Burmistrz Leska Barbara Jankiewicz nie wydała zgody na organizację na swoim terenie jednej z rund Pucharu Polski Południowej w Cross Country. - W tym mieście to już nic nie będzie, oprócz koncernów kapeli podwórkowych i imprez organizowanych przez koła gospodyń wiejskich - denerwuje się organizator imprezy Marek Zaniewicz.
Lesko miało szansę na organizację jednej z rund prestiżowych zawodów motocyklowych - Pucharu Polski Południowej w Cross Country. Zawody miałyby odbywać się cyklicznie i co roku, ściągać do Leska najlepszych zawodników z Polski i z zagranicy. Organizatorzy zaplanowali, że przejazd quadów i crossów odbywałby się po pętli ok. 15 km, wokół wyciągu narciarskiego w Weremieniu Lesko Ski, na terenach należących do gminy Lesko oraz sołectw Huzele i Weremień. Prokurent stacji narciarskiej w Weremieniu Lesko Ski Mariusz Skubisz, zgodził się na to, by na stoku została utworzona tzw. hopka dla motocykli, zapewniająca widzom wrażenia widowiskowe, jakich w Bieszczadach nigdy nie było. Cała impreza miała potrwać od 6 do 8 godzin, miała być ubezpieczona i uzyskała już patronat Polskiego Związku Motorowego. Niestety, mimo wcześniejszych zapewnień o chęci współpracy, Rada Gminy Lesko oraz burmistrz Barbara Jankiewicz nie wyrazili zgody na organizację tej imprezy.
- Drużyna sportowa Bieszczady Offroad Team z Leska oraz Myślenicki Klub Motorowy z Myślenic zwrócili się do Burmistrza Miasta i Gminy Lesko z wnioskiem o wyrażenie zgody na przeprowadzenie zawodów sportowych Puchar Polski Poludniowej w Cross Country, na terenie lasu gminnego położonego we Wschodniobeskidzkim Obszarze Chronionego Krajobrazu. W obrębie terenu wyznaczonego na zawody znajdują się lokalne korytarze migracyjne wyznaczone w ramach projektu „ochrona Ostoi Karpackiej Fauny Puszczańskiej – Korytarze Migracyjne” (umożliwiających przemieszczanie się wybranych gatunków dużych ssaków tj. żubr, niedźwiedź, jeleń, dzik, wilk), co wyklucza lokalizację na tym terenie hałaśliwych zawodów sportowych. Dodam, ze pozostałe 364 dni w roku w Lesku cisza jak w skansenie. Dodatkowo zgodnie z art. 29 ustawy z dnia 28 września 1991 r. o lasach (Dz.U.2017.788 t.j.)” ...ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach”, a takich dróg na terenie lasu gminnego nie mamy – poinformowała nas Barbara Jankiewicz, burmistrz Leska.
- W tym mieście to już nic nie będzie, oprócz koncernów kapeli podwórkowych i imprez organizowanych przez koła gospodyń wiejskich, których nasza pani burmistrz jest gorącą fanką. Promuję nasz region na całym świecie - Maroko, Dakar, Chorwacja, Ukraina, Rumunia, Gruzja… a w tym mieście nie mogę się przebić – denerwuje się Marek Zaniewicz, motocyklista oraz pomysłodawca i główny sponsor imprezy. – Ja naprawdę nie chciałem od miasta żadnego wsparcia finansowego ani logistycznego. Potrzebowałem tylko wydania zgody na przejazd, a resztą zająłbym się już sam wraz z członkami i zawodnikami Bieszczady Ofroad Team.
Jeżdżą w parkach krajobrazowych
Marek Zaniewicz opowiada, że zanim zabrał się za organizację zawodów, spytał leśniczych co sądzą na ten temat. - Powiedzieli, że oni sami nie widzą przeszkód, a nawet są za tym, żeby przepłoszyć stąd wspomniane żubry, które wciąż wyrządzają szkody w uprawach rolnych i leśnych. Dla zwierząt będzie lepiej jak zaszyją się gdzieś dalej w bieszczadzkich lasach a okoliczni mieszkańcy będą bez obaw mogli spacerować leśnymi szlakami dla pieszych, jak to bywało jeszcze przed kilkoma laty. Mieszkańcy sami przyznają, że boją się wyjść na spacer do lasu, bo zbyt blisko domów wciąż krążą niedźwiedzie i wilki. Ale to też do końca tak nie działa. My przepłoszymy zwierzynę na dwa, góra trzy dni. Jak powszechnie wiadomo migracja zwierzyny sięga setek kilometrów. Jeśli okolica zwierzynie się podoba i przebywa w niej na stałe to zazwyczaj po kilku dniach wraca z powrotem - wyjaśnia sportowiec.
