- Jeśli Arriva opuści Bieszczady dojdzie do wykluczenia naszych mieszkańców, a do tego nie możemy dopuścić – mówił podczas spotkania z samorządowcami Bartosz Romowicz burmistrz Ustrzyk Dolnych. Samorządowcy ustalili, że pojadą na rozmowy do wojewody, a o problemie powiadomią posłów i ogólnopolskie media.
W czwartek 23 lutego w Ustrzykach Dolnych doszło do spotkania samorządowców, którzy rozmawiali o likwidacji przez Arriva Bus Transport Polska połączeń autobusowych na terenie powiatów: bieszczadzkiego, leskiego, sanockiego i brzozowskiego. Jak informowaliśmy wcześniej Arriva z dniem 1 lipca likwiduje swoje oddziały w Ustrzykach Dolnych, Sanoku i Brzozowie.
Do spotkania doszło z inicjatywy burmistrza Bartosza Romowicza, który otwierając spotkanie zaznaczył, że w gminach Ustrzyki Dolne, Czarna i Lutowiska, oprócz Arrivy nie ma innych przewoźników na liniach lokalnych. - Dlatego może się zdarzyć, że od 1 lipca nasi mieszkańcy pozostaną bez komunikacji publicznej – mówił burmistrz. - U nas, np. z Bandrowa dojeżdża codziennie kilka osób, które nie będą miały innej możliwości dojechania do Ustrzyk. Ale to nie jedyne takie sołectwo, z Brelikowa i Leszczowatego do Ustrzyk jest 12 km, a już dziś młodzież nie ma jak dojechać do szkół średnich. Ten problem znany jest tu od lat i wielokrotnie przekonywaliśmy Arrivę by nie zawieszała i nie likwidowała połączeń, ale teraz nie ma rozwiązania. Dlatego musimy wspólnie wypracować stanowisko i zastanowić się co dalej – przekonywał burmistrz.
W spotkaniu oprócz samorządowców uczestniczył Piotr Halupczok - Prezes Zarządu Arriva Bus Transport Polska Sp. z o.o. - To była dla nas trudna decyzja, bo przez lata próbowaliśmy racjonalizować i optymalizować koszty w tych oddziałach, niestety straty podwajaliśmy z roku na rok, dlatego podjęliśmy trudną decyzję o likwidacji – wyjaśniał prezes. Halupczok tłumaczył, że firma czuje się odpowiedzialna za swoich pracowników i zrobi wszystko by zminimalizować skutki decyzji. Dlatego m.in. informacja o likwidacji linii wyszła z firmy z dużym wyprzedzeniem, co jest nietypowe dla branży transportowej. - Zdecydowałem się też przyjąć zaproszenie od Burmistrza Ustrzyk i osobiście wytłumaczyć powody tej decyzji, porozmawiać i zastanowić się co dalej.
Prezes mówił, że o likwidacji oddziałów poinformował już przedstawicieli marszałka województwa, a jego współpracownicy spotkali się w terenie z włodarzami gmin. - Jak tylko podjęliśmy działania informacyjne, to uzyskaliśmy informacje od kilku firm transportowych, że są zainteresowane wejściem na rynek i zainteresowane naszą ofertą sprzedaży majątku czyli baz autobusowych, autobusów i przejęcia kierowców. Zainteresowanie jest, więc mamy nadzieję, że rozmowy przyniosą rozwiązanie. Co z tego wyniknie zobaczmy.
Prezes równocześnie zapewnił, że Arriva zapewni pracę wszystkim zwalnianym kierowcom w Polsce, Czechach czy na Słowacji, zapewniając im m.in. zakwaterowanie i koszty dojazdu do pracy na okres dwóch lat.
Czekając na ustawę...
Obowiązek dowozu dzieci do szkół spoczywa na gminie, a np. w samej gminie Ustrzyki Dolne dojeżdża ich 630. Tylko w gminie Ustrzyki Dolne na bilety w 2016 roku wydano ok. 0,5 mln zł. Jednym z rozwiązań jakie mogą teraz podjąć gminy, jest wspólne ogłoszenie przetargu na dowóz dzieci, jednak w gimbusach nie wolno przewozić innych pasażerów. - Przetarg możemy ogłosić na 3 lata, tak by przewoźnik miał pewną gwarancję. Gmina Ustrzyki Dolne, Czarna i Lutowiska to jakby całość, jesteśmy z sobą połączeni komunikacyjnie, a nasze dzieci uczą się w tych gminach. Podobna sytuacja jest w Olszanicy i w Solinie - mówił burmistrz Romowicz.
Renata Szczepańska wójt Cisnej zaznaczyła, że odejście Arrivy i poszukiwanie nowego przewoźnika, jest wyjątkowo niekorzystne w tym momencie, dlatego, że rząd obecnie pracuje nad ustawą o publicznym transporcie zbiorowym, która m.in. obliguje samorządy do finansowania transportu. - Może Arriva zostałaby jeszcze przez rok, a gminy w tym czasie ułożyłyby strategię – proponowała wójt. Dodała też, że latem w Bieszczadach jest sporo transportu, a przewoźnicy są dostępni w zasadzie „na telefon”. - To jest niby fajne, ale podjeżdżają 5 min przed autobusem kursowym i zabierają klientów.
