Cudowne źródełko, cerkiewka i mleko – z tego słynie Hoszowczyk. - To rzeczywiście są najważniejsze rzeczy we wsi – mówi Roman Bahłaj, sołtys sołectwa Hoszowczyk. - Ale do nas warto przyjeżdżać jeszcze dlatego, że mamy u siebie wspaniałe widoki i dobrych mieszkańców. To jest wieś sanatoryjna, u nas TIR-y nie jeżdżą.
Hoszowczyk to mała miejscowość, która od Ustrzyk Dolnych położona jest w odległości ok. 3 km. Wcześniej było 8 km, ale do Ustrzyk włączono Jasień. Wieś jest pięknie położona w Górach Sanocko-Turczańskich, pomiędzy masywami Żukowa i Gromadzynia. Przez Hoszowczyk i leżącą obok Równię, prowadzi tzw. obwodnica Ustrzyk.
Maciej Augustyn w artykule „Przyczynek do badań nad osadnictwem dorzecza górnego Sanu, Strwiąża i Wiaru” opublikowanym w „Materiałach Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku” nr 31 podaje, że proces zasiedlania ruszył tu w 1420 roku - „Dobra te znajdowały się w rękach rodziny Hoszowskich, której przedstawiciele pojawiają się stosunkowo często w dokumentach z XV w., następnie znalazły się w wieku XVI we władaniu Tarłów”.
Wieś jest otoczona potokami Strynnik i Pastewnik, które po połączeniu tworzą potok Jasionka. We wsi jest prawie 50 domów i wciąż powstają nowe. Fundusz Sołecki wsi wynosi 12 tys. zł, a w tym roku mieszkańcy przeznaczyli go na zrobienie szamba przy świetlicy oraz elektryki w tym samym budynku. - Wieś zdecydowała, że dla bezpieczeństwa trzeba zrobić elektrykę. Przecież pamiętamy jak spłonęła świetlica w Dźwiniaczu. U nas też trzeba było zrobić, bo ta instalacja ma już kilkanaście lat - mówi sołtys Roman Bahłaj. - Szambo jest już założone, a elektryka ma być zrobiona do końca roku. Zobaczymy jeszcze ile pieniędzy zostanie po założeniu szamba.
Wcześniej wieś pieniądze z Funduszu Sołeckiego przeznaczała na robienie dróg dojazdowych do pól. - Nasza wieś jest jedną z najbardziej produktywnych wsi. Dziennie wyjeżdża od nas ok. 5 tys. litrów mleka w szczycie. Do niektórych osób cysterny przyjeżdżają, bo mają większe hodowle i dlatego mieszkańcy muszą mieć dobrą drogę do pól - mówi stanowczo sołtys, który sam jest hodowcą krów. - Sprzęt teraz jest ciężki, grzęźnie i topi się w błocie. Gospodarze nie mogą dojechać, dlatego te drogi są dla nas takie ważne. Udało się na szczęście ostatnio uruchomić dwie drogi, które były nieprzejezdne. Przydałoby się też drogę z drugiej strony wsi zrobić, za kościółkiem. Tam do jednego z mieszkańców droga przez rzeczkę prowadzi, a on schorowany jest. Ostatnio mu z gminy kładkę porządną w końcu zrobili. Numer jeden Hoszowczyka też nie ma drogi dojazdowej, ale nie wiemy na razie jak to rozwiązać.
Ludzie w Hoszowczyku utrzymują się głównie z hodowli krów mlecznych, bo we wsi jest kilkunastu hodowców oraz jeden hodowca kóz, który produkuje sery. Część osób pracuje w Ustrzykach lub w lesie. Przejeżdżając przez wieś widać, że Hoszowczyk to zadbana, bogata wieś. Wielu rolników ma już gospodarstwa na światowym poziomie. - Pewnie dlatego młodzi od nas tak nie wyjeżdżają za granicę jak w innych wioskach. Dobrze pracują, uczciwie zarabiają - jak cen mleka jest dobra. Tu nikt nie myśli o tym, by brać zasiłki tylko uczciwie pracujemy.
Czego mieszkańcom potrzeba?
Tu odpowiedź jest prosta. Dróg dojazdowych do pól. Mamy kilka głównych dróg dojazdowych, które należałoby utwardzić, przekopać rowy, oczyścić. Do tej pory robiliśmy to częściowo z Funduszu Sołeckiego. Jak wspominałem została zrobiona droga w kierunku źródełka – mówi sołtys Bahłaj. - Jak objąłem funkcję sołtysa, to w Hoszowczyku nie było ani metra asfaltu, a rządzę już trzecią kadencję. Teraz jest asfaltowa droga powiatowa. W zeszłym roku została zrobiona gminna. Droga jest oświetlona, mieszkamy jak w mieście. Brakuje jeszcze z dwie lampy do góry, ale to przyjdzie z czasem - dodaje.
