To był moment. Królówka przybrała nagle i zamieniła się w groźny żywioł. Ulewa zaskoczyła mieszkańców, a owce na pastwiskach beczały o litość. Osiemnastoletni syn Artura Lenarda wskoczył do lodowatej wody i kolejno wyciągał je na brzeg. W pewnej chwili sam zniknął w burej toni, ale na szczęście wypłynął.
Czerwcowe nawałnice nie dają spokoju Bieszczadom. Wezbrane potoki i rzeki zrywają mosty, zalewają piwnice, niszczą drogi, posesje. Najwięcej opadów w regionie odnotowano 12 czerwca, kiedy dobowe sumy opadów wyniosły do 15 mm, a podczas burz lokalnie sięgały nawet powyżej 40 mm.
Podtopione były przede wszystkim podpiwniczenia budynków, podwórza i pojedyncze budynki mieszkalne. Czasem wystarczyła godzina, by nawałnica zalała kilka miejscowości w gminie Ustrzyki Dolne, a w samym mieście zagroziła budynkom szpitala, liceum i magistratu.
Owce zginęły, krowa ocalała
W Bandrowie Narodowym zalanych zostało parę budynków mieszkalnych i gospodarczych, a także pastwiska. Prąd wody zerwał mostki prowadzące do pól. – Niedawno je zrobiłem, a teraz czeka mnie robota od nowa, bo muszę nadkładać dużo drogi – mówi zmartwiony Artur Lenard, któremu nawałnica porwała dwa jagnięta. – Dla nich już nie było szans ratunku, na szczęście wraz z synem zdołaliśmy uratować kilkadziesiąt innych zwierząt. To wyglądało jak horror. W pewnym momencie syn wskoczył do zimnej burej toni, po kolei chwytał owce i wyciągał je na brzeg. Byłem pełen lęku, bo mógł doznać wstrząsu termicznego.
Innemu gospodarzowi z Bandrowa woda porwała krowę. Z trudem ją uratowano. Żywioł ciągnący za sobą gałęzie, odpady i muł zalewał podwórza, a na niektórych posesjach podtopił domy mieszkalne. Woda wdzierała się z impetem do sieni, kuchni i pokojów, niszcząc ludzki dobytek. – Taka nawałnica przeszła u nas ostatnio chyba w 2010 roku, ale w dobie zmieniającego się klimatu mogą nas nawiedzać jeszcze silniejsze burze z ulewami – przewiduje Artur Lenard. – Jak się przed nimi ochronić? Nikt w stu procentach nie wie, ale na pewno istotnym byłoby oczyszczenie koryta Królówki. Tam teraz zalega mnóstwo połamanych drzew, konarów, gałęzi, odpadów. Tworzą zatory i przez to blokują swobodny przepływ wody.
Uszkodzone drogi, mosty, przepusty
- W Krościenku dzięki współpracy mieszkańców, strażaków-ochotników i Państwowej Straży Pożarnej udało się uratować domy przed zalaniem – opowiada o burzy z 13 na 14 czerwca Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych. – Przez gwałtowne deszcze uszkodzeniu uległa infrastruktura: drogi, mostki i przepusty. Wszystkie szkody można zgłaszać do Urzędu Miejskiego.
Mniejsze szkody spowodowane deszczami notuje się w pozostałych bieszczadzkich gminach. – W Lutowiskach i Czarnej sytuacja jest w miarę spokojna – informuje kpt. Dariusz Dacko, rzecznik prasowy i dowódca JRG w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ustrzykach Dolnych. - Po gwałtownych i obfitych ulewach może dojść do podtopień w okolicach Stuposian.
Tegoroczny czerwiec w Bieszczadach jest wyjątkowy - wciąż słychać syreny wozów strażackich. - Najwięcej pracy mieliśmy w nocy z 13 na 14 czerwca, kiedy nad powiatem przeszła naprawdę duża nawałnica. Byliśmy wzywani do zerwanych linii energetycznych, przewróconych drzew, zalanych podwórek i piwnic – wylicza kpt. Dacko. - Interweniowaliśmy ponad dwadzieścia razy, a w akcjach brało udział sześćdziesiąt osiem zastępów straży.
(Cały tekst w GB nr 11)
Fot. Mariusz Szczechowicz – sołtys sołectwa Hoszowczyk