W najbliższych dniach w Bieszczady zawita niecodzienny gość – sęp płowy, który tu uzyska wolność. Niespodziewanie pojawił się 1 lipca tego roku w okolicach miejscowości Gozdy niedaleko Sierpca na Mazowszu z oznakami wyczerpania. Potrzebował miesiąc, by wrócić do zdrowia.
- O nieprawdopodobnie wielkim ptaku, „prawdopodobnie bieliku”, który wylądował na polu poinformowali rolnicy alarmując naszego leśniczego, Marka Rokickiego z leśnictwa Mościska, że ma ów bielik kłopot z odlotem – opowiada Małgorzata Włoczkowska z Nadleśnictwa Płock. – Przybyły na miejsce leśniczy z zaskoczeniem stwierdził, że ma przed sobą najprawdziwszego sępa płowego, który był wychudzony i bardzo zmęczony.
Bez cienia oporu ptak pozwolił się złapać, a nazajutrz został dostarczony do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Miszewie Murowanym prowadzonym przez Nadleśnictwo Płock. Na szczęście placówka ta działająca od 2005 roku przystosowana jest do przyjmowania zwierząt leśnych, zarówno dużych ssaków, jak i ptaków.
W ośrodku sęp został zbadany przez weterynarza, który nie stwierdził żadnych poważniejszych obrażeń, poza wycieńczeniem i wygłodzeniem.
- Ptak ten nie miał żadnego chipa ani obrączki, stąd nie można było ustalić kraju pochodzenia – dodaje Małgorzata Włoczkowska. - W pierwszych dniach pobytu był „zasępiony” i było mu wszystko obojętne.
Pod troskliwą opieką gospodarza obiektu, leśniczego Jerzego Downarowicza i jego żony Jolanty, sęp zaczął przychodzić do siebie. Karmiony mięsem wszelkiego asortymentu, wkrótce określił swoje preferencje: gardził wołowiną, lubił korpusy kurze.
Według pomiarów, które przeprowadził Dariusz Anderwald z Komitetu Ochrony Orłów w dniu 23 lipca ptak ważył już 8,6 kg i zachowywał się już agresywnie w stosunku do ludzi. Sępy płowe żyją na południu Europy i ich pojawianie się w Polsce to wielka rzadkość. Ten osobnik mógł przyżeglować na fali chłodnego frontu po bardzo upalnych dniach, gdy trafił na silne wiatry, które go zniosły daleko na północ.
Najprawdopodobniej sęp odzyska wolność pod koniec tygodnia w jednym z bieszczadzkich nadleśnictw, bowiem uznano, że tu występują wystarczająco mocne kominy powietrzne, które pozwolą mu wrócić na południe.
fot. Marek Włoczkowski (Nadleśnictwo Płock)