- Nie wyobrażaliśmy sobie pracy w innym miejscu, tak bardzo byliśmy związani ze spółdzielnią - wspominali po latach pracownicy Gminnej Spółdzielni „Sch” w Olszanicy. Na spotkanie w 70. rocznicę powstania spółdzielni przyjechało prawie 60. osób.
W sobotę 6 października, w 70. rocznicę powołania do życia Gminnej Spółdzielni „SCh” w Olszanicy, odbyło się spotkanie jej byłych pracowników. Wzięło w nim udział blisko 60. osób, które do Olszanicy przyjechały z sąsiadujących miejscowości, ale także i z odleglejszych części kraju. Najstarszym uczestnikiem był 94-letni były pracownik spółdzielni, który obecnie mieszka w Mszanie Dolnej. Wiele osób niestety nie dotarło do Olszanicy, ponieważ nie pozwalał na to ich stan zdrowia. Przesyłali jednak pozdrowienia dla koleżanek i kolegów, życząc udanego spotkania.
- Wśród zebranych byli ludzie, którzy całe swoje życie przepracowali w jednym zakładzie pracy i jak mówili „byli tak bardzo związany ze spółdzielnią, że nie wyobrażali sobie pracy w innym miejscu” - opowiada Dorota Krzywdzik-Głazowska, prezes Stowarzyszenia Miłośników Olszanicy i Okolic, oraz pomysłodawczyni spotkania.
Pani Dorota, wraz z członkami stowarzyszenia i olszanicką młodzieżą, materiały archiwalne oraz zdjęcia spółdzielni zbierała od kilku miesięcy. Jak mówi - materiał archiwalny trudno było zebrać. - Niewiele jest go w sanockim archiwum, dlatego tak ważne są wspomnienia byłych pracowników. Z nich właśnie dowiadujemy się jak duży był to zakład pracy - opowiada prezes Stowarzyszenia.
Rzeczywiście Gminna Spółdzielnia „SCh” zajmowała się ogromnym terenem. Na stanie miała: 3 restauracje - Olszanka, Myczkowianka i restauracja w Ropience, 2 piekarnie - w Ropience i Olszanicy, mieszalnię pasz, skup żywca i płodów rolnych, magazyny nawozów sztucznych i materiałów budowlanych, kilkadziesiąt sklepów na terenie gminy Olszanica, Solina i Ropienka. Na początku działalności prowadzono także stację kopulacyjną w Ropience. - Dodać należy, że swoją działalność gminna spółdzielnia rozpoczynała z taborem w postaci furmanki z parą koni, którą dowożono towar do sklepów - opowiada pani Dorota, której tato również przepracował wiele lat w spółdzielni.
Czym była Gminna Spółdzielnia „SCh” w Olszanicy, jak powstawała i czym się zajmowała?
Jak wspomina Mieczysław Adamski, były pracownik PZGS w Sanoku, który swoją pracę w Olszanicy rozpoczął w 1950 r. „Gminna Spółdzielnia w Olszanicy została zorganizowania i podjęła swoją działalność z dużym opóźnieniem, bo dopiero po trzech latach od zakończenia II wojny światowej tj. w 1948 r.” GS Olszanica nie był niestety odosobniony. W podobnej sytuacji znalazły się również inne GS-y z terenów przygranicznych południowo-wschodniej części kraju a więc te z powiatów: sanockiego, bieszczadzkiego, przemyskiego, hrubieszowskiego, oraz kolejne powiaty przygraniczne na Lubelszczyźnie.
Przyczyny tego opóźnienia wyjaśnia prezes Stowarzyszenia Miłośników Olszanicy i Okolic. - Na wymienionych rubieżach południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej Polski, dla mieszkańców ziem rozpoczęła się prawdziwa gehenna trwająca od końca 1944 r., do sierpnia 1947 r. Hordy ukraińskich band spod znaku UON i UPA zaprawionych w okrutnych i siermiężnych mordach, dziesiątkowały Polaków na wschodnich rubieżach Polski w latach 1940-1944. W roku 1944 bandy UPA przekroczyły nową południowo-wschodnią granicę Rzeczypospolitej z ZSRR, do których gremialnie przyłączają się polscy Ukraińcy - nasi sąsiedzi, z którymi od wieków żyliśmy w zgodzie i pokoju, a którzy stali się w pewnym momencie ludobójcami jak ich pobratymcy ze wschodu. Ukraińskie bandy spełniają z wielka ochotą wolę swojego wodza Stefana Bandery - stosując zasadę spalonej ziemi - opowiada historię naszych ziem przed powstaniem Spółdzielni prezes Stowarzyszenia.
