Ustrzyki Dolne
czwartek, 4 maja 2017

W górach ślisko. Na drogach spokojnie.

W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. MIrosław Piela
fot. MIrosław Piela

Pięć interwencji, pięć akcji i dwie wyprawy odnotowali ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR podczas długiego weekendu. – Z tym, że dla nas długi weekend się jeszcze nie skończył, bo turyści zostają w Bieszczadach do końca tego tygodnia – mówi ratownik Arkadiusz Kawalec.

Tegoroczna majówka w całej Polsce upłynęła pod znakiem kapryśnej pogody. Nas na szczęście ominęły większe opady śniegu, ale nie obyło się bez burz gradowych i deszczu. Mimo tego, właściciele pensjonatów i agroturystyk nie narzekali na brak gości. – W ciągu jednego dnia przeżyliśmy cztery burze gradowe, po których zaraz wychodziło słoneczko i grzało co nie miara. Ale właśnie za to kochamy Bieszczady. Poza tym, tutaj, nawet podczas złej pogody nie można się nudzić – opowiada pan Tomasz, turysta ze Śląska. – W górach też byliśmy, ale poszliśmy dopiero 2 maja. Niestety błoto było straszne i wiele nieprzygotowanych osób musiało zrezygnować z trasy.

Rzeczywiście podczas tegorocznej „majówki” szlaki były śliskie i niebezpieczne. – Od 28 kwietnia mieliśmy pięć interwencji – tu głównie chodziło o otarcia i pięć akcji – tutaj były urazy stawu skokowego, skręcenia i złamania - wyjaśnia ratownik GOPR Arkadiusz Kawalec. - Ratownicy brali też udział w dwóch wyprawach, w których wziął udział śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W obu przypadkach ratownicy spuszczali się na linach do osób potrzebujących pomocy.

Pierwszą akcję z użyciem śmigłowca LPR przeprowadzono 2 maja w nieczynnym Kamieniołomie w Bóbrce. Ratownicy o zdarzeniu zostali poinformowani kilka minut po godz. 14. Skontaktował się z nimi turysta, który utknął w bardzo trudnym terenie. Ratownicy dotarli do poszkodowanego bezpośrednio z pokładu śmigłowca i za pomocą technik linowych ewakuowali go w bezpieczne miejsce. Tym samym była to ich pierwsza „akcja ścianowa” z użyciem śmigłowca.

- W drugim przypadku pomocy potrzebował mocno osłabiony i odwodniony turysta w okolicach wiaty na Szerokim Wierchu. Śmigłowcem polecieliśmy na miejsce, a ratownicy dostali się do niego przy użyciu technik linowych. Śmigłowiec zabrał go z parkingu w Ustrzykach Górnych i odtransportował do szpitala w Sanoku – mówi Kawalec. Ratownik dodaje, że widzi jednak, jak z roku na rok zwiększa się świadomość u turystów, którzy w góry wychodzą lepiej przygotowani. – Czasem zdarzy się ktoś w klapkach czy adidasach, ale ogólnie jest co raz lepiej. Turyści zdają sobie sprawę z tego, że Bieszczady mogą być niebezpieczne i nie jest to zwykły spacer po lesie. W tegoroczny weekend majowy turystów było naprawdę sporo. Jednak dla nas weekend się jeszcze nie zakończył, dużo ludzi wzięło urlopy i wypoczywa u nas do końca tego tygodnia – dodaje ratownik.

Na nadmiar interwencji i na niebezpieczną jazdę kierowców nie narzekają bieszczadzcy policjanci. – Podczas weekendu majowego było spokojnie, doszło tylko do jednej kolizji – informuje sierż. szt. Aleksandra Wołoszyn-Kociuba, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Ustrzykach Dolnych. Rzeczniczka dodaje, że policjanci też jeszcze nie zakończyli wzmożonych kontroli na drogach związanych z długim weekendem.

 

W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. MIrosław Piela
fot. MIrosław Piela
W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. MIrosław Piela
fot. MIrosław Piela
W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. MIrosław Piela
fot. MIrosław Piela
W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. pi
fot. pi
W górach ślisko. Na drogach spokojnie.<br/>fot. www.bieszczady.gopr.pl
fot. www.bieszczady.gopr.pl
autor: paba