Bieszczadzka Ekstremalna Droga Krzyżowa odbyła się w Polanie już po raz drugi, a pomysłodawcą przedsięwzięcia był Kuba Wnuk brat księdza Jarosława Wnuka, dyrektora polańskiej szkoły. Jak sam opowiada, początkowo nie potraktował tej propozycji poważnie, ale przemyślał sprawę i uznał że warto.
Tegoroczna EDK rozpoczęła się mszą św. w kościele Przemienienia Pańskiego w Polanie w piątek 23 marca. Na kazaniu ksiądz Jarosław Wnuk przedstawił postać błogosławionego Augusta Czartoryskiego – salezjanina, patrona trasy. Ksiądz zwrócił uwagę, że błogosławiony nie bez przyczyny został wybrany patronem trasy przechodził on bowiem w swoim życiu swoistą ekstremalną drogę krzyżową. Później było odniesienie do uczestników, by każdy przeżywał indywidualnie swoją EDK i wykorzystał ten czas na spotkanie i rozmowę z Panem Bogiem. Na rozmowę z Panem Bogiem, a nie z innymi uczestnikami, bowiem wszyscy idą w ciszy, nie wolno rozmawiać. Po mszy była chwila na sprawy organizacyjne. Pokazana została wizualizacja multimedialna Google Earth trasy przygotowana przez Daniela Mikruta, a uczestnikom rozdano rozważania, opaski odblaskowe i pamiątkowy znaczek.
W tym roku poziom trudności był o wiele wyższy, a warunki naprawdę super ekstremalne. Ciężko powiedzieć ile osób dotarło ostatecznie, a wyruszyło ponad 30. Jak mówią wszyscy uczestnicy trasa była trudna - śnieg, lód, ujemna temperatura - ok -7.
Tegoroczna trasa to tylko 35 km, w ubiegłym roku było więcej – ok. 44-45 km, lecz w tym roku jednak było dużo trudniej co podkreśla wiele osób.
- Mimo wszystko to było piękne przeżycie - stwierdził Daniel Mikrut, organizator BEDK. - To możliwość indywidualnej rozmowy z Bogiem, to przełamywanie własnych granic poprzez rozmowę z Bogiem. Jednak ból, który towarzyszy podczas tak długiej i ciężkiej trasy, to nieodłączna część drogi krzyżowej, ale ten ból otwiera człowiekowi oczy, uczy pokory. EDK to indywidualne spotkanie z Bogiem. Doświadczamy zwątpienia, ale to dzięki modlitwie podnosimy się i idziemy do przodu. EDK to takie całe nasze życie w pigułce. Zdajemy sobie sprawę gdzie są nasze granice wytrzymałości, ale dzięki modlitwie jesteśmy w stanie je przesunąć.
Jak podkreślał Daniel Mikrut, motywacją są z pewnością intencje z jakimi idzie zawsze uczestnik EDK. - Jak ktoś to ładnie powiedział: Ateiści mówią „nadzieja umiera ostatnia”. Katolicy natomiast powiedzą: „z Panem Bogiem Nadzieja nie umiera Nigdy”. Dzięki takiej postawie EDK może przejść każdy, mniej lub bardziej przygotowany fizycznie. To tylko kwestia psychiki w jego odczuciu – mówił.
Słowa te potwierdza Józefa Mikrut, która nigdy nie chodziła na dłuższe wycieczki, a w trakcie ubiegłorocznej EDK przeszła 30 km, a na tegorocznej całość trasy. To właśnie modlitwa daje siłę w chwili załamania i opadania z sił i zdanie sobie sprawy że trzeba dalej powierzyć się w opiekę Bogu, aby dojść bo ludzkich sił już po prostu nie starcza. Józefa w zeszłym roku szła z ważną intencją dotyczącą swojej rodziny, mimo że przeszła większość trasy uznała, że tej trasy nie zaliczyła i że jej prośba nie zostanie wysłuchana. W tym roku więc zawzięła się w sobie i przeszła całość dla siebie i dla swojej rodziny. Po zakończeniu na modlitwie w cerkwi z oczu same popłynęły łzy szczęścia i wzruszenia.
(Cały tekst w GB nr 7)
FOT. HANNA MYSLIŃSKA