Dorota Głazowska-Krzywdzik podkreśla, że GS Samopomoc Chłopska przyszło zorganizować pomoc dla mieszkającej tutaj ludności w bardzo trudnych warunkach, a podstawowy problem stanowiły braki towarowo-materiałowe. - W zaopatrywaniu ludności wiejskiej, nie tylko terenów gminy Olszanica, ale jak wynika ze wspomnień naszego rozmówcy pana Adamskiego, GS był zobowiązany przez PZGS-y do niesienia pomocy sąsiadującym gminom, które także były w potrzebie. Dotyczyło to szczególnie gm. Lesko i Baligród. Pomoc ta polegała na rezygnacji z części przydziałów materiałowych (budowlanych) na rzecz wymienionych gmin. GS Olszanica wzięła na siebie ogromny ciężar odpowiedzialności w niesieniu pomocy mieszkańcom wsi. Szczególnie odczuwalny był brak materiałów niezbędnych do remontów, odbudowy, czy budowy domów mieszkalnych i budynków gospodarczych. Jak wspomina pan Adamski, ludności ze spalonych wsi było bardzo dużo, rozpoczynali oni budowę domów - gniazd rodzinnych niejednokrotnie na spalonych i dymiących się jeszcze zgliszczach. Ja pochodzę ze spalonej wsi Pobiedno i wara tym, którzy chcieli by negować moje słowa. Wszystkie spółdzielnie SCH powiatu sanockiego i leskiego w tym GS Olszanica niosły tym umęczonym odbudowaniu ludziom w miarę możliwości pomoc: w zakupie gwoździ, siekiery, topora, taczki czy innych podstawowych i niezbędnych materiałów. GS Olszanica pomagał w tartaku, ponieważ deski były podstawowym materiałem budowlanym. Najbardziej potrzebnymi towarami w owych czasach do codziennego życia miejscowej ludności były: nafta do lamp, szkiełka do tych lamp, sól i zapałki, taki towar spod lady - wylicza pani prezes.
Zakład definitywnie został rozwiązany w 2004 r.
Uroczystość w Olszanicy rozpoczęła się od mszy świętej w miejscowym kościele prowadzonej przez ks. proboszcza Tomasza Surmacz. W spotkaniu udział wzięli zaproszeni goście: wójt gminy Olszanica Krzysztof Zapała i przewodniczący Rady Gminy Tadeusz Darosz.
Uczestnicy nie kryli radości z tego spotkania, rozmawiali, wspominali, przeglądali zdjęcia, pamiątki, wspominali kolegów, którzy odeszli. Cieszyli się swoją obecnością, przypominali sobie historie czy wydarzenia, które wspólnie przeżywali. Najstarsi patrząc na zdjęcia z przed lat nie mogli rozpoznać kolegów, a czasem i samych siebie.
Uroczystość uatrakcyjniły także występy Ludowego Zespołu Wokalno-Tanecznego „Tyrawa Wołoska”.
- Po tym spotkaniu wiem na pewno, że warto wracać do takich spotkań, do takich wspomnień. W oczach uczestników widać było radość i młodość. Mając tylu kolegów wraca wigor ale też wielu uczestników dziękowało za możliwość spotkania. Poza tym od dawna uważam, że trzeba robić coś dla seniorów, wyrwać ich z domu, żeby nie zamykali się w nim i w samych sobie. Należy angażować ich w życie społeczne, słuchać co mają do powiedzenia i cieszyć się razem z nimi - dodaje Dorota Głazowska-Krzywdzik. - Chciałabym, aby jesień życia tych osób była piękna i radosna. Wielu z nich jest otoczonych kochającą rodziną, ale są także osoby samotne i smutne. Robiąc coś razem podzielimy się radością.
Stowarzyszenie Miłośników Olszanicy i okolic zbierało wspomnienia o spółdzielni, które zostaną wydane w okolicznościowej broszurce z dużą ilością zebranych fotografii. Dodatkowo. W trakcie całej uroczystości towarzyszyła kamera, więc będzie także materiał filmowy, który otrzyma każdy uczestnik spotkania.
- Pragnę jeszcze podziękować wszystkim osobom, które udostępniły nam pamiątki, zdjęcia, medale. Szczególnie za zdjęcia panom: Januszowi Galantowi i Zbigniewowi Kozickiemu – dodaje prezes Stowarzyszenia.
Spotkanie zorganizowało Stowarzyszenie Miłośników Olszanicy i okolic. Inicjatywa była współfinansowana ze środków przekazanych przez Operatora Programu Grantowego w ramach projektu Podkarpackiego Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej.
FOT. DOROTA KRZYWDZIK-GŁAZOWSKA
Cała galeria na FB Stowarzyszenie Miłośników Olszanicy i Okolic - https://www.facebook.com/MilosnicyOlszanicy/photos/pcb.2176468665936306/2176468372603002/?type=3&theater