Sołtys wspomina, że jak dróg nie było, to mieszkańcy praktycznie topili się w błocie. - Jedną zrobił naczelnik Podkowski, bo sam ugrzązł w błocie na moście. On też był przesiedlony z naszych terenów i z moim bratem pierwszą maturę zdawał w Ustrzykach. Do cerkwi też prowadzi nowa droga. To burmistrz nam w zeszłym roku zrobił, a ja chciałem położyć asfalt na drodze na cmentarz, ale nie możemy, bo to jest droga parafialna, a nie gminna. A niektórzy potem mówili, że ja z Bogiem się chciałem jednać... A szkoda słów - wzdycha sołtys.
Świetlica wiejska w Hoszowczyku znajduje się w pięknym, starym, najprawdopodobniej pożydowskim domu. - Przydałoby się też przy naszej świetlicy dobudować pomieszczenie gospodarcze. To jest drewniany dom jednorodzinny. Są tu tyko dwa pomieszczenia i kuchnia. Nie ma nawet toalety, to stare budownictwo. Nie mamy gdzie chować ławek i stołów. Szkoda, aby gniły - mówi sołtys.
W holu świetlicy młodzież ma siłownię. - Ten sprzęt dla młodzieży kupiła moja córka, która mieszka w Monachium. Młodzież bardzo często przychodzi tu i ćwiczy. Dostają tylko klucz do holu, ale toaleta by się im przydała – mówi sołtys. - Sprzęt do świetlicy zakupiliśmy między innymi z dofinansowań unijnych. Mamy nową lodówkę, patelnię elektryczną, nową kuchnię gazową, do tego jakieś termosy. Meble dostaliśmy z Rzeszowa, śmieję się, że stoły mamy z województwa.
Obok świetlicy jest boisko i plac zabaw, które powstały dzięki pieniądzom z Funduszu Sołeckiego. Sołtys mówi, że będzie trzeba na plac zbaw w przyszłości dokupić kilka przyrządów dla najmłodszych.
Ludzie zaczynają się budować, rodziny zakładają, to jest wieś sanatoryjna. Do nas TIR-y nie jeżdżą, bo nie ma gdzie nawrócić - dodaje z uśmiechem.
W Hoszowczyku nie ma OSP. - Mamy natomiast Koło Gospodyń i zespół „Oratyk”. Zespołem zajmuje się moja żona Zofia, ja im tylko udostępniam świetlicę. W zespole śpiewają nie tylko nasi mieszkańcy, bo mamy członków zespołu nawet w Brzegach czy w Ustrzykach. Zespół był założony w Krościenku, stąd jego nazwa od góry Oratyk. Ale tam zrezygnowano z prowadzenia, więc przenieśli się do nas. Mamy pana grającego na harmonii, którą zakupiliśmy, mamy dodatkowego pana, który gra na organach, a śpiewa też u nas pan Bulwan z Ustrzyk. Pięknie śpiewają, serce rośnie. Nagrywali nawet płyty, dostają nagrody na konkursach.
W Kole Gospodyń Wiejskich w Hoszowczyku jest sześć pań, może niewiele, ale starczy. - Panie połączyły to trochę z zespołem. Przewodniczącą KGW jest Barbara Skwara. Kiedyś nasze panie organizowały Święto Mleka i różne spotkania we wsi. Teraz trochę słabiej to działa, ale to przez przykre przypadki losowe - opowiada sołtys.
Sołtys Bahłaj z uśmiechem wspomina „Święto Mleka”, na które cała okolica się zjeżdżała. - Była na-prawdę świetna zabawa, wszyscy chwalili. W tym roku nie było, bo niektórzy mówili, że się za mocno przez to promuję i później wygrywam wybory. Ale to chodziło o to, by wieś skłócić. Mieli pretensje, że zmieniłem Fundusz Sołecki. Chciałem dać pieniądze na dokończenie drogi do góry - około 50 m asfaltu brakowało i by na całej wsi była. Okazało się jednak, że to droga powiatowa i z Funduszu nie można jej zrobić. Do końca składania wniosku w urzędzie w Ustrzykach było dwa dni. Pogadałem z Radą Sołecką i zdecydowaliśmy, że dajemy jednak asfalt na dół, bo tam też brakowało. Później były pretensje, że zniszczyłem protokół, że bez ze-brania zrobiłem... Tak mnie w jednej gazecie opisywali, ale mnie tu ludzie znają. Od 1951 roku tu mieszkam, w Ustrzykach i Hoszowczyku do szkoły chodziłem. A protokół podarłem, bo był już nieważny, a do gminy trzeba było dać nowy. Podarłem i wyrzuciłem, po co komu, a sąd ostatecznie umorzył postępowanie - podsumował z uśmiechem sołtys. - Wotum zaufania podczas ostatniego głosowania dało mi 46 osób, a przeciw było 28. To już jednak moja ostatnia kadencja. Nie mam już siły się dłużej szarpać. Jak chcą, to niech wybiorą teraz innego sołtysa.
