Są miejsca, które nie zawsze zauważamy. Nawet w przewodniku nie zawsze przykują naszą uwagę. Skupiamy się często na głównych atrakcjach, na te skromniejsze nie mając już czasu. Jednak zapamiętajmy, że urok bieszczadzkiej ziemi, to nie tylko cudne połoniny. To wiele miejsc, które znajdziemy zjeżdżając z dróg głównych.
Obecnie miejscowość gminna, a data jej założenia wymieniana jest ok. 1580 roku. Początkowo Lutowiska nosiły nazwę Urbanice (od nazwiska właściciela), a w latach 1945-51, kiedy wieś znajdowała się po stronie Ukraińskiej SSR – Szewczenkowo. Nazwa Lutowiska pochodzi od ukraińskiej nazwy wypasu bydła (litowyszcze).
Miejscowość ta od wieków znana była z wielkich targów bydła (do dziś zachowała się tutaj tradycja Targów Końskich). Czasy wojenne i powojenne, nie oszczędziły w niczym ludności. Niemcy większość ludności żydowskiej - głównych mieszkańców Lutowisk, wymordowali. Pozostałą ludność, którą oszczędziły losy wojny - wysiedlono. Zasiedlono deportowanymi z Sokala i Krystynopola. Wiele lat i pokoleń cierpienia mieszkańców.
Lutowiska obecnie, znajdujące się na trasie tzw. pętli bieszczadzkiej, nie zawsze przykuwają uwagę, poza słynnym punktem widokowym, skąd możemy oglądać panoramy Bieszczad. Warto jednak zatrzymać się i spędzić kilka godzin by zobaczyć np. miniaturkę nieistniejącej cerkwi pw. Św. Michała Archanioła z 1898 – po wysiedleniach niszczonej, a w końcu rozebranej w 1980 r. Jej wygląd bliźniaczo podobny ma cerkiew w Bystrem w gminie Czarna. Obok miniaturki znajduje się, stary cmentarz, ze starymi nagrobkami.
Po przeciwnej stronie drogi za budynkiem szkoły warto zobaczyć ruiny synagogi, a dalej kirkut leżący na stoku wzniesienia, ok 400 m od centrum. Zachowało się na nim ok. 500 macew, a najstarsza z nich pochodzi z 1796 roku.
Bardzo ciekawy jest również kościół z charakterystyczną w tych regionach architekturą (widoczny z punktu widokowego). Za kościołem znajdziemy kamień upamiętniającą miejsce kaźni ludności żydowskiej. Przy drodze głównej zobaczymy drewnianą willę z narożną wieżyczką – pamiętającą czasy Franciszka Józefa (niestety w opłakanym obecnie stanie).
Ciekawostką jest to, że w okolicach Lutowisk kręcono sceny „stepowe” „Pana Wołodyjowskiego”.
Polecam Lutowiska, maja klimat i wiele wieków historii. Warto skorzystać z wielu różnych publikacji, gdyż nie zawsze wszędzie doszukamy się prawdziwej historii o tym miejscu. W przewodniku Władysława Krygowskiego „Bieszczady” z 1965 r. nie znajdziemy słowa na temat wysiedleń, cerkwi, kirkutu. Wertując wiele kolejnych publikacji, aż do lat 90-tych nie można znaleźć zbyt wielu informacji na tematy niewygodne i drażliwe. W niektórych przewodnikach pewne kwestie nadal są omijane (np. przyczyny rozebrania cerkwi, historia zakopanych dzwonów, miejsce gdzie znajdują się ikony z cerkwi i wiele innych).
Byłam tutaj nie raz, polecam Targi Końskie – sztandarowa impreza Lutowisk – zapewne będę tutaj niejednokrotnie. Polecam również nietuzinkową galerię rękodzieła bieszczadzkiego – Stare Kino.
Zapraszam i Was.