Wczoraj Bieszczadzkim środowiskiem artystycznym wstrząsnęła wiadomość o śmierci Michała Giercuszkiewicza „Giera” - byłego perkusisty zespołu bluesowego Dżem. Gier po ciężkiej chorobie odleciał na Niebieskie Połoniny.
Legendarny perkusista zespołu Dżem zmarł w poniedziałek 27 lipca, w wieku 66 lat – przekazała za pośrednictwem mediów społecznościowych Śląska Grupa Bluesowa. Bębniarz karierę muzyczną rozpoczął w latach 70. w zespole Apogeum, a następnie wraz z Ryszardem Riedlem współtworzył większość znanych utworów grupy Dżem. Mieszkańcy Bieszczad i turyści znają go z koncertów ze Śląską Grupą Bluesową, z którą zaczął grać w 2003 roku. Grał też w zespołach Kwadrat, Bezdomne Psy, SBB, Krzak oraz Elżbietą Mielczarek i Józefem Skrzekiem.
Muzyk od lat dziewięćdziesiątych mieszkał w Bieszczadach. Najpierw u Krzysztofa Brossa, gdzie uciekając przed przeszłością pomagał m.in. przy sianokosach, później na Wyspie Skalistej, a następnie w zatoce Teleśnickiej na zbudowanej przez siebie tratwie. - Ostatnio miał już jednak lepszą, „nowocześniejszą”, tuż przy Werlasie, w której była nawet skromna łazienka - mówi jeden z jego bieszczadzkich przyjaciół Pustelnik Jano. - Kiedy przychodziłem do niego, to zawsze częstował mnie pachnącą dymem herbatą, która spokojnie wędziła się na palenisku i puszczał na starych odtwarzaczach hippisowską muzykę. Pamiętam jak kiedyś, chyba znalazł błąd w grze jednego perkusisty, potrafił wyłapać każdy – nawet u najlepszego muzyka – uśmiecha się na to wspomnienie Jano.
Muzyk zawsze chciał mieszkać blisko natury, w jedności z przyrodą, by uciec od śląskiego zgiełku w którym się wychował. - Kiedyś opowiadał jak wyszedł na „ganek” swojej tratwy, a kilka metrów od niego zebrały się wilki. Patrzyli na siebie długo, nie uciekały... Wyczuły w nim dobrego człowieka – bo był naprawdę dobrym człowiekiem. Był dobry, życzliwy i gościnny – podkreśla Jano.
Gier był bohaterem wielu filmów. Jeździli do niego dziennikarze i fotoreporterzy z całego świata. - Nigdy nie robił z siebie gwiazdy, był normalny. Zawsze kulturalny, na poziomie, wiedział co powiedzieć i nie przeklinał do kamery - chociaż jako muzyk i perkusista musiał się hamować – żartuje Jano. - Na tratwie odwiedzał go Józek Skrzek, tam przecież nagrywali Suitę Bieszczadzką – no i chyba najważniejsza z jego przygód muzycznych – miał okazję zagrać na jednej scenie z legendą bluesa BB Kingiem. Chociaż wspominał też, że kiedyś wypił i „jabola” z muzykiem z Black Sabbath - śmieje się Jano i dodaje, że Gier jest również ozdobą jego wielu albumów fotograficznych o Bieszczadnikach.
Gier był jedną z największych indywidualności polskiej sceny muzycznej, charyzmatycznym perkusistą i żywą legendą bluesa. - Ale najważniejsze, że był bardzo lubiany. Pewnie przez swoją skromność i wrażliwość. Niestety góry zostają, a ludzie odchodzą – kończy wspomnienie o Gierze Jano.
Muzyka żegnają przyjaciele muzycy. Józef Skrzek zamieścił ich wspólne zdjęcie z podpisem „Żegnaj przyjacielu”. „Mam w sercu kolejną wielką ranę... brak słów...” - napisał na FB Leszek Winder. „Był jednym z niewielu, skazanych na bluesa”... Żegnaj Przyjacielu...” - pożegnał go zespół Dżem.
Gier do końca swojego życia grał – nigdy nie porzucił muzyki. Ostatnio pracował nad dwupłytowym solowym albumem „Wolność”, który udało mu się wydać w czerwcu.
Muzyk nigdy nie ukrywał, że życie rockmana odbiło się nie tylko na jego życiu osobistym, ale też i na zdrowiu. Ciężko chorował i ostatnie tygodnie przed śmiercią spędził w szpitalu. Zmarł 27 lipca w wieku 66 lat. Pogrzeb muzyka odbędzie się w piątek o godz. 13 w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach (więcej informacji na FB Michał „Gier” Giercuszkiewicz oraz FB Śląskiej Grupy Bluesowej).
Obszerne wspomnienie o Michale Giercuszkiewiczu w Gazecie Bieszczadzkiej nr 14 - przypominamy, że nasz dwutygodnik można kupić również w formie PDF.