Przyjaciele podziękowali Lutkowi Pińczukowi za lata, które spędził jako opiekun słynnej Chatki Puchatka. Przyczyną jego zejścia z Połoniny Wetlińskiej był brak porozumienia z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym.
Dzięki gościnności i życzliwości Adama Iwanickiego w Pensjonacie Szeptucha w Polańczyku odbyła się spontaniczne spotkanie, które zgromadziło wielbicieli muzyki, a grono Bieszczadników zjechało się by podziękować Lutkowi Pińczukowi za długoletnią pracę w Schronisku na Połoninie Wetlińskiej – słynnej Chatce Puchatka.
Lechu Mnich – przewodnik i ratownik Bieszczadzkiej Grupy GOPR w imieniu wszystkich Goprowców złożył podziękowania Lutkowi, za to, że przez tyle lat mogli wspólnie przeżyć tyle wspólnych dni na goprówce w Chatce Puchatka.
Lutek był mile zaskoczony i ogromnie wzruszony. Powiedział, że tak naprawdę musiał zejść z połoniny, bo warunki, które proponował Bieszczadzki Park Narodowy były dla niego nie do przejścia. Nie miał możliwości negocjacji. - I tak naprawdę nie zaproponowano mi nic innego – mówił Lutek. - Zostałem bez dalszej wiedzy, jakie są plany, co do przyszłości schroniska, więc poprostu zszedłem.
Chyba nie ma osoby wśród miłośników Bieszczad, która by nie znała Chatki Puchatka i nie miała możliwości słyszeć o legendarnym Lutku Pińczuku. Zastanawiające jest to, że obiekt, jakim jest Chatka Puchatka, to legendarne już miejsce, „ikona” wszelkich wypraw turystycznych. Odebranie możliwości zatrzymania się tam, noclegu, połowu świtów na Wetlińskiej, garnuszka ciepłej zupy, czy talerzyka z bigosem – to strzał w kolano dla obecnego „opiekuna” tego miejsca.
Lutek nie usłyszał żadnego słowa podziękowania od nikogo, ani z PTTK, ani z BdPN za długoletnie prowadzenie tego schroniska. Dobrze, że ma wokół siebie przyjaciół i ludzi, którzy wiedzą, co znaczą zwykłe i proste słowa.
Dziękujemy Ci Lutek, za każdą Twoją herbatę, dziękujemy za każde chwile, które mogliśmy spędzić w schronisku, za każde spotkanie z Tobą.
Dla nas wszystkich nadal będziesz Gospodarzem Chatki Puchatka.
Do redakcji Gazety Bieszczadzkiej przyszła informacja z Bieszczadzkiego Parku Narodowego, którą publikujemy poniżej:
"Stanowisko Bieszczadzkiego Parku Narodowego
W nawiązaniu do informacji „Pożegnanie Lutka. Po prostu zszedłem”, która ukazała się na portalu Czasopisma Samorządowego Gazeta Bieszczadzka - bieszczadzka24.pl, Bieszczadzki Park Narodowy pragnie ustosunkować się do zawartej tam treści.
Bieszczadzki Park Narodowy był zainteresowany przedłużeniem umowy z panem Ludwikiem Pińczukiem na warunkach jakie zostały ustalone w wyniku przetargu, który odbył się na przełomie 2015 i 2016 roku. W umowie z dnia 15 stycznia 2016 roku w paragrafie 8 widnieje zapis „Umowa zostaje zawarta na czas oznaczony do 31 grudnia 2016 roku z możliwością przedłużenia czasu jej obowiązywania z inicjatywy Wydzierżawiającego”.
Warunki, które pan Ludwik Pińczuk uzyskał w w/w przetargu były dla niego znacznie korzystniejsze, niż te wynikające z wcześniejszych umów z firmą Bieszczadzkie Schroniska i Hotele PTTK sp. z o.o. z Sanoka.
W trakcie spotkań, które miały miejsce w 2016 r. pomiędzy przedstawicielami BdPN a Ludwikiem Pińczukiem i pracującą w schronisku panią Dorotą, uzyskaliśmy informację, że stan zdrowia i zmęczenie nie pozwalają Panu Pińczukowi na dalsze prowadzenie schroniska. Mimo zachęt ze strony Parku Pan Pińczuk nie wystąpił o przedłużenie umowy dzierżawy z BdPN w 2017 roku.
W świetle przedstawionych faktów uważamy, że wypowiedź zamieszczona na portalu bieszczadzka24.pl, którą autorka przypisuje panu Ludwikowi Pińczukowi nie odpowiada prawdzie.
Dyrektor BdPN
Leopold Bekier"