Ciężkie czasy ale bogata historia Hoszowczyk to kolejna z wsi w gminie Ustrzyki Dolne z bogatą i dramatyczną historią. W latach 50. w ramach Akcji H-T, przesiedlono tu z okolic Sokala na Ukrainie kilkanaście rodzin. - Do tej chwili zostało kilka rodzin – opowiada sołtys Bahłaj, który sam pochodzi z rodziny przesiedlonej z Waręża. - Ja pierwszą noc spędziłem w świetlicy na słomie, jako ośmioletni chłopak. Tu w okolicach zasiedlano właśnie ludzi z Waręża, Sokala, Uchnowa, Bełżca, Krystynopola. W 51 roku propaganda sowiecka mówiła, że rząd polski zwrócił się z prośbą o przesunięcie granic do rządu związku sowieckiego, rząd związku radzieckiego przychylnie się ustosunkował i wziął nic niewarte tereny, a nam dał roponośne. Szkoda tylko, że na nic niewartych terenach od razu otworzył kilkanaście kopalni węgla – opowiada sołtys.
Tato Romana Bahłaja hodował pszczoły i do miasta nie chciał iść. - W latach 50. i 60. tu były bardzo dobre pożytki. Zrobił rójkę i z jednego ula wziął 50 kilo miodu. Tu wszystko było zagospodarowane. Każda góra była zaorana, był gąszcz ludzi. Hoszowczyk liczył 129 numerów. Tu wszędzie były domy i spółdzielnia produkcyjna - pokazuje sołtys. - Aż pod Żuków, pełno było. Później zostało tylko 19 numerów, nie było drogi, więc ludzie uciekali ze wsi, a opuszczone domy sprzedawali na opał. Kiedyś była taka ostra zima, że musieliśmy tunele kopać, by wyjść z domu – wspomina sołtys Bahłaj. -Mama moja mówiła, że nas na Sybir wywieźli.
Sołtys wspomina też, że kiedyś znaleźli z rodzeństwem za strzechą jedną nartę. - U nas były równiny i na nartach się nie jeździło, więc mieliśmy zabawę. Z tej góry za świetlicą zjeżdżaliśmy. Później się nam złamała, ale wtedy znaleźliśmy drugą - mówi z uśmiechem sołtys. - Po pewnym czasie nauczyliśmy się je sami robić, w ziemniaka wsadzaliśmy, wyparzaliśmy, zmiękczało się i zginało czuby.
Sołtys wspomina, że to były ciężkie czasy, ale rodzicom dzieci udało się dobrze wykształcić. - Mój średni brat z Hermaszewskim na jednym roku był w szkole, a na Żukowie na szybowcach latał. Brat najstarszy poszedł do szkoły oficerskiej i był zastępcą szefa sztabu wojsk lotniczych, doktorem nauk i pułkownikiem. Generała mu nie dali, bo tato do partii się nie zapisał. A ja byłem kiedyś mistrzem powiatu ustrzyckiego w szachach. Mózg mam ćwiczony i dobrze inni mówią, by dzieciom komputery zabrać i w szachy uczyć grać. W szachy grałem od dziecka i mój najstarszy brat, jak nie mógł z kimś wygrać, to brał mnie i ja mu dawałem mata – śmieje się sołtys.
Tato sołtysa Bahłaja był z zawodu kowalem. - W pewnym momencie, jak na Równi zakładali spółdzielnię, to okazało się, że im kowala brakuje. Dawali mu mieszkanie koło kombinatu, ale on nie chciał. Teraz mówię, że dobrze zrobił.
Sołtys mówi, że chociaż okolica przepiękna, to z Hoszowczyka wszędzie było daleko. - Najbliższą drogę do Ustrzyk, to przez Gromadzyń mieliśmy i wychodziliśmy obok dworca. A jak tato czasem o czymś zapomniał, to musiał wracać 45 minut w jedną stronę. Ale żył długo. Ja też się dobrze czuję jak na swoje lata i pewnie tę odporność zawdzięczam użądleniom pszczół. Jak byłem młodszy, to przy pasiece pomagałem i raz miałem 50 użądleń. Inny człowiek by zmarł, a ja już nawet nie puchłem. Pewnie dlatego nie mam też żadnych chorób reumatycznych.
