Ustrzyki Dolne
wtorek, 8 listopada 2016

Zostawcie bieszczadzkie pamiątki

Figura Matki Boskiej z krzyża pod Choceniem. Do tej pory nie została odnaleziona.<br/>fot. Marcin Scelina
fot. Marcin Scelina

Wydawałoby się, że z bieszczadzkich starych cmentarzy nie wiele już można ukraść. Większość rzeczy zniknęła z nich w latach 80-90-tych, okazuje się jednak, że i te pozostałe ostatnie pamiątki stanowią pokusę dla wszelkiego rodzaju „kolekcjonerów”, którzy uważają cmentarny krzyż za ozdobę godną domu.

Bieszczadzkie cmentarze porozrzucane są po górach i dolinach. Stanowią świadectwo tego, że w naszych górach kiedyś tętniło życie. Są dowodem naszej wielokulturowości, tego, że kiedyś żyli tu z sobą w zgodzie Polacy, Łemkowie, Bojkowie, Niemcy czy Rusini. Często są jedynym znakiem, że w danym miejscu znajdowała się wieś czy stała cerkiew.

Kiedyś z troską i pamięcią opiekowali się nimi dawni mieszkańcy. Pielęgnowali je tak samo, jak my troszczymy się o nasze współczesne nekropolie. Niestety dziś, te miejsca mogą liczyć jedynie na nielicznych. Teraz nie dość, że często zapomniane i zaniedbane, to jeszcze są systematycznie okradane.

Sami jesteśmy winni?
O kradzieży z bieszczadzkiego cmentarza poinformował nas Mirosław Piela z Nasicznego, radny gminy Lutowiska i przewodnik wycieczek.
- Byłem ostatnio w Berezce. Latem, na starym cmentarzu był jeszcze krzyż, któremu zrobiłem zdjęcie, a teraz gdy znów byłem na miejscu jesienią, już go nie było – mówi Mirosław Piela. - Dla mnie to nie do pomyślenia, to barbarzyństwo, jak można okradać cmentarze? Co tymi ludźmi kieruje? - zastanawia się przewodnik.

Mirosław Piela przekonuje, że po części sami jesteśmy trochę winni tych kradzieży. Według niego niepotrzebnie wielu z nas publikuje i opisuje zdjęcia takich miejsc w internecie na portalach społecznościowych. - Z jednej strony jest to rzeczywiście promocja regionu, ale innych kusi, jak nie do kradzieży to do zwykłego wandalizmu, jakim było na przykład połamanie krzyży na starym cmentarzu w Hulskiem. Dlatego ja od pewnego czasu przestałem podpisywać zdjęcia, chociaż ludzie chcieliby wiedzieć, gdzie były zrobione, a do takich miejsc zabieram tylko zaufane i sprawdzone osoby – dodaje.

Rozkopują nawet groby
Ze starych bieszczadzkich cmentarzy najczęściej znikają krzyże i figury nagrobne. Pamiątki, które od lat były w tych miejscach i przypominały o tych, którzy odeszli. Chociaż wydawało by się, że w Bieszczadach nie ma już co rozkradać, bo po starych cmentarzach pozostały już tylko resztki wspomnień, widać jednak, że nawet i po te ostatnie, złodzieje wyciągają ręce.

- Największa fala kradzieży miała miejsce w latach 80-90 tych. Wtedy zostały splądrowane całe Bieszczady – mówi Marcin Scelina, leśnik z Baligrodu, który wraz z innymi zapaleńcami oczyszcza stare bieszczadzkie cmentarze. - Teraz naprawdę nie ma już czego szukać, bo wszystko wykopały osoby, które po lesie krążą z wykrywaczami. Chociaż niektóre historie obrastają legendą, że ktoś coś ciekawego znalazł i następni wciąż się pojawiają i kopią.

Leśnik dodaje, że tak zwani „kopacze” nie mają szacunku dla nikogo. - Mają wszystko zaplanowane i dokładnie wiedzą czego szukają. Biorą wszystko co popadnie, nieśmiertelniki, stare hełmy i pieniądze. Skąd to mają? Nie oszukujmy się, oczywiście, że z grobów. To są rzeczy jeszcze z czasów I Wojny Światowej, które lata przeleżały nieruszane w ziemi. Niestety, teraz wykrywacz może kupić każdy, a na taki szaber nie idą rodziny na wycieczki. Dla niektórych kopanie to już nie jest nawet pasja a obsesja – przekonuje leśnik.

Marcin Scelina wspomina, jak ktoś, ze dwa lata temu, ukradł figurkę Matki Boskiej z krzyża nad Choceniem. Figurki do tej pory nie odzyskano. - Ukradli też krzyż z Hoczwi, ale jak daliśmy zdjęcie do prasy, to wrócił na swoje dawne miejsce, ale to bardzo rzadkie przypadki, że kogoś sumienie ruszy. Dalego liczy się każdy gest i każda pomoc ze strony osób, które chcą pomóc w zabezpieczaniu i oczyszczaniu starych cmentarzy, oczywiście jeśli robią to w sposób profesjonalny i w porozumieniu z konserwatorem zabytków, legalnie. My współpracujemy z Polskim Towarzystwem Historycznym z Przemyśla – dodaje leśnik.

Krzyż do kolekcji...
Okazuje się jednak, że nie tylko „kopacze” przyczyniają się do znikania cmentarnych pamiątek. Według Mirka Pieli swój udział mają też tak zwani „pseudoartyści”. - To jest dość nowe zjawisko. Tak zwani kolekcjonerzy i pseudoartyści, nowobogaccy, którzy sprowadzili się w Bieszczady i uważają, że cmentarny krzyż lub figura będzie ozdobą domu lub ogrodu – dodaje Piela.

Proceder „kolekcjonowania” takich rzeczy potwierdza Bogdan Augustyn z Bieszczadzkiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. - Rzeczywiście zdarza się, że krzyże wiszą na drzwiach stodoły lub garażu, jednak ja bym raczej nie demonizował tematu, nie możemy mówić o dużej skali. Czasem zdarza się, że ktoś chodził po lesie znalazł taki krzyż, zabrał i wydaje mu się, że ocalił, albo zabrał do czyszczenia z myślą, że odda na miejsce. Osobiście nie słyszałem ostatnio o przypadkach kradzieży. Zastanawiam się nawet czy można by gdzieś sprzedać takie rzeczy i kto by to kupił, chyba rzeczywiście tylko jakiś niewydarzony kolekcjoner.


(więcej w GB 22)

Skradziony krzyż z Berezki o którym mówił Mirosław Piela<br/>fot. Mirosław Piela
fot. Mirosław Piela
Skradziony krzyż z Berezki o którym mówił Mirosław Piela<br/>fot. Mirosław Piela
fot. Mirosław Piela
Figura Matki Boskiej z krzyża pod Choceniem. Do tej pory nie została odnaleziona.<br/>fot. Marcin Scelina
fot. Marcin Scelina
autor: paba


powiązane artykuły: