najpierw tzn. 11 września wojsko słowackie, które zachowywało się kulturalnie. Po tygodniowym pobycie opuścili Słowacy Baligród i Cisną, a wkroczyli Niemcy.
Rajd pułkownika Schweizera
Wśród żołnierzy polskich, którzy próbowali się w obliczu wrześniowej klęski przedostać na Węgry, znalazł się również płk dypl. Ludwik Schweizer (1894–1960) dowodzący 26. Pułkiem Ułanów Wielkopolskich. Oficer ten, po rozwiązaniu Grupy Operacyjnej Kawalerii dowodzonej przez gen. Władysława Andersa, w dniu 26 września, stanął na czele niewielkiego szwadronu, który wyruszył z okolic Sambora na południe. Grupa licząca nieco ponad czterdziestu żołnierzy, w tym 13 oficerów była ostatnim umundurowanym oddziałem Wojska Polskiego, który pojawił się na południu naszego regionu u schyłku wojny obronnej 1939 roku. Kawalerzyści jadąc przez Niżankowice i Młodowice udali się w okolice Birczy. Jak wspominał później w swoim pamiętniku pułkownik Schweizer, szwadron narażony był na ataki ze strony uzbrojonych bojówek złożonych z ukraińskich mieszkańców mijanych miejscowości. W związku z tym ułani zaczęli podawać się za oddział Armii Czerwonej. Mimo braku specjalnego kamuflażu, fortel okazał się skuteczny. Zaskakujące przywitanie zgotowali żołnierzom mieszkańcy okolic Tyrawy Wołoskiej. Kilkusetosobowy tłum w tej miejscowości witał ich jako straż przednią „oswobodzicieli”. Polaków wziętych za bolszewików częstowano jedzeniem i papierosami. W spisanych po kilku latach wspomnieniach płk Schweizer zanotował: Zaczęli nas witać jako czerwonych i równocześnie ujrzeliśmy na krańcach Tyrawy tłum – około 600 ludzi z czerwonymi i niebiesko-żółtymi sztandarami. Gdyśmy się doń zbliżyli – trzeba było zatrzymać się. Delegacja powitała nas i ofiarowała gościnę. Były tam wszystkie męty Tyrawy. Większość mężczyzn była uzbrojona. Dla decorum musiałem wysłuchać tych tyrad. Zdawało mi się jednak nieprawdopodobne, by nas nie poznano w biały dzień. A jednak zaślepienie i fama, która nas stale wyprzedzała – była silniejsza, niż nasz wygląd
W Załużu szwadron znowu przywitano kwiatami jako „wyzwolicieli od pańskiego ucisku”. Następnie ułani minęli Lesko i uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie poruszać się dalej po torze kolejowym w nocy aż do Uherzec, a następnie już drogą na Myczkowce, gdzie planowali przekroczyć San. W Bóbrce doszło do starcia z oddziałem Armii Czerwonej stacjonującym w miejscowości. Nad ranem 30 września polscy kawalerzyści przeprowadzili szarżę galopując w pobliżu nowej cerkwi i folwarku Jakubowskich w Bóbrce. W potyczce grupa Schweizera straciła dwunastu ludzi, zabitych, rannych lub zaginionych. Dwóch zdołało jednak później dołączyć do oddział w okolicach Bereźnicy Wyżnej. Nieznane są straty żołnierzy radzieckich.. Szwadron przeprawił się przez San w pobliżu miejsca dzisiejszego mostu na Sanie w Solinie.