Sołtys wspomina też czasy, kiedy jako młody chłopak krowy pasał. -Teraz się śmieje, że temu co wymyślił pastuch elektryczny, to można by nagrodę Nobla dać. Ale kiedyś to był inny klimat na wsi... Wszyscy młodzi na łąkach byli, dziewczyny śpiewały, chłopaki do nich podchodzili, a my jako dzieciaki to im przeszkadzaliśmy i krowy straszyliśmy - wspomina z uśmiechem. - Chociaż moje krowy teraz same do domu wracają, a jak ich czasem za długo nie ma, to siadam na ciągniczek, wyjeżdżam na górkę i im się pokazuję, a one od razu wracają. Krowami się jednak należy opiekować na okrągło. Nawet przez to nam z żoną wczasy w Arłamowie przepadły - żartuje sołtys.
Okazuje się, że sołtys Bahłaj jest z rodu szlacheckiego i pewnie jako je-dyny sołtys w okolicy posiada własny herb. - Mój przodek dostał tytuł szlachecki i herb, najprawdopodobniej za bitwę pod Grunwaldem, a moja rodzi-na jest pochodzenia tatarskiego. Herb wyrzeźbił mi jeden hodowca - artysta z Ustjanowej – mówi sołtys pokazując herb, na którym jest wyrzeźbiony koń i topór. - A o tym, że mam herb, to mi jedna pani ze starostwa przypomniała, bo ja na to nie zwracałem uwagi. Jej ojciec był historykiem i mi wydrukowała jak wyglądał. To „Starykon” i teraz wisi w domu na ścianie.
I cerkiew i święte źródełko
Wieś warto odwiedzić nie tylko ze względu na wspaniałe widoki. Mieszkańcy chwalą się tu jeszcze dwoma rzeczami. Pierwszą jest cerkiew Narodzenia Matki Bożej – dawna cerkiew greckokatolicka, zbudowana w 1926, która w 1970 przejęta została przez kościół rzymskokatolicki.
- Kiedyś był w niej magazyn zbożowy. Nie było pomieszczeń, w których można było trzymać zboże i tak niestety zagospodarowywano niektóre świątynie – wspomina sołtys. Cerkiew obecnie pełni funkcję kościoła filialnego pw. Narodzenia Matki Bożej parafii Matki Bożej Bieszczadzkiej w Jasieniu-Ustrzykach Dolnych. Jedną z ciekawostek jest to, że świątynia w 2002 przeszła remont, podczas którego pod okapem prezbiterium odkryto duży zapas amunicji z okresu II wojny światowej.
Jak czytamy w Wikipedii „cerkiew w Hoszowczyku jest świątynią orientowaną, trójdzielną o konstrukcji zrębowej. Zbudowana została na planie krzyża greckiego. Do prezbiterium przylegają dwie zakrystie. Nad nawą kopułą na ośmiobocznym bębnie. Dachy i kopuła obite są blachą. Wewnątrz w sanktuarium i przedsionku stropy płaskie, w nawie i babińcu pozorne sklepienia zwierciadlane. W świątyni nie zachowały się elementy pierwotnego wyposażenia. Ołtarz główny z ikoną Matki Bożej Dobrej Rady, a boczny ze współczesnym obrazem św. Michała Archanioła”.
Ale jedną z ważniejszych atrakcji w wiosce jest niewątpliwie święte źródełko, o cudach którego mówi cała okolica. Źródełko wypływa spod szczytów Żukowa, a woda w lipcu jest w nim zimna jak z lodówki. - Może stać miesiącami i ma podobno właściwości zdrowotne. Nawet ksiądz mi jeden mówił, że zna przypadek, iż jednemu mężczyźnie cofnął się rak jelita grubego, a jakaś pani przemywała swojej córce oczy i też dzięki temu choroba jej się cofnęła - opowiada sołtys i wspomina czasy, kiedy tu przyjechali z rodziną w 1951 roku. - Wtedy tam było bajorko i leżały różne monety, które ludzie zostawiali na szczęście. Coś w tym musi być, bo od źródełka idzie ogromny, malowniczy wąwóz, a to świadczy o tym, że ta woda płynie tam już miliony lat. Już wrosła w ten teren. Zapraszamy każdego, by przyjechać i spróbować, i zdrowie podratować - dodaje.
FOT. MAGDALENA KUZAR