Hasłowo to brzmi: połonina do rozbiórki; w istocie idzie o schronisko na Połoninie Wetlińskiej. Chatka Puchatka, najsłynniejsze schronisko w Bieszczadach. Często od marzeń o przekroczeniu progu znanego z legend i pieśni schroniska zaczynały się fascynacje tymi właśnie specyficznymi górami. I to się komponowało.
Specyficznymi, bo niepowtarzalnymi, rozległymi, dzikimi, odludnymi i cichymi. Bezpiecznymi i groźnymi, enklawą biesów i aniołów, krainą łagodności, rezerwatem zakapiorów. Schronisko było jednym z elementów myślenia o Bieszczadach – nie tylko jako realny, wyznaczony do osiągnięcia punkt na trasach wędrówek, ale przede wszystkim jako symbol organizujący wyobraźnię. Kamienne, ongiś drewniane ściany opatrzone szyldem PTTK i GOPR-u pozostaną w pamięci jako tło młodych wówczas twarzy Ulki, Doroty, Lutka czy Józka, choć przecież nie oni jedni całymi latami wkładali w ten podszyty wiatrem dom wiele serca i pracy. To stąd, spod tego spadzistego dachu, w czerwonych ratowniczych swetrach ruszali goprowcy na pomoc ofiarom gór.
Rozbiórka starego, budowa nowego. Bieszczadzki Park Narodowy, właściciel obiektu, czuje się w obowiązku obszernie wyjaśnić wszystkim zainteresowanym motywy swych działań. Oświadczenie dyrekcji BdPN jest tekstem, który uczciwie przedstawia sprawę. Czas zrobił swoje i nastała konieczność... To wiemy i nie ma tu pola do polemiki z kwestią oczywistą, czyli z podjętą przez Park decyzją. Ale... Ale są w oświadczeniu słowa, które dziwią, które niepotrzebnie starają się stworzyć dystans między tym, co jeszcze jest, a tym, co dopiero będzie. O likwidowanym, zasłużonym dla Bieszczadów obiekcie: „(...) rzekoma kultowość czy mityczność Chatki (...)”.
Dlaczego „rzekoma”? Jak można tymi słowami mówić o odczuciach osób, które swój – taki właśnie - sposób postrzegania schroniska pragną w swej pamięci pielęgnować? Przykre. A przecież należałoby raczej życzyć nowemu obiektowi, by owa kultowość i mityczność mogła, możliwie szybko, zagłębić się w surowe jeszcze belki jodły ciosane w pobliskiej Wetlinie. Kpiące słowa o zabytkowości dożywającej swych dni Chatki są zapewne w pełni uzasadnione z formalnego punktu widzenia, ale argumentacja o wielu przeróbkach i rozbudowach prowadzonych przez lata systemem majsterkowania jest dosyć lichej natury. Wawel też przez wieki przebudowywano, a jednak...
Życie toczy się zwyczajnym rytmem. Stare zużywa się, nadchodzi nowe. Sentyment wobec przeszłości nie musi być poczytywany za niechęć wobec nowego. Czytamy w turystycznych przewodnikach: zamek wzniesiony na miejscu wcześniejszego grodziska..., mury miejskie na znacznych odcinkach powtarzają zarys dawnych ziemnych obwałowań..., w podziemiach średniowiecznego kościoła odkryto zarys drewnianej świątyni ... W tym kontekście i zamek, i mury, i kościół wpisują się do kategorii nowego. Turyści z bieszczadzkim stażem, choć łza się im w oku za starą budą zakręci, jakoś tę nową na szczycie prędzej czy później zaakceptują. Młodzi uczynią to bez zmrużenia oka.