Motocyklista wspomina też, że pkt. 4 tej samej ustawy o lasach na którą powołuje się burmistrz Leska, zezwala się na zorganizowanie imprez masowych i zawodów sportowych na terenie leśnym, ale wymagana jest do tego zgoda właściciela lasu czyli w tym przypadku Miasta i Gminy Lesko. – Ostatnio takie zawody były organizowane na terenie Beskidzkiego Parku Krajobrazowego - Beskid Hero w okolicy góry Żar. Zgoda została wydana bez problemów, trasę ustalono z ekologami i wszyscy byli zadowoleni. Dlaczego w Lesku to jest niemożliwe? – zastanawia Marek Zaniewicz.
- Kto naprawdę niszczy lasy? No na pewno nie my. Ile można zniszczyć przejeżdżając motocyklem po zrytej przez Zakład Usług Leśnych (ZUL) leśnej drodze zrywkowej? Proszę zobaczyć jak wyglądają te drogi na których chcieliśmy zrobić nasze zawody. Są przeorane przez ciężki sprzęt leśny LKT, tak że nie mona nimi przejść – mówi sportowiec, pokazując zdjęcia dróg leśnych z głębokimi koleinami i błotem po pas. - My, organizatorzy po każdych zawodach bierzemy ciągnik, do którego mocujemy wielkie opony lub brony rolnicze i wyrównujemy trasę. Wygląda lepiej jak przed zawodami.
Miała być promocja i bieszczadzkie błotko…
- Bardzo często zdarza się, że zawodnicy, z którymi spotykamy się gdziekolwiek w Polsce na zawodach pytają nas, dlaczego nie zorganizujemy zawodów u siebie. Po wstępnych rozmowach z panią burmistrz powiedziałem im, że w końcu nadszedł ten czas, kiedy będą mogli spróbować smaku bieszczadzkiego błotka. Nie ukrywaliśmy naszego zadowolenia, że w końcu będziemy mogli wystartować „na własnym podwórku”, a także, że w końcu jako Bieszczady Offroad Team wraz z MKM Myślenice będziemy mogli zorganizować imprezę tej rangi. Niestety po raz kolejny przyszło nam się zderzyć z rzeczywistością. Jednak jeśli Lesko nie chce tych zawodów, to przeniesiemy je do Stężnicy w gminie Baligród lub do Ustrzyk Dolnych. Burmistrz Ustrzyk Dolnych pan Bartosz Romowicz już wyraził zainteresowanie organizacją tej imprezy i zapewnił, że wesprze organizatora od strony miasta – mówi motocyklista.
- Dodatkowo całkiem przez przypadek podczas rozmowy z panią burmistrz dowiedziałem się, że jednemu z naszych zawodników gmina kupiła motocykl. Kilka lat temu faktycznie jeden z nas dostał wsparcie ze strony gminy, było to 500 złotych na cały sezon. Pod koniec roku musiał jeszcze zapłacić podatek 80 złotych, finalnie otrzymał 420 złotych za cały rok jeżdżenia z logiem Leska na okleinach. Dla porównania koszt nowych oklein na motocykl to 600 złotych, wpisowe na dwudniowe zawody Mistrzostw Polski to 400 złotych, do tego dochodzą koszty transportu, hoteli, części zamiennych, opon, paliwa do motocykli, ubezpieczenia, kosztów osób funkcyjnych, które stoją na odcinkach specjalnych podając napoje itp. A w odpowiedzi na prośbę dotyczącą otrzymania karnetu na leski basen i siłownię w celu poprawy wydolności organizmu sportowca usłyszeliśmy dosłownie „to nie jest instytucja charytatywna” – dodaje Marek Zaniewicz. - Nie pozostaje zatem nic innego jak życzyć pani burmistrz Leska długoletniego, spokojnego i bezstresowego piastowania urzędu burmistrza oraz delektowania się spokojem, ciszą i pięknem bieszczadzkiej fauny i flory, której z obawy przed wilkiem, niedźwiedziem i żubrami na pewno z bliska nie zobaczy.