W minioną niedzielę, na dolny i górny pokład statku „Viktoria” należącego do słynnej „Białej Floty” wkroczyli goście, zaproszeni przez armatora na uroczyste otwarcie sezonu na Jeziorze Solińskim.
Przewodnicy ze Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych „Karpaty” z Koła Przewodników Beskidzkich i Turystycznych w Rzeszowie, kandydaci na przewodników, którzy kończą trwający od ubiegłego roku kurs, właściciele obiektów noclegowych i inne osoby związane z branżą turystyczno rekreacyjną. Nie zabrakło, rzecz jasna mediów, a zatem kamer i mikrofonów, co ucieszyło najpewniej znanego bieszczadzkiego gawędziarza, wiceprzewodniczącego SPT „Karpaty” Stanisława Orłowskiego, który nawet na statku „przewodniczył” o miejscach, które mijaliśmy opowiadając żywo, co mikrofony i kamery skrzętnie śledziły.
Pływający po Jeziorze Solińskim od 1966 roku sternik, żeglarz morski i przewodnik beskidzki kl.II January Witaszewski, opowiadał o tym, jak wyglądała okolica, w czasach, gdy wyspa zwana obecnie Wsypą Energetyka była jeszcze półwyspem, po jeziorze pływały tratwy, a brzegi pokrywały sterty wielkich bali drewna. Mówił też o tym, jak w dawnych latach wyglądała praca przewodnika. - Postawione w latach pięćdziesiątych wieże triangulacyjne były dla nas punktami, które bardzo ułatwiały orientację. Zmarły śmiercią naturalną – melancholijnie wspomina pan January. - Wszystko się zmienia, dlatego uczymy się nieustannie, by sprawniej prowadzić rajdy górskie i grupy turystów”, dlatego w tym tygodniu podchodzę do egzaminu z panoramy.
- Taki kwietniowy rejs, to rzadka okazja do udostępnienia miejsc na Jeziorze Solińskim, które są dostępne wyłącznie przy wiosennym stanie wód - powiedział wiceprezes Koła Przewodników Beskidzkich i Turystycznych Eugeniusz Taradajko, dodając, że ten rejs jest ważną okazją do integracji środowiska turystycznego. Wyjaśnił także, że wśród przewodników istnieje stara zasada, by na początku każdego sezonu robić rozpoznanie, zorientować się w możliwościach zaproponowania oprowadzanym grupom atrakcji, które ich nie rozczarują.
Ciekawą okazała się też historia statku, którym płynęliśmy. „Viktoria” pływała do niedawna po leżącym u podnóża Alp Jeziorze Bodeńskim, łączącym Austrię, Szwajcarię i Niemcy. Po kapitalnym remoncie w Niemieckiej stoczni, trafiła do Soliny i jest czwartym statkiem turystycznym należącym do „Białej Floty”, ze 130 miejscami dla pasażerów, a turyści, którzy na urlop zabierają swoje psy, mogą bez problemów zabrać je ze sobą na pokład. Na solińskiej przystani do dyspozycji pełnoletnich turystów pozostaje 180 jednostek pływających, głównie rowerów wodnych. - W ubiegłym roku popularnością cieszyły się „dancingi pod chmurką” organizowane na brzegu - powiedział nam właściciel tej największej na Solinie wypożyczalni sprzętu wodnego Wojciech Czerwski. - Dostajemy wiele zapytań o to, czy powtórzymy to w obecnym sezonie, zapewniam, że tak, trzy razy w tygodniu będziemy tańczyć - z uśmiechem zapowiada armator. Pewnie słowa dotrzyma, bo - jak przyznał - chciałby powtórzyć sukces z 2004 roku, gdy „Biała Flota” została doceniona przez marszałka województwa podkarpackiego nagrodą „Firma sprzyjająca turystyce”.
W trosce o dobre nastroje pasażerów na akordeonie przygrywał dziarsko pan Jerzy Krupa, a nadzwyczaj ekskluzywne i równie pyszne przekąski zaserwowała restauracja „Korona” z Polańczyka, która - co należy koniecznie zaznaczyć – zawarła w menu także smakowite kąski dla wegetarian.
FOT. MIRA ZALEWSKA I PRZYJACIELE
