Radni powiatu bieszczadzkiego przyjęli plan naprawczy dla ustrzyckiego szpitala. Zakłada on m.in. likwidację oddziału położniczo-ginekologicznego. Ustrzyki szpital ma prawie 21 mln zł długu.
- Jak widzę błędy w tym planie, to mnie szlag trafia – mówiła podczas sesji radna Iwona Holcman, która jako jedyna zagłosowała przeciwko przyjęciu dokumentu. - Chyba czas się wyprowadzić i poszukać pracy w innym mieście – powiedział po głosowaniu ordynator Marek Kęska.
- Co trzy miesiące nas zamykają, już mamy dość – mówiły obecne na sali pielęgniarki i położne. – O likwidacji innych oddziałów się nie mówi, a one też generują straty. Tylko my jesteśmy na czarnej liście, ale to nie dziwne, jeśli za złamanie ręki płaci się więcej niż za poród. Dodatkowo to nas pan starosta pyta, jakie mamy pomysły na ten oddział. To chyba nie jest nasze zadanie. My staramy się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki.
Pielęgniarki przypomniały tragiczną sytuację szpitala w Sanoku. Jego dyrektor poprosił o wpłacanie datków, które miałyby pokryć zadłużenie. Miało ono wynosić ponad 35 mln zł. - Tam też chciano oszczędzić, a pięć lat temu zlikwidowano oddział położniczo-ginekologiczny. Nic to nie dało, a kobiety z Sanoka jeżdżą rodzić do Leska czy Ustrzyk Dolnych – argumentowały położne.
Starosta Marek Andruch przypomniał, że szpital co roku generuje straty. - Za 2017 było to 2 mln zł, za 2018 – już 5 mln zł. Na ten rok mamy już 5 mln zł, a szykuje się strata na poziomie 7-8 mln zł. Kontrakt na szpital opiewa na 8-9 mln zł, a przychody to ok. 18 mln zł, więc są to straty zabójcze dla powiatu, dla którego prawdziwy budżet – nie ten wzmocniony inwestycjami – wynosi 25-30 mln zł.
Starosta dodał, że efektem takiej sytuacji jest ciągłe powiększenia długu szpitala, ponieważ straty były pokrywane z kredytu, który został wzięty w firmie BMF (dawniej Magellan, która współpracowała z ponad 500 szpitalami). - Tempo wykorzystywania tej pożyczki jest takie, że między marcem a grudniem zostało wykorzystane 10 mln zł. Jakbyśmy nadal funkcjonowali w takiej strukturze, to w przyszłym roku trzeba by dołożyć kolejne kilkanaście milionów. Dodatkowo żadna instytucja finansowa nie chce nam udzielić kredytu i żaden zarząd i dyrektor nie zdecyduje się na kolejny kredyt, by finansować stratę, która wzrasta. Za to grożą sprawy karne.
Cały tekst w GB nr 1