W ramach Solińskiego Lata odbył się koncert z nowego cyklu „Gwiazdy pod Gwiazdami”, w którym gwiazdą wieczoru był Rafał Brzozowski. Imprezę poprzedzał Piknik Owocowo-Warzywny w ramach europejskiego programu „Owoce i warzywa w szkole”.
Sam koncert był mocnym nawiązaniem do majowej imprezy „Bieszczadzkie Granie”. Gwiazdę wieczoru Rafała Brzozowskiego, wsparła i rozgrzała silna reprezentacja bieszczadzkiej sceny muzycznej. Jako pierwszy wystąpił Duet Gajda z Olszanicy, który na swojej stronie internetowej informuje, że gra „muzykę karpacką, która zawiera zróżnicowane podłoże kultur wielu narodowości, jakie dawniej zamieszkiwały tereny bieszczadzkich gór, a są to melodie: łemkowskie, bojkowskie, żydowskie, słowackie, góralskie.” Rodzeństwo Gajdów od pierwszego numeru podbiło serce widowni swoim żywiołowym występem, a kiedy kończyli występ „Karczmareczką”, publiczność nie chciała im dać zejść ze sceny.
Następnym zespołem była Strefa 50, i choć nie jest to zespół z naszego regionu, to jednak wykonuje utwory związane z nim tematycznie oraz mentalnie. Strefa 50 weszła na dobrze przygotowany przez poprzedników grunt, i rozpaliła widownie do czerwoności. Atmosfera była tak gorąca, że zaczęły znikać grube kurtki i bluzy. Po przedłużonym o 20 minut występie zespołu publiczność nie chciała go wypuścić ze sceny.
Kolejnym wykonawcą był finalista programu „Must be the music” Michał Matuszewski z zespołem. Wykonał on znane z tego programu utwory, od razu kiedy tylko rozpoczął swój występ było słychać gromkie brawa oraz krzyk owacji. Niestety jego występ był krótki ze względu na przedłużony występ poprzedników. Mimo sprzeciwu widowni prowadzący nie pozwolił na przedłużenie jego występu. Następnie na scenie pojawił się zespół Polaryzacja. Jego liderem jest Michał Wójciak, którego publiczność kojarzy z duetu Michał i Grzesiek. Historia zespołu jest dość krótka, bo ma zaledwie rok, jednak doświadczenie muzyków to już przeszło 20 lat. Zespół który pominąłem przez własną nieuwagę oraz pośpiech, przy okazji artykułu o Bieszczadzkim Graniu, a który teraz serdecznie za to przepraszam, pokazał klasę na światowym poziomie. Obserwując ich występ bezpośrednio z pod sceny czułem się jak oglądając koncerty Dżemu z lat 90. Była to sama kwintesencja, czuć było emocje artystów które przenosiły się na widownie, za pomocą membran wielkich głośników. Charyzmatyczny głos oraz osobowość lidera skazuje ten zespół na nieuchronny sukces.
Na tak przygotowanym gruncie ciężko jest dać plamę, choć nie ukrywam iż jest to możliwe. Kilkukrotnie byłem świadkiem, kiedy gwiazda wieczoru przyjeżdżając do małej miejscowości dawała słabsze show, niż supportujące ją zespoły, olewając małomiasteczkową publiczność. Na szczęście tym razem było inaczej i Rafał Brzozowski dał konkretne spektakularne show. Nie zabrakło największych hitów artysty takich jak „Tak blisko”. Publiczność oszalała na jego punkcie, amfiteatr w Polańczyku pękał w szwach, a dzięki zapobiegliwości organizatorów również Ci, którzy stali nieco dalej mogli podziwiać występ na telebimie. Cała góra ponad amfiteatrem została wypełniona aż po samą drogę! Rewelacyjna gra świateł, nagłośnienie oraz artysta sprawili że widzowie mogli czuć się nie gorzej niż w amfiteatrze w Opolu czy Operze Leśnej w Sopocie. Sam występujący robił ze sceny bardzo dobre wrażenie utrzymując nieustanny kontakt z publicznością, na szczególną uwagę zasługuje również choreografia oraz jego ruch sceniczny, który najpewniej zawdzięcza Tańcowi z Gwiazdami! 100 procentowy profesjonalizm, oraz poważne podejście do sprawy, przełożyło się na wspaniały występ, który będzie można wspominać latami.