W środę w południe, w Ustrzykach Dolnych, odbędzie się protest przeciwko odebraniu bieszczadzkim powiatom karetki specjalistycznej typu „S”. Pracownicy wojewody postanowili, że na dwa powiaty będzie dyżurować jedna karetka przystosowanych do działań w stanach nagłego zagrożenia życia.
Protest w Ustrzykach Dolnych organizują politycy partii .Nowoczesna. W piśmie przesłanym do redakcji Gazety Bieszczadzkiej Krzysztof Feret, rzecznik prasowy podkarpackiej .Nowoczesnej informuje:
„Pierwszy kwartał 2017r. przyniósł niepokojące wiadomości o planowanym ograniczeniu mieszkańcom Bieszczadów oraz przebywającym tam turystom, dostępu do ważnych usług publicznych, za których organizację ustawowo odpowiedzialne są władze gmin i powiatów na terenie Bieszczadów oraz Wojewoda Podkarpacki. Najpierw dowiedzieliśmy się, że jedyny w powiatach bieszczadzkim i leskim operator publicznego transportu, który honoruje ulgi ustawowe - Arriva Bus Transport Polska Sp. z o.o. - zamierza zakończyć swoją działalność na Podkarpaciu z dniem 1 lipca 2017r. Na razie nie wiadomo kto i na jakich zasadach miałby wypełnić lukę po dotychczasowym przewoźniku. Kolejna zła informacja przyszła od urzędników Wojewody Podkarpackiego, odpowiedzialnych za tworzenie Planu Działania Systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne dla Województwa podkarpackiego. Postanowili oni zmniejszyć w Bieszczadach liczbę dyżurujących karetek, przystosowanych do działań w stanach nagłego zagrożenia życia, czyli tzw. karetek typu „S”.
Do tej pory, mieszkańcy powiatów: bieszczadzkiego i leskiego oraz turyści odwiedzający Bieszczady, mogli w nagłych wypadkach liczyć na szybką pomoc dwóch zespołów karetek typu „S”, będących w ciągłej gotowości do wyjazdu przez cały rok oraz sześciu karetek podstawowych (typu „P”), z których jedna (w Ustrzykach Górnych) dyżurowała ciągle przez 182 dni w roku, pozostałe zaś przez cały rok. Wspomniana nowelizacja planu systemu ratownictwa medycznego na Podkarpaciu zakłada, że na dwa powiaty (leski i bieszczadzki) będzie przypadać tylko jedna specjalistyczna karetka (typu „S”). Powiat bieszczadzki będzie więc jedynym w powiatem Polsce bez karetki typu „S”, Lesko zaś - jedynym miastem w kraju, które ma szpital z oddziałem ratunkowym bez zespołu wyjazdowego „S”. Jedyna karetka typu „S”, która wg nowego planu pozostanie w Bieszczadach, ma stacjonować w Olszanicy. Całość będzie koordynować nowo utworzone Bieszczadzkie Pogotowie Ratunkowe w Sanoku.
Przedstawione zmiany budzą uzasadnione niezadowolenie i złość mieszkańców gmin wokół Leska i Ustrzyk Dolnych. Już na początku marca br. Rada Miejska w Lesku wysłała do Wojewody Podkarpackiego pisemny sprzeciw, w którym m.in. napisano że „…likwidacja zespołu „S” w Lesku oraz w Ustrzykach Dolnych i zastąpienie jednym zespołem w Olszanicy, spowoduje znaczne wydłużenie czasu dojazdu zespołu specjalistycznego („S” z lekarzem) do pacjentów w gminie Lesko oraz Ustrzyki Dolne, a także wszystkich miejscowości oddalonych o więcej niż 10-15 km od Olszanicy, z gmin Baligród, Czarna, Lutowiska, Polańczyk…”. Interpelację z bardzo konkretnymi pytaniami w tej sprawie, skierował do Ministra Zdrowia także poseł Mirosław Suchoń z Nowoczesnej. Protestują również sami mieszkańcy. członkowie leskiej Nowoczesnej oraz komitet społeczny, zorganizowali w tym mieście manifestację uliczną 8 kwietnia br. Uczestnicy skandowali –„nie zabierajcie nam karetki” – adresując ten apel do Wojewody Podkarpackiego.
W tym tygodniu odbędzie się kolejna manifestacja – tym razem na Rynku w Ustrzykach Dolnych, 26 kwietnia o godz. 12.00. Akcja obywatelska organizowana jest przez Romana Bzdyka z Nowoczesnej, wspieranego przez podkarpackie struktury tej partii.
Protestujący mówią jasno, że nie sprzeciwiają się samej idei zmian organizacyjnych w pogotowiu ratunkowym, stanowczo nie mogą się jednak zgodzić na obniżenie zdolności bieszczadzkiego pogotowia do skutecznego i szybkiego ratowania życia ludzi w sytuacjach, gdy czas dojazdu i podjęcia czynności ratunkowych przez odpowiedni zespół medyczny w odpowiednio wyposażonej karetce, ma decydujący wpływ na to czy pacjent przeżyje. „Ani służby wojewody, ani tym bardziej sam wojewoda, nie mogą podejmować decyzji w tak wrażliwej sprawie bazując jedynie na statystyce, czyli suchych wskaźnikach, które są miarodajne dla obszarów o znacznie większej gęstości zaludnienia niż Bieszczady i przez to - ze znacznie krótszym czasem dojazdu do pacjenta. Bieszczady mają tu swoją specyfikę, a jej niedostrzeganie to zwykła bezmyślność i chęć załatwienia sprawy na skróty…” – twierdzą organizatorzy protestu.
Decyzja leży więc w rękach Wojewody Podkarpackiego i to jego postawa rozstrzygnie ostatecznie o tym czy będą kolejne protesty oraz czy mieszkańcy i turyści będą się czuli w Bieszczadach bezpiecznie.”