Była energiczną, wspaniałą kobietą. Mieszkańcy Rybnego w gminie Solina znają ją jako pomocną, pracowitą i zawsze uśmiechniętą dziewczynę. Sześć lat temu jej życie się zmieniło, przez kleszcza. Teraz nie może sama oddychać, leży pod respiratorem, jednak jej rodzina wierzy, że znów stanie na nogi.
Lidia Traciak ma 43 lata. Sześć lat temu życie jej rodziny wywróciło się do góry nogami i teraz znajduje się w stanie krytycznym, przez późno zdiagnozowaną i źle leczoną boreliozę. Lekarze już trzy razy wypisywali jej akt zgonu. Jednak ona ma siłę i wolę walki, wolę życia, a wraz z nią jej rodzina, która nie opuszcza jej na krok i wierzy, że pani Lidka wróci do zdrowia.
Patrząc na leżącą pod respiratorem Lidię Traciak, nikt nie powie, że ma za sobą tak ciężkie przeżycia. To, że jest w tak dobrym stanie zawdzięcza jednak tylko ciężkiej pracy swojej rodziny, bo żaden ze szpitali nie podjął się leczenia.
Pani Lidka 6 lat temu była osobą aktywną, uśmiechnięta i zawsze chętną do pomocy. Działała w radzie parafialnej, śpiewała w chórze, organizowała procesje Bożego Ciała i była radną w gminie Solina i pomagała każdemu, kto się do niej zwrócił z prośbą o pomoc.
- Lidzia była naprawdę wspaniała, ja jestem sołtyską, ona była radną. Bardzo dobrze się nam współpracowało – mówi Krystyna Wronowska, sołtys Rybnego. - Dla wszystkich znalazła czas. Pomagałyśmy razem, innym biedniejszym rodzinom. Dodatkowo wciąż zajmowała się swoją mamą, która choruje na alzheimera. Jako radna była niesamowicie aktywna. Była zawsze uśmiechnięta. Szkoda, że była radną tylko jedną kadencję, że taka choroba ją dopadła, bo na pewno pomogłaby jeszcze wielu osobom.
Nie potrafili znaleźć przyczyn
- Na początku w ogóle nie przypuszczaliśmy, że jej choroba może mieć związek z kleszczem - opowiada Krzysztof Traciak, mąż pani Lidki. - Pierwsze objawy zaczęły się od problemów neurologicznych. Zaczęły się problemy z pamięcią, koncentracją, czasem zapominała co chciała powiedzieć. Lekarze stwierdzili, że jest uszkodzony nerw strzałkowy, bo zaczął się problem z nogą, stopa jej opadała.
Państwo Traciak najpierw trafili do lekarzy do Łodzi, gdzie na początku zaproponowano przeszczep nerwu, a później odbarczanie. - Później lekarz stwierdził spastyczność nóg (nieprawidłowe napięcie mięśni przyp. red). Z Łodzi trafiliśmy do Przemyśla. Tam potwierdzono spastyczność, ale doszła do tego jeszcze polineuropatia aksonalna (uszkodzenie wielu nerwów przyp. red.) i zaczęliśmy leczenie. Podczas kolejnej wizyty w Przemyślu, żona powiedziała lekarce, że ma jeszcze problem z lewą ręką, więc wykluczono polineuropatię i skierowano nas do Warszawy do kliniki na Banacha, gdzie lekarka, bez jakichkolwiek badań stwierdziła, że jest to stwardnienie zanikowe boczne. Taka łatka się za nami ciągnęła przez wiele lat – opowiada pan Krzysztof.
Stan żony pana Krzysztofa z dnia na dzień się pogarszał. Miesiąc czasu, po wizycie w warszawskim szpitalu pani Lidia, nie mogła już nawet chodzić o kulach i musiała usiąść na wózku inwalidzkim. - Były zaniki mięśni, jedna noga była zimna, a druga gorąca, później w zasadzie było to czuć na całym ciele -wspomina dolegliwości żony pan Krzysztof. (...)
Prosiła bym ją leczył
Przypadek pani Lidki jest bardzo ciężki. Potrzebne są pieniądze na rehabilitację, leki i suplementy. - Na dziś dzień nie wiem co nam potrzeba jeśli chodzi o leki. Żona od maja 2016 roku leży, pasowałoby zrobić tomografię i rezonans. Marzę o tym, by mieć z nią kontakt, by mówiła. - Dla niektórych lekarzy byłoby najłatwiej bym ją odłączył. Mówią, że się uparłem, że ją meczę. Myśmy całe życie byliśmy razem, lekarze w twarz jej mówili, że umrze, była tego świadoma, ale prosiła bym ją leczył i do dzisiaj chce walczyć. Jej stan zdrowia jest dla lekarzy zagadką. Do naszych lekarzy nie mam pretensji, domowa opieka jest w porządku. Jednak u medyków z „wyższej półki” jest spisana na straty, a my walczymy – mówi pan Krzysztof.
Wokół pana Krzysztofa wciąż jednak są osoby życzliwe, które chcą mu pomóc. Kilka tygodni temu zjawił się u niego Michał Szebestik, który sam choruje na boreliozę. Jego „leczenie” przebiegało podobnie jak „leczenie” pani Lidki. Jednak Michał znalazł lekarza, który pomógł mu stanąć na nogi i teraz sam pomaga chorym na boreliozę. Odwiedził panią Lidkę i jej męża w Rybnem, nagrał film i wrzucił go na youtube, gdzie prowadzi kanał dla chorujących na boreliozę. Dzięki temu odezwało się do rodziny wiele osób, które próbują pomóc w walce z tą chorobą.
Pomagać próbuje też sołtyska Rybnego. - Ja nawet na sesji Rady Gminy Solina zaproponowałam byśmy zrobili zrzutkę, bo w tej rodzinie jest potężna dziura budżetowa. Krzysiek za bardzo nie chciał, ale w końcu się zgodził. Udało nam się zebrać trochę pieniędzy, ale to kropla w morzu potrzeb. Próbowałam namówić nadleśnictwo by przekazali im za darmo drewno, ale powiedzieli mi, że pomagają tylko byłym pracownikom – mówi sołtyska.
Pan Krzysztof z dziećmi zdecydowali się w końcu na zbiórkę pieniędzy przez internet. Na stornie zrzutka.pl (link do strony – zrzutka.pl/rwfemc). Dobrzy ludzie wpłacili już ponad 11 tys., ale to wciąż mało. W imieniu rodziny, prosimy wszystkich, by dorzucili grosz na leczenie pani Lidki. Pan Krzysztof, o tym głośno nie mówi, ale sam pomógł już kilkudziesięciu osobom zdiagnozować boreliozę, bo ludzie wciąż do niego przyjeżdżają i proszą o pomoc. Bieszczady, to specyficzny teren, u nas nie trudno o „złapanie kleszcza”. Pamiętajmy o tym.
historia przebiegu i leczenia choroby Lidii Traciak
Cały tekst w GB 20 - zapraszamy do zakupu PDF