W lasach w okolicach Arłamowa (teren Nadleśnictwa Bircza) na Pogórzu Przemyskim, leśnicy pomagają kilkuletniemu wilkowi, który wpadł do wyschniętej, głębokiej na cztery metry studni, będącej pozostałością po istniejącej tu niegdyś wsi.
W czwartek wieczorem głośne skamlenie drapieżnika dochodzące „spod ziemi” usłyszeli przechodzący nieopodal miejscowy leśniczy i funkcjonariusze Straży Granicznej. Okazało się, że to stary basior wpadł do nieczynnej, wyschniętej studni i nie może się stamtąd samodzielnie wydostać. Zwierzę wydawało się być w niezłej kondycji i zachowywało się agresywnie wobec ludzi. Po konsultacji z lekarzem weterynarii leśnicy dostarczyli zwierzęciu wodę i pożywienie, zaś operację wydobycia basiora, z uwagi na bezpieczeństwo ludzi i zwierzęcia, przełożono na piątkowy poranek.
- Rano wilk został uśpiony, a następnie wyciągnięty ze studni - relacjonuje Zbigniew Kopczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Bircza. - Okazało się, że zjadł zrzucone mu na noc ponad trzy kilo mięsa i wypił wodę. Mimo to postanowiono zabrać go do lecznicy z uwagi na objawy odwodnienia organizmu. To naprawdę stary basior, już z ubytkami uzębienia, ważył około 40-45 kilogramów.
Studnia została zabezpieczona przez leśników przed ewentualnością kolejnych tego typu zdarzeń.
W akcji uwalniania brali udział leśnicy, weterynarze, strażacy OSP z Wojtkowej i funkcjonariusze Straży Granicznej z Wojtkowej oraz lekarze weterynarii Piotr Pawlikowski i Radosław Fedaczyński.
Szacuje się, że na Podkarpaciu, głównie w Bieszczadach i Beskidzie Niskim żyje 400-500 wilków. To ponad połowa krajowej populacji tego drapieżnika.
Wilka na wolność wypuszczono szybciej niż się spodziewano. Szybko odzyskał siły i 3 września w sobotnie popołudnie wrócił na wolność. Bez oglądania się na swoich wybawicieli wbiegł w bezkresne arłamowskie lasy.