W Myczkowie uszczuplona grupa pułkownika Schweizera otrzymała pomoc od Czesława Wawrosza byłego kapitana WP, właściciela miejscowego majątku i twórcy tamtejszego letniska. Następnie kawalerzyści omijając Baligród i Wołkowyję udali się przez Wolę Matiaszową, Bereźnicę Wyżną, Górzankę, Radziejową i Tyskową na Łopiennik (1069 m). 1 października zostali wypatrzeni przez Niemców na polanie pod szczytem. Aby uciec przed obławą, żołnierze podzielili się na dwie grupy. Nie mieli już koni, które rozbiegły się gdy wywiązała się strzelanina na Łopienniku. Grupka prowadzona przez pułkownika stopniała do 8 osób, z którymi pod koniec dnia znalazł się w masywie Falowej (968 m) i Czereniny (981 m). W dniu 2 października w okolicy Okrąglika (1101 m) przekroczyli granicę i w południe złożyli broń na węgierskim posterunku w miejscowości Ruske (węg. Zemplenoroszi). Z liczącej początkowo 45 osób grupy na Węgry dotarło zaledwie siedmiu żołnierzy. Była to jedyna grupa rozbitków GOK gen. Władysława Andersa, która zdołała przebić się na południową stronę granicy.
Dwie okupacje
Polska zgodnie z postanowieniami układu Ribbentrop-Mołotow została podzielona między III Rzeszę i ZSRR. San jako rzeka graniczna podzielił Bieszczady. Pod okupacją niemiecką znalazły się m.in.: Sanok, Zagórz, Huzele, Hoczew, Myczków, Baligród czy Cisna. Natomiast miejscowości takie jak Olszanica, Ustianowa, Ustrzyki Dolne, Polana, Lutowiska stały się częścią Zachodniej Ukrainy, przyłączonej wkrótce do Ukraińskiej SRR. We wspomnieniach z okresu września 1939 r. często opisywana jest radość z jaką ludność ukraińska witała wkraczających na zamieszkiwany przez nich teren żołnierzy niemieckich i radzieckich. Również część ludności żydowskiej witała czerwonoarmistów. Władysław Dziduszko, dyrektor szkoły w Ustrzykach Dolnych opisał budowę bramy powitalnej dla Armii Czerwonej. Wznosiła ją grupa złożona z kilkunastu miejscowych Żydów, kilku Ukraińców i dwóch polskich komunistów. W tym czasie nikt jeszcze nie wiedział jak długo potrwa wojna oraz jakie represje i zbrodnie ze strony obu okupantów przyniesie.
Uchodźcy i węgiernicy
Jesienią 1939 roku w Bieszczadach pojawiali się także inni żołnierze polscy pragnący przedostać się na Węgry. W tym czasie przez region przewinęły się również setki uchodźców, którzy uciekali przed Niemcami z zachodniej części kraju. Wraz z wprowadzaniem okupacyjnych porządków, przekroczenie granicy stawało się trudniejsze i coraz bardziej niebezpieczne. Ochotników do polskiego wojska formowanego we Francji i na Bliskim Wschodzie. nazywano, „turystami Sikorskiego” lub „węgiernikami”. Jeszcze przed powstaniem zorganizowanych struktur konspiracyjnych w regionie, pomocy węgiernikom udzielał m.in. Czesław Wawrosz z Myczkowa i rodzina Pawłusiewiczów z Łęgu. Organizator myczkowskiego letniska swoją działalność przypłacił życiem. Aresztowany w marcu 1940 r. został rozstrzelany w nocy z 5 na 6 lipca w grupie stu dwunastu więźniów na zboczach góry Gruszka. Śmierć poniosło również wielu spośród tych, którzy próbowali przedostać się na Węgry. 8 października 1939 roku pod Roztokami Górnymi polegli kpt. Eugeniusz Bogucki i por. Wacław Sadowski z 8 Pułku Piechoty. Obaj zostali pochowani wraz z innymi niezidentyfikowanymi żołnierzami Wojska Polskiego na cmentarzu greckokatolickim w Solince. W 1964 roku ich szczątki przeniesiono na cmentarz wojskowy w Baligrodzie.
Łukasz Bajda
[Tekst pierwotnie ukazał się w numerze 18. "Gazety Bieszczadzkiej" w 2021 roku.