Ponad 100 podróżnych: mieszkańcy regionu, turyści, harcerze miało w ubiegłą sobotę 2 stycznia problem z wydostaniem się z Zagórza i Sanoka transportem kolejowym.
Z powodu awarii skład mający odjechać do Gdyni nie dotarł do Zagórza. Podróżni przy mrozie sięgającym dwudziestu stopni stali przed zamkniętymi dworcami pozostawieni sami sobie.
17 harcerek i harcerzy z 15 PDH „Ingonyama” wracało z zimowiska w Bieszczadach do Poznania. Mieli odjechać z Zagórza pociągiem o godzinie 19.28. Podobne zamiary mieli inni turyści spędzający święta i noc sylwestrową w naszym regionie. W sumie było to ponad sto osób w Zagórzu i Sanoku. Jak się okazało niska temperatura doprowadziła do awarii i skład nie dotarł do Zagórza. Chcąc uciec przed zimnem podróżni postanowili schronić się na poczekalni dworca w Zagórzu. Ten przywitał ich reklamą zakładu pogrzebowego i zamkniętą poczekalnią. – To chyba podróż w jedną stronę – złośliwie komentowali oczekujący.
– Nie było otwartej poczekalni, a dyżurny ruchu powiedział, że mamy sobie radzić sami – relacjonuje na łamach Głosu Wielkopolski Marcin Wrzos, druh opiekujący się harcerzami.
– Nie było żadnej informacji o tym, co się stało – mówi Katarzyna Nowak, pochodząca z Krosna, a obecnie mieszkanka Gdańska, która wracała z Bieszczad. Dodatkowo nie było się gdzie schronić przed przenikliwym zimnem. Tam byli rodzice z dziećmi mającymi po 3 latka. – W końcu okazało się, że pociągu nie będzie i pojedziemy transportem zastępczym – opisuje sytuacje Nowak. Szukaliśmy schronienia przed zimnem w barach, sklepach i restauracjach – dodaje.
Autobus pod dworcem w Zagórzu pojawił się po 90 minutach. Lecz to był dopiero początek kłopotów.
– Dojechaliśmy do Sanoka. Tam okazało się, że na transport czeka prawie 100 osób – opowiada Katarzyna Nowak. – Nie mieścili się w autobusie.
Sfrustrowani postanowili uniemożliwić mu odjazd żądając od przewoźnika zapewnienia, że im również zostaną podstawione autobusy, którymi wydostaną się z Sanoka.
– W końcu odjechaliśmy z dworca tylko, że nie trasą zbliżoną do kolejowej przez Krosno, a bezpośrednio w kierunku Rzeszowa. Byłam zrozpaczona, bo w Krośnie miał do mnie dołączyć nastoletni syn, który przebywał u dalszej rodziny. Na szczęście został dowieziony do Niebylca i mogliśmy wrócić do domu razem.
Z podobnymi problemami podróżni zmagali się w całej Polsce. Branżowy portal kolejowy, rynek-kolejowy.pl, poinformował, że z powodu niskich temperatur zanotowano większą liczbę awarii taboru i infrastruktury.
– Najliczniej awarie trapią nowy tabor: spalinowe lokomotywy Gama, nowe Flirt oraz jednego z dwóch kursujących z pasażerami Darta – podaje portal.
– Na najbardziej radykalne rozwiązanie PKP Intercity zdecydowało się w wypadku pociągów dojeżdżających z Rzeszowa do Zamościa (IC Antares, IC Siemiradzki) i Zagórza (TLK Staszic) oraz ze Stróż do Zagórza (TLK 30203). Pociągi te, na co dzień na wspomnianych odcinkach prowadzone są świeżo zakupionymi przez PKP Intercity spalinowymi lokomotywami Gama, z uwagi na ich wysoką awaryjność zostały zastąpione zastępczą komunikacją autobusową – czytamy na portalu.
– Awarie się zdarzają. To jednak nie tłumaczy tego jak traktowani są podróżni – dodaje na koniec rozmowy Katarzyna Nowak. Brak informacji, otwartych poczekalni to niestety standard na naszej kolei.