Przejęcie rynku po Arrivie to długotrwały proces i nie da się tego zorganizować w 4 miesiące. Dodatkowo problemem Bieszczadów jest to, że jest to duży rynek, z najmniejszą gęstością zaludnienia – trasy są długie, a jeździ na nich niewielka ilość osób. Latem turystów jest sporo i wtedy często nie mieszczą się w jeden autobus kursowy, natomiast zimą zostają tylko miejscowi. - To położyło nasz transport, a do tego konkurencja jest często nieuczciwa – dodał prezes Halupczok. - My lejemy do baków legalne paliwo, każdy z pasażerów dostaje bilet i jeździmy zgodnie z rozkładem i to się zderza z rzeczywistością. Od lat ponosimy tu wielomilionowe straty. Nie da się naprawić spółki, która prowadzi działalność deficytową, a decyzję o odejściu z tego rynku zatwierdziła już rada nadzorcza i jest nieodwracalna. Mała firma może sobie jednak z tym poradzić.
- Rzeczywiście trudno nam będzie znaleźć przewoźnika, ze świadomością tego, że pół roku będzie funkcjonował na starych zasadach, bo później nastąpi zmiana ustawy, a rząd już pracuje nad kolejnymi zmianami – dodał burmistrz Romowicz.
Niech rząd dotuje pekaesy, jak dotuje PKP
Wójt Olszanicy Krzysztof Zapała zaproponował by przedstawiciele gmin wykluczonych z transportu publicznego zmobilizowali się i pojechali na rozmowy do wojewody. - Musimy nagłośnić problem, poinformować o nim media i posłów, bo to pierwszy taki przypadek w kraju. Prawda jest taka, że skoro PKP jest dotowane z rządu, to transport publiczny, szczególnie tam, gdzie nie jeżdżą pociągi też powinien być – przekonywał wójt.
Wójt Domaradza z powiatu brzozowskiego Jan Kędra przyznał, że prawo odnośnie transportu, które obowiązuje w kraju jest złe i już dawno powinno zostać zmienione. - To samorządy powinny decydować o ilości przewoźników, bo u nas jak usłyszeli, że Arriva się wycofuje to już podnieśli ceny o 50 gr - mówił wójt. - Transport jest podstawą rozwoju poszczególnych gmin, a nie każdy z naszych mieszkańców ma samochód, ale każdy powinien mieć możliwość dojazdu. - Bez zmiany prawa nic się nie zmieni – poparła go wójt Szczepańska.
- Wolny rynek, to fikcja. To nie wolny, ale dziki rynek, który teraz zamyka nam komunikację – dodał wójt Olszanicy. - Mogę powiedzieć na przykładzie prawie odciętej od komunikacji Paszowej, gdzie ludzie starsi zostali praktycznie pozbawieni transportu. Trzeba pojechać na rozmowę do wojewody i przedstawić nasze stanowisko, bo czasu jest bardzo mało. Może być tak, że zostaniemy zmuszeni sami zorganizować sieć transportową i może faktycznie trzeba będzie przygotować przetargi.
- Rzeczywistość wygląda tak, że przez problemy z dojazdem duża grupa uczniów szkół średnich nie pójdzie do ustrzyckich szkół, wybierając te z internatem np. w Sanoku czy Krośnie – dodawał burmistrz Ustrzyk Dolnych.
Mają mniejszy problem, ale się solidaryzują
W dyskusji wziął udział również wicestarosta brzozowski Janusz Draguła. - Nas ten problem nie dotyka tak mocno jak bieszczadzkie gminy, ale solidaryzujemy się z wami i zależy nam by lukę po Arrivie zapełnić. To co jest pozytywne, to to, że Arriva rzeczywiście z dużym wyprzedzeniem dała znać, że odchodzi z rynku. Ważne jest to, by powiaty działały wspólnie i podjęły razem działania co do zmian regulacji prawnej transportu – przekonywał. - U nas ten problem dotyczy tylko pięciu tras i już pojawili się przewoźnicy chętni zapełnić tę lukę. Ze mną skontaktował się przewoźnik z Dębicy, ale mamy kilku lokalnych, którzy dzięki przejęciu linii wzmocnią swój potencjał. Jednak chętnie włączymy się w inicjatywę, by rozwiązać ten problem. Nie ma sensu tworzyć ustaw, które i tak trafią do biurka – dodawał.
Decyzją Arrivy był zdegustowany zastępca burmistrza Sanoka Edward Olejko, który przypomniał, że miasto Sanok czeka na 10 mln dotację, bo licząc na współpracę z Arrivą zaplanowało przebudowę dworca, a wobec zmiany stanowiska Arrivy dotacji może nie dostać.
Ustalono, że w spotkaniu z wojewodą podkarpackim będą uczestniczyć wszyscy starostowie powiatów, które opuszcza Arriva wraz z reprezentantami swoich gmin. Wspólne stanowisko ma przygotować inicjator spotkania Bartosz Romowicz. Stanowisko zostanie rozesłane do poszczególnych gmin i powiatów, które dodadzą swoje propozycje. Informacje ze spotkania samorządowców wojewodzie przekaże obecny na spotkaniu pracownik Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego. Wstępnie ustalono, że spotkanie odbędzie się na początku marca.