Wczoraj po południu bieszczadzcy strażacy zostali poinformowani o pożarze. Palił się las na zboczach Połoniny Caryńskiej. Akcję utrudniał trudno dostępny teren. Obecnie ustalane są przyczyny pożaru, ale najprawdopodobniej do podpalenia doszło nieumyślnie.
Wczoraj w okolicy wsi Osada Caryńskie wybuchł pożar. Zapalił się las na stokach Połoniny Caryńskiej. Do akcji jako pierwsze ruszyły zastępy OSP z Lutowisk oraz z Dwernika.
- Pożar został zlokalizowany na szczycie jednej z gór pomiędzy dawną wsią Caryńskie a Połoniną Caryńską, na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego – informują strażacy z OSP Lutowiska.
Paliło się leśne poszycie, liście, gałęzie oraz pojedyncze drzewa. Po rozpoznaniu sytuacji, dowódca OSP poprosił o wsparcie i do akcji zaangażowane zostały: PSP Ustrzyki Dolne, drugi zastęp OSP Lutowiska, OSP Zatwarnica i OSP Chmiel oraz Grupa Bieszczadzka GOPR i Straż Parku Narodowego.
- Akcja gaśnicza była bardzo trudna, ze względu na trudnodostępny teren, na którym wybuchł pożar. Ratowały ją quady z GOPR, Straży Parku oraz nasze, dzięki którym wywoziliśmy na miejsce łopaty i wodę. Akcja gaśnicza trwała ok. 7 godzin, a spaliło się ok. 1,5 ha lasu – informuje st. kpt. Dariusz Dacko, rzecznik prasowy KP PSP w Ustrzykach Dolnych.
Według pierwszych ustaleń strażaków, przyczyną pożaru było nieumyślne podpalenie. – Nie przypuszczam by ktoś świadomie zrobił coś takiego. Skłaniamy się raczej do tego, że przyczyną pożaru był niedopałek papierosa, przez który bardzo szybko zajęła się wysuszona ściółka leśna – dodaje st. kapitan.
Po zakończeniu akcji, strażacy zwracają się z prośbą do gospodarzy terenu. – Przydałoby się aby leśne drogi dojazdowe były oczyszczone z gałęzi i drzew. To nam bardzo utrudniało poruszanie się i quady miały problem z dojazdem, przez co wszystko wydłużyło się w czasie. Dodatkowo w okolicznych miejscowościach powinny znajdować się pojemniki magazynujące wodę takie 30 l. do przewożenia wody. Mogły by się znaleźć w Nasicznem lub na Dwerniku i ewentualnie służyć wszystkim mieszkańcom. W razie pożaru łatwiej byłoby nam dowozić wodę na miejsce – dodaje kapitan Dacko.
W akcji wzięło udział również siedmiu ratowników z Bieszczadzkiej Grupy GOPR, którzy dwoma quadami i samochodem terenowym wspierali działania strażaków. Niestety działania ratowników nie skończyły się wraz z akcją gaśniczą. - Po ugaszeniu pożaru na miejscu pozostali pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego – informują na swoim profilu facebookowym ratownicy. - Około północy do stacji w Ustrzykach Górnych dotarło kolejne zgłoszenie o wypadku pracowników BdPN, którzy w okolicy miejsca pożaru mieli wypadek quadem. Poszkodowany został przetransportowany do drogi i przekazany zespołowi ratownictwa medycznego.
Obecnie ustalane są przyczyny pożaru. Do tematu będziemy wracać.
FOT. OSP LUTOWISKA / BIESZCZADZKA GRUPA GOPR