Na portalu społecznościowym Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze opublikowano zdjęcia martwego lisa przywiązanego do drzewa. Zdjęcia pochodzą z okolic Wetliny, a w tle widać myśliwską ambonę.
Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze pod zdjęciem informuje: „Dotarły do nas drastyczne zdjęcia z rejonu Wetliny w Bieszczadach. „12 stycznia będąc w Wetlinie wybrałam się na spacer do lasu.” - napisała jedna z sympatyczek Bieszczadów, która poszła na spacer – „Oto co spotkałam, trafiając na polanę z amboną. Martwy lis zawieszony na drzewie. Po przybliżeniu zdjęć widać, że lis ma szyję oplecioną drutem, który z kolei zawieszony jest na gałęzi. Było to jakieś 400 m od zabudowań, w tym rekreacyjnych, gdzie przebywają turyści również z małymi dziećmi, więc ten widok mógł zastać każdy kto wybrał się choćby na krótką przechadzkę do lasu. Widok bardzo smutny :( Nie wiem czemu ma to służyć, z jakiego powodu ktoś tego lisa tam powiesił ale dodam, że wisiał dość wysoko.” Pozostaje pytanie, kto to zrobił i w jakim celu?” – napisali przedstawiciele Fundacji.
Po publikacji zdjęć na profilu Fundacji rozpoczęła się dyskusja, w której część osób wskazuje na winę myśliwych, bowiem teren na którym znajduje się ambona należy do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
Rzecznik Lasów Państwowych w Krośnie, Edward Marszałek przyznaje, że o sprawie został poinformowany. – Zaraz po ujawnieniu zdjęcia, 25 stycznia po południu na miejscu zjawiła się Straż Leśna, która stwierdziła, że zwierzę nie nosi żadnych śladów po kulach, więc mamy pewność, że nie zrobił tego myśliwy – wyjaśnia rzecznik. - Jest to padły lis, którego ktoś potraktował w sposób wyjątkowo barbarzyński i nieetyczny.
Rzecznik RDLP z Krosna zastanawia się też, dlaczego zdjęcia na stronie Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze zostały ujawnione dopiero teraz. – Zdjęcia zostały zrobione 12 stycznia, po tak długim czasie trudno jest znaleźć jakiekolwiek ślady na miejscu zdarzenia. Osoba, która znalazła to zwierzę, powinna natychmiast powiadomić Straż Leśną – mówi rzecznik Marszałek. - Ktoś bardzo brzydko się zabawił padłbym zwierzęciem. Nie wiemy jaki miał cel, ale może być to kolejna próba prowokacji.
Rzecznik dodaje, że z informacji, jakie leśnicy dostają od mieszkańców Wetliny, wynika, że w okolicy jest sporo fotografów-ekologów, którzy nielegalnie budują szałasy lub korzystają z leśnych ambon. – Nie chcemy nikogo oskarżać, ale według informacji, jakie są nam przekazywane, ci ludzie mają różne sposoby nęcenia dzikich zwierząt. Możliwe, że ktoś znalazł padłego lisa i przywiązał go do świerka, po to by mieć lepsze ujęcie wilka lub niedźwiedzia, który próbuje go zdjąć. Z ambony widocznej na zdjęciu lisa przywiązanego do drzewa nie widać, natomiast stojące pod drzewem zwierzą byłoby bardzo dobrze widoczne.
Rzecznik dodaje też, że przy ambonie od 1 stycznia nie było żadnego myśliwego, bo w takim przypadku krośnieńska RDLP miałaby już wcześniej zgłoszony ten incydent. – Ujawnienie sprawy teraz, według mnie jest tylko epatowaniem ludzi, bo w wyjaśnieniu na pewno nie pomoże – dodaje rzecznik.
Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, która nagłośniła problem mówi, że dokumentacja z terenu spłynęła do nich dopiero kilka dni temu i to, że zdjęcie zostało opublikowane dopiero 25 stycznia, nie było celowym działaniem, które miałoby opóźnić wyjaśnienie sprawy. Dodaje też, że zdjęcie w mediach społecznościowych zostało opublikowane dlatego, że szukają informacji, która mogłaby pomóc wyjaśnić tę sprawę. –Wiemy, że po tak długim czasie bardzo trudno będzie ustalić sprawcę tego okrutnego działania. Nasz pracownik w czasie prac terenowych natrafił na lisa i zrobił dokumentację. Chcemy zaapelować do wszystkich, o przekazanie informacji na ten temat, po to by sprawę można było wyjaśnić - mówi Paweł Średziński. – To miejsce znajduje się blisko domów i bardzo często jest odwiedzane przez turystów. Takie wypadki psują wizerunek Bieszczadów.
Wśród opinii jakie pojawiają się pod zdjęciem można znaleźć też takie, które winę zrzucają na myśliwych. - Absolutnie nie zrzucamy tu winy na myśliwych, nie wiemy kto to zrobił – podkreśla przedstawiciel Fundacji. – Jednak na zdjęciach widać, że zwierzę jest przywiązane w charakterystyczny sposób, plecami do drzewa.
Paweł Średziński zaznacza, że Fundacja nie chce ferować wyroków. – Wiemy jakim problemem stały się ostatnio w Bieszczadach czatownie. Wiemy, że zwierzęta są nęcone padliną lub resztkami zwierząt hodowlanych. To niedopuszczalne i na pewno nie sprzyja dobrostanowi zwierząt. Dlatego uważamy, że czas najwyższy usiąść do rozmów i spróbować rozwiązać ten temat.
Paweł Średziński apeluje również do społeczeństwa, by każdy taki przypadek – jak ten na zdjęciach - był zgłaszany na policję lub do Straży Leśnej.
FOT. FUNDACJA DZIEDZICTWO PRZYRODNICZE