Kończy się pierwszy etap leczenia dwumiesięcznej niedźwiedzicy w Ośrodku Rehabilitacyjnym Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Decyzją Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie niedźwiadek odjechał dzisiaj (23 kwietnia) do ośrodka adaptacyjnego przy Ogrodzie Zoologicznym w Poznaniu.
Przypomnijmy, 1 kwietnia w pobliżu Komańczy została znaleziona osamotniona dwumiesięczna niedźwiedzica. Nie był to żart prima aprilisowy. Wygłodniała, trzęsąca się z zimna leżała w trawie. Była silnie osłabiona. Jej waga sięgała niecałych czterech kilogramów, przy czym normalnie powinna ważyć 10. Zupełnie nie bała się człowieka z uwagi na przytłumiony instynkt samozachowawczy. Dała się szybko podejść. Przemyscy weterynarze natychmiast objęli ją troskliwą opieką. Została poddana nawadnianiu i dokarmianiu mlecznymi preparatami.
- Początkowo trwała batalia o jej zdrowie. Teraz trwa batalia o jej powrót do natury - mówi lekarz weterynarii Andrzej Fedaczyński, prowadzący Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.
Podczas rehabilitacji cały czas trwały poszukiwania matki malucha, prowadzone przez leśników z Nadleśnictwa Cisna. Niestety nie znaleziono żadnych tropów. Wybrano więc najrozsądniejsze rozwiązanie oddania jej do zamkniętego ośrodka.
- Jeżeli niedźwiadka umieścimy w specjalistycznym ośrodku o dużej powierzchni, gdzie będzie miała dostęp do świeżych gałązek, traw, dżdżownic, ślimaków i przede wszystkim ograniczy się kontakt z człowiekiem, to jest dla niej duża szansa powrotu do natury - wyjaśnia doktor Fedaczyński. - W przeciwnym razie mogłaby się stać potencjalnym zagrożeniem dla zwierząt gospodarskich i ludzi, albo też sama mogłaby się stać ofiarą. Ludziom przychodzą różne pomysły do głowy. Mam obecnie dużo zgłoszeń postrzeleń zwierzyny. Ludzie strzelają nawet do ptaków chronionych, psów, czy kotów.
I takiej zwierzynie służy ośrodek w Przemyślu, prowadzony przez ludzi z wielkim sercem, którzy całe swoje życie poświęcili ratowaniu rannych i chorych zwierząt. Kochają je i przywiązują się do nich, a kiedy odchodzą, to tęsknią za nimi. I tak jest dzisiaj. Wielkie emocje, rozterka, ale i radość.
- To jest rozrywanie mojego serca zdradza weterynarz. Przecież ona ode mnie odchodzi na zawsze. Osobiście to jest dla mnie wielka tragedia. Z drugiej strony radość, że idzie do fachowców i będzie szansa powrócenia do natury. To najpiękniejsze co się może przydarzyć niedźwiadkowi – dodaje wzruszony doktor Radek.
I tego jej życzymy. Wracaj w Bieszczady.