Można zbierać go zarówno na jesieni kiedy części nadziemne uschną już całkiem lub wczesną wiosną kiedy tylko ziemia odmarznie, a roślina nie puści jeszcze liści. Ja zbieram przeważnie wczesną wiosną, zaopatruję się na cały rok. Okazuje się, że wówczas pod wpływem niskich temperatur żywokost wytwarza najwięcej dobroczynnych właściwości leczniczych. Jest to zioło tzw. pierwszej pomocy i jeśli tylko mamy taką potrzebę śmiało można zaczerpnąć z zasobów natury w innych porach roku.
Żywokost to roślina zarówno kulinarna jak i lecznicza. Młode liście wykorzystuję do sporządzania sałatek, czy jako dodatek do zup. Można również młode liście zapiec w cieście naleśnikowym, co mi smakuje najbardziej. Wielokrotnie pisałam już na ten temat, a niektóre informacje można znaleźć pod adresem http://(http://niezleziolkobieszczad.blogspot.com/2014/11/korzenie-zywokostu-i-mniszka.html)
Zastosowanie lecznicze żywokostu jest bardzo szerokie: od surowej rośliny przez kataplazmy, okłady i odwary po nalewki i maceraty. W przypadku żywokostu nie ma większego znaczenia sposób przetwórstwa. Jedynie maceracja w tłuszczach jest bezcelowa, o czym napiszę w dalszej części.
Korzeń żywokostu jest ciemny. To znaczy skórkę ma ciemną niby zaschnięty strupek krwi, ale w środku jest biały i sztywny i chrupki jak kość. Kiedy przełamiemy świeży korzeń to po chwili pojawia się ciemne zabarwienie. Są to związki chemiczne i śluzy, które pod wpływem utleniania zmieniają kolor. Im szybciej i ciemniej się zabarwia tym więcej dobroczynnych właściwości korzeń posiada. Korzeń żywokostu zawiera ok. 10-15 proc. śluzu oraz inne polisacharydy do 1,5 proc. alantoiny, do 6,5% garbników, skrobię, fruktany, asparaginę, β–sitosterol, aminokwasy, ślady olejku eterycznego i sole mineralne z dużą ilością krzemu, witaminy: B1, B2, B12, C i P oraz: wapń,zelazo, fosfor, kobalt, mangan itd. Ale to nie wszystko. Zawiera również kwas fenolowy o nazwie litospermowy. Kwas ten jest pochodny kwasu cykoriowego i spokrewniony z kwasem rozmarynowym. Ma działanie antygonadotropowe i ochronne na miąższ wątroby czyli hepatoprotekcyjne. Stosowany przy nadmiernym wytwarzaniu hormonów gonadotropowych z przysadki mózgowej.
W dawnej medycynie ludowej żywokost stosowany był na różne dolegliwości:
Stosować wewnętrznie czy nie?
W momencie kiedy wykryto alkaloidy pirolizydynowe zaniechano stosowania tego ziela wewnętrznie, gdyż w baniach in vitro wykryto, iż działa toksycznie i może niszczyć wątrobę. Natomiast kwas litospermowy działa ochronnie na miąższ wątroby, allantoina pobudza regenerację tkanek i działa przeciwzapalnie, a inulina, która należy do fruktanów ma działanie prebiotyczne. Żywokost niejako sam zabezpieczył potencjalnego „zjadacza” przed uszkodzeniem wątroby. Za efekt toksyczny alkaloidów pirolizydynowych odpowiedzialne są ich metabolity powstające w organizmie człowieka po uprzedniej bioaktywacji związków macierzystych. Metabolizm ten obejmuje m.in. hydrolizę do zasad i kwasów, a następnie utlenianie do N-tlenków i piroli. Te ostatnie uznawane są jako główne czynniki toksyczne. Jednakże w żywokoście jest ich zbyt mało, by mogły aż tak szkodzić. A jest to zioło, które spożywa się sporadycznie i celowo przy określonych dolegliwościach. Wiele toksycznych alkaloidów podawanych w odpowiednio małych dawkach stanowi skuteczne leki na liczne choroby i dolegliwości (np. morfina, kodeina, chinina). Liczne alkaloidy stanowią składniki używek (kofeina, teobromina, nikotyna). Powyższe spostrzeżenia odnoszą się do wyizolowanych, pojedynczych alkaloidów lub do ich mieszanin podawanych różnym zwierzętom doświadczalnym. Paradoksalnie przed odkryciem kontrowersyjnych alkaloidów żywokost stosowano właśnie w we wrzodach żołądka i dwunastnicy, nieżytach błon śluzowych przewodu pokarmowego, jamy ustnej, gardła i krtani czy jako środek ściągający i regenerujący.
Obecnie stosowanie wewnętrzne żywokostu nie jest polecane. Każde użycie zioła powinno być skonsultowane nie tylko z doświadczonym zielarzem, ale przede wszystkim ze swoim lekarzem.
Jak stosować żywokost zewnętrznie?
