Bieszczadzka Grupa GOPR otrzymała wezwanie do kobiety, która odczuwała sile bóle brzucha. Niestety z powodu barykad, zasieków i przekopów, przejazd na odcinku kilkuset metrów zajął ratownikom dłużej niż pokonanie trasy z Ustrzyk Górnych do Mucznego.
W sobotę GOPRowcy otrzymali wezwanie w okolicę Muczego, gdzie znajdowała się kobieta, która potrzebowała natychmiastowej pomocy. Dzięki danym współrzędnym ratownikom udało dotrzeć się we wskazane miejsce. Okazało się, że jest to teren obozowania Wilczyc - oddolnego ruchu działającego na rzecz "obrony" lasu, który od pięciu miesięcy okupuje tamto miejsce.
Końcem kwietnia Nadleśnictwo Stuposiany poinformowało o fakcie zdemolowania drogi i utrudnienia dojazdu w to miejsce różnym służbom, w tym GOPR czy Straży Granicznej. Pokonanie kilkunastometrowego odcinka zajęła ratownikom więcej czasu niż pokonacie dwudziestokilometrowej drogi z Ustrzyk Górnych do Mucznego.
W obozie nikt nie wiedział, gdzie dokładnie znajduje się kobieta potrzebująca pomocy. Jak się okazało później została ona sprowadzona do głównej drogi i tam Straż Graniczna wezwała do niej karetkę pogotowia.
Nadleśnictwo wielokrotnie kontaktowało się z protestującymi aby udrożnili drogę, której przejazd zablokowali. Pech chciał, że ktoś z przebywających na terenie obozu potrzebował pomocy (na szczęście ją dostał). Wczoraj przechodziłem przez część obozu i faktem jest, że droga jest rozkopana w wielu miejscach oraz poukładane są kawałki drewna w poprzek drogi, co uniemożliwia przejazd
- informuje internauta.