Z psycholożką Natalią Tomala, o poczuciu zagrożenia, lękach, niepokojach zasadnych i tych absurdalnych związanych z koronawirusem i izolacją oraz sposobach na ich złagodzenie, rozmawia Mira Zalewska.
- Izolatorium mamy w Solinie, słyszałaś?
- No, słyszałam i co?
- I to, że w Internecie zawrzało od wpisów różnych, głównie paniką podszytych i strachem.
- Absurdalnym zupełnie, bo skoro izolatorium, to znaczy, że osoby tam przebywające są w całkowitej izolacji i w żaden sposób nie zagrażają ludziom spoza ogrodzenia. Sądzę, że większe zagrożenie stanowią ci, którzy będąc nieświadomymi nosicielami wirusa nie mają objawów, więc sądzą, że nie muszą poddawać się ograniczeniom i beztrosko chodzą po ulicach, zarażając napotkane osoby.
- No świetnie... Do absurdalnych lęków dołożyłaś nam świadomość realnego zagrożenia. A mamy rozmawiać o tym, jak przestać się bać.
- A nie wiedziałaś, że realne zagrożenie istnieje? Podstawowe narzędzie w walce z paniką i lękiem to wiedza. Dlatego trzeba przestać wpadać w popłoch po każdym wysłanym na Messenger „łańcuszku” z kolejnym, wymyślonym powodem do paniki, jak na przykład otwarcie w Solinie izolatorium, a skupić się na odsiewaniu plotek i wymysłów od rzeczowej informacji. Zanim podniesiemy sobie ciśnienie czytając jakiś wpis, sprawdźmy kim jest autor, czy aby na pewno autorytetem? Wiedza jest konieczną bronią w walce o przetrwanie w obecnej sytuacji, ale tylko rzetelna wiedza pomoże tę walkę wygrać.
- Czyli nadmiar informacji to też źle?
- Słuchając w mediach dwudziesty raz – nierzadko w tonie sensacji - o tym, ile osób dzisiaj zachorowało, ile zmarło, na Podkarpaciu, w Polsce, na świecie - nie zmienimy sytuacji, a na pewno spotęgujemy lęki. Raz usłyszeliśmy - wystarczy! Wyłączmy telewizor, idźmy zadzwonić do babci, która sama w domu siedzi ograniczeń przestrzegając, bo mądrość z wiekiem przychodzi...
- Z babcią nie porozmawiam przecież o tym, że martwię się o moją córkę, bo w Warszawie najszybciej przybywa zarażonych osób, że syn przyjaciół we Włoszech mieszka i jest zarażony, że w Moskwie wirus zabił matkę mojej koleżanki... Nie chcę udawać, że to wszystko się nie dzieje. Umierają nasi bliźni.
- A mamy na to wpływ? Żadnego! Roztrząsanie tragicznych zdarzeń, analizowanie ich, fatalnie wpływa na psychikę, osłabia i tak już wątłe poczucie bezpieczeństwa. Żadnego innego, pozytywnego skutku z takich rozmyślań i rozmów nie będzie, za to poziom lęku ma szansę wzrastać. Dlatego starajmy się rozróżniać to, na co mamy wpływ i tylko na tym się skupiajmy, a najlepiej działajmy. Poszukajmy sposobu na niesienie pomocy innym. Osobom szczególnie narażonym na psychologiczne, obciążające konsekwencje tego, co ma miejsce. Takie osoby mogą mieć objawy w postaci: bólów głowy, szyi, żołądka, czasem stany lękowe i depresyjne. Zastanówmy się, czy wśród naszych znajomych są osoby samotnie mieszkające, jeśli tak, dzwońmy do nich, choćby i codziennie, bo nawet krótka rozmowa, okazanie zainteresowania pomaga w borykaniu się z osamotnieniem, kryzysem emocjonalnym czy depresją, której rozwojowi sprzyja izolacja.
- Ano sprzyja... Takim osobom jest teraz szczególnie trudno. Tylko mi teraz nie odpowiedz, że mają dzwonić po bezpłatne wsparcie psychologiczne, tak szeroko reklamowane.
- A czemu nie?
- A temu, że sprawdziłam jak to działa i nie działa. Przed naszą rozmową, postawiłam się w sytuacji całkowicie samotnej staruszki w spowodowanym kwarantanną kryzysie psychicznym, co łatwo mi przyszło, bo od 6 tygodni siedzę w domu, na szczęście z widokiem na zalesione wzgórze (za którym nota bene owo słynne izolatorium solińskie się mieści). Kilkanaście prób i nic- wciąż zajęte. Jasne, myślę sobie, zrozumiałe, że mnóstwo ludzi dzwoni, ale czy nie ma możliwości zapewnienia odpowiedniej liczby psychologów podnoszących słuchawkę? Rozczarowanie po tym, jak się człowiek nie dodzwoni, popycha w jeszcze głębszą depresję.
- To prawda. Myślę, że wiele osób, mam na myśli psychologów, zgłosiłoby się nawet w ramach wolontariatu do pomocy.
- Tak