Siedem psów oraz koza w stanie agonalnym - zostały odebrane mieszkańcowi Bandrowa Narodowego. Zwierzęta były skrajnie wygłodzone i chore, a jak ustaliła Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt - właściciel sam próbował dokonywać na nich operacji. Obecnie prowadzona jest zbiórka pieniędzy na leczenie odebranych zwierząt.
Fundacja Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt poinformowała o interwencji na terenie Bandrowa Narodowego w gminie Ustrzyki Dolne, podczas której uratowano życie siedmiu psów i kozy. Zwierzęta odebrano 13 stycznia, z posesji Jakuba K. W interwencji uczestniczył też Zwierzęcy Patrol z Jarosławia, Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna, Zarząd Gospodarki Mieszkaniowej z Ustrzyk Dolnych oraz Policja.
Jak opisuje Krystian Kwolek, prezes Bieszczadzkiej Organizacji Ochrony Zwierząt - zwierzęta, które znaleziono na posesji Jakuba K., były skrajnie zagłodzone i wychudzone. Od lat nie miały też zapewnionej opieki weterynaryjnej i leczenia, również w przypadku urazów np. złamań, a niektóre pozostawiono w stanie agonalnym w oczekiwaniu na ich śmierć.
- Jakub K. nic nie robił sobie z ich stanu, ciągle upierając się, iż zwierzęta są w dobrym stanie, a on sam ma regularny kontakt z weterynarzem z Ustrzyk – mówi prezes Kwolek i dodaje, że według ustaleń właściciel zwierząt kłamał, ponieważ nie kontaktował się w ich sprawie z weterynarzem. - Na niektórych zwierzętach - jak wynika z uzyskanych informacji i materiałów, dochodziło również do prób przeprowadzania zabiegów weterynaryjnych bez posiadania jakiejkolwiek wiedzy w tym zakresie – a to dopiero wierzchołek góry lodowej – dodaje prezes.
Pracownicy Fundacji wraz ze Zwierzęcym Patrolem podjęli decyzję o odbiorze zwierząt. - Dzięki kompleksowej i sprawnej współpracy z Powiatową Inspekcją Weterynaryjną, Policją i Zarządem Gospodarki Mieszkaniowej, pomimo utrudniania przez lokatorów posesji naszej pracy, udało się sprawnie przeprowadzić wszystkie działania.
Zostało zabezpieczonych łącznie siedem psów i jedna koza w stanie agonalnym, której opiekun nie udzielił żadnej pomocy, nie wezwał weterynarza tylko czekał, aż zwierzę samo padnie. Wszystkie zwierzęta po wstępnych badaniach zostały zabezpieczone, a część z nich - wymagającą natychmiastowej pomocy weterynaryjnej, przewieziono do lecznic na terenie województwa podkarpackiego.
- W ramach prowadzonych działań udało się również ujawnić, szereg nieścisłości i działań noszących znamiona przestępstw, w związku z czym, obecnie w przygotowaniu są dwa szczegółowe zawiadomienia do prokuratury dotyczące znęcania się nad zwierzętami, a także podejrzenia popełnienia innych przestępstw wraz z obszernymi materiałami dowodowymi - wyjaśnia Krystian Kwolek.
Mężczyźnie grozi do 3 lat pozbawienia wolności, w przypadku jeśli sąd stwierdzi szczególne okrucieństwo dla lat 5 - tak mogłoby być np. w przypadku kozy, którą pozostawił na śmierć. - Ponadto może zostać skazany za szereg oszustw, wyłudzeń i prób wyłudzeń, jeśli prokuratura na podstawie zebranego przez nas materiału postawi mu również te zarzuty, to do 8 lat pozbawienia wolności – dodaje prezes.
Fundacja Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt dziękuje wszystkim zaangażowanym w akcję osobom jak i wszystkim instytucjom. „Wspólnie poświęciliśmy wiele czasu, aby pomóc tym zwierzętom, jednak teraz czekają nas olbrzymie koszty związane z diagnostyką, leczeniem, zapewnieniem karm specjalistycznych i postawieniem na nogi wszystkich zwierząt, tak aby mogły znaleźć nowe i kochające domy i w tym miejscu potrzeba jest Wasza pomoc i Wasze wsparcie, dlatego została uruchomiona wspólna zbiórka ze Zwierzęcym Patrolem na pokrycie wszystkich kosztów, które nawet po ustaleniu wysokich rabatów na opiekę weterynaryjną i tak są ogromne” - czytamy an FB Fundacji. „My z naszej strony i ze strony Zwierzęcego Patrolu, zapewniamy wszystkich, że sprawę skutecznie poprowadzimy do samego końca, a oprawca odpowie karnie za wszystko co zrobił. Nie dajemy przyzwolenia na to, co jest złe….” - dodają.
Zbiórka pieniędzy na leczenie zwierząt z Bandowa jest prowadzona na stronie zrzutka.pl – link TUTAJ.
FOT. FBOOZ