Prokuratura Rejonowa w Lesku umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 61-letniego mieszkańca Olszanicy, którego ciało zostało znalezione w lesie w październiku ubiegłego roku. Pierwsze ustalenia wskazywały na zabójstwo, obecnie biegli orzekli, że mężczyznę zabił jednak niedźwiedź.
Stanisław P. mieszkaniec Olszanicy zaginął jesienią ubiegłego roku. Rodzina przekazała policji, że wyszedł do lasu i nie powrócił. Rozpoczęły się poszukiwania, a do akcji przyłączyli się goprowcy. W trakcie poszukiwań doszło również do groźnego incydentu, ponieważ niedźwiedź zaatakował quada, którym ratownicy patrolowali okolicę szukając mężczyzny. Na szczęście rozdrażnione zwierzę uszkodziło tylko pojazd. Później okazało się, że ciało zaginionego 61-latka leżało zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym goprowców zaatakował niedźwiedź.
Wstępne wyniki sekcji zwłok nie były jednoznaczne. Zakładano, że do śmierci Stanisława P. przyczynił się zarówno człowiek jak i niedźwiedź. Pierwsze opinie biegłych wskazywały jednak, że bardziej prawdopodobnym mechanizmem powstania obrażeń jest działanie osób trzecich. Dlatego też w opinii publicznej, ta śmierć funkcjonowała jako zabójstwo.
- Ostatecznie biegli uszczegółowili swoją wcześniejszą opinię i stwierdzili, że mieszkaniec Olszanicy zginął od ran zadanych przez niedźwiedzia - wyjaśnia Maria Chrzanowska, prokurator rejonowy z Leska.
Prokurator dodaje, że zadane rany, które badali biegli, nie wskazywały bezpośrednio na to, że to miś zabił 61-latka. Dodatkowo pierwsza opinia biegłych była dość lakoniczna.
- Podkreślam, że sprawa była bardzo trudna i skomplikowana. Teraz wszystko wskazuje, że był to atak niedźwiedzia – przekonuje prokurator Chrzanowska. – Jednak na umorzenie śledztwa, miały wpływ nie tylko opinie biegłych, ale całokształt zgromadzonego materiału domowego. Sprawa była prowadzona dwutorowo, bo brano pod uwagę atak niedźwiedzia i udział osób trzecich.
Opiniowanie tej sprawy było bardzo trudne, ze względu na to, że biegli dotychczas nie spotkali się z taką sytuacją. Ostatni udokumentowany przypadek, w którym potwierdzono, że przyczyną śmierci człowieka był atak niedźwiedzia, pochodzi z 1927 roku, z Tatr. Mimo iż teren jest cały czas monitorowany, to do tej pory nie udało się też odnaleźć niedźwiedzia.