Długi weekend trwa. Turyści do Soliny zjechali tłumnie i dobrze, jesteśmy przecież rejonem turystycznym czyli korzystający z pieniędzy wydawanych u nas przez turystów właśnie. Przyjechali, zaparkowali, poszli.
Na przykład wzdłuż drogi na Zabrodzie wiodącej zaparkowali. Kołami na trawie, na kaczeńcach i tych białych, malutkich kwiatkach, które rozświetlają nam dzisiejszy, pochmurny dzień. Kiedy już wycofają swoje auta, iść poboczem na spacer po tej zrośniętej krzewami i kwitnącymi teraz drzewami okolicy. Czemu? Ano temu, że pozostawione na trawie wgłębienia po kołach wypełnią się wodą, tworząc niemożliwe do przejścia błotniste kałuże.
A niby gdzie mają parkować skoro trawa dookoła i te kaczeńce żółte i te małe białe z płatkami też - zapyta ktoś mniej kochający przyrodę niż ja. Nie wszędzie - odpowiem, nie ma ich już dwa metry od ostatniego w szeregu samochodu, gdzie parking się duży rozciąga, który spełnia wszystkie warunki zgodnie z przepisami ruchu drogowego: utwardzona powierzchnia, odpowiednie oznaczenia itd. Pozostawienie na nim auta kosztuje 20 zł, prawie tyle, ile dwie zapiekanki na deptaku przy Zaporze. Bez wątpienia rezygnacja z kalorycznej zapiekanki na rzecz parkingu byłaby o wiele zdrowsza dla kierowców, dla kaczeńców i tych małych, z białymi płatkami też...
FOT. MIRA ZALEWSKA