Natomiast stosowanie zewnętrzne nie jest obwarowane żadnymi przeciwskazaniami, a tak naprawdę to głównie w taki sposób stosuje się żywokost, który przynosi niemal natychmiastową ulgę. Do najbardziej popularnych sposobów, przynoszących szybki efekt w stłuczeniach, siniakach opuchnięciach, obtarciach i zwichnięciach jest po prostu przyłożenie czystego, obtłuczonego liścia. Należy go zmiąć i potłuc jakimś tłuczkiem tak, aby powstało coś na kształt gazy/plastra. I przyłożyć do chorego miejsca. Można również świeży czysty korzeń zetrzeć na tarce, na drobnych oczkach i z niego zrobić tzw. okład w formie płaskiego plastra. Można również zrobić odwary z utartego świeżego lub suszonego korzenia. Ja daję ok. 3 cm korzenia o średnicy 1 cm na 300ml wody. Zagotowuję i odstawiam pod przykryciem do ostygnięcia. Przecedzam i z powstałego płynu na gazie wyjałowionej robię okłady na miejsca chore.
Jeśli mamy więcej czasu i chcemy sobie sporządzić maści czy inne preparaty na schorzenia, które trapią nas dłużej i wymagają długiego stosowania jakiegoś preparatu to można zrobić ocet żywokostowy, nalewkę czy gliceryd. Możliwości jest bardzo dużo. Nie polecam jedynie sporządzania żywokostu na olejach. Okazuje się, że związki zawarte w tym zielu nie przechodzą do tłuszczy. W dawnej medycynie ludowej do maceratów tłuszczowych jako medium stosowano tylko smalec gęsi. I taki macerat pomagał. Czy jest to związane z tym, iż smalec gęsi ma podobne działanie jak żywokost? Czy może jest to efekt placebo, który wynosi ponad 30-kilka %? A może są w żywokoście jeszcze jakieś inne związki, których do tej pory nie wykryto, a które mają takie właśnie działanie? Tego nie wiadomo jeszcze. Ale nie należy martwić się, gdyż jest sporo innych metod na wydobycie z żywokostu jego cennych właściwości.
Jednym ze sposobów jest przygotowanie glicerydu żywokostowego zamiast nalewki alkoholowej czy maceratu na occie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego iż możemy użyć go jako półprodukt do przygotowania innych preparatów takich jak: płukanki do włosów, toniki do skóry, kremy czy maści. A poza tym nie śmierdzi tak jak ocet czy alkohol i nie wysusza tak skóry. Może być stosowany z powodzeniem samodzielnie. Jednakże macerowanie go jest długotrwałe (kilka miesięcy) i wymaga sporej wprawy.
Kolejnym sposobem zdecydowanie prostszym i szybszym jest zmacerowanie korzenia w occie. Ja osobiście polecam ocet domowej roboty (dyniowy, kwiatowy z czarnego bzu, czy mniszkowy), który dodatkowo będzie wspomagał leczenie.
Jak przygotować macerat żywokostowy na occie?
Należy ok. 100-150 g korzenia (świeżego, umytego i drobno startego) zalać octem w ilości ok. 400-500 ml. Odstawić w ciemne i ciepłe miejsce na co najmniej 7 dni. Wstrząsać kilka razy dziennie. Korzeń w occie może macerować się kilka tygodni, potem należy go przecedzić.
Jest bardzo dobrym lekiem na obrzęki nóg, pocące się stopy i stłuczenia. Można również okładać krwiaki i miejsca uderzone robiąc sobie okłady. Kąpiel nóg w wodzie z octem żywokostowym usuwa objawy zmęczenia i obrzęknięcia. Włosy płukane w wodzie z dodatkiem octu żywokostowego stają się lśniące i miękkie (2-3 łyżki na ok. 1 itr wody). Ocet żywokostowy zmiękcza również zrogowaciałe podeszwy stóp i stwardniałe paznokcie (kąpiele i moczenie nóg: ok. 150 ml na 5 litrów wody). Można również pędzelkować jamę ustną przy nadżerkach, pleśniawkach i aftach lub profilaktycznie płukać jamę ustną po umyciu roztworem: 10 ml octu na 150 ml wody.
Żywokost to zioło wielostronnego zastosowania. Artykuł ten nie wyczerpuje jego możliwości, a ma jedynie za zadanie przybliżenie Czytelnikom Kącika Zielarskiego charakteru leczniczego tego ziela. O innych sposobach przetwarzania żywokostu Czytelnicy mogą się dowiedzieć również z mojego bloga.
Źródło:
Ciuraszkiewicz J., UW Wydz. Biotechnologii, Naturalne substancje toksyczne w żywności pochodzenia roślinnego, publikacja internetowa,
Podlech D., Rośliny lecznicze, Wyd. MUZA SA, Warszawa 1997r.,
Różański H. http://rozanski.li/?p=769 (03.09.2015r.)
Ziołami zajmuję się od dziecka. Zawsze interesowało mnie jak to się dzieje, ze wypijemy herbatkę i już pomaga. Potem poznałam tajemnicze legendy i podania na temat czarodziejskich mocy roślin. Zioła zbieram, suszę i przetwarzam. Robię gotowe mieszanki ziołowe i preparaty takie jak: maceraty olejowe, glicerynowe, alkoholowe i inne. Z nich kolejno: maści, kremy, toniki i nie tylko. Skończyłam studia podyplomowe w PWSZ Krośnie na kierunku: „Towaroznawstwo zielarskie, kosmetyczne i żywności funkcjonalnej”, a moim promotorem był dr Henryk Różański. Dla osób chętnych dowiedzieć się czegoś więcej prowadzę bloga: www.niezleziolkobieszczad.blogspot.com. Zioła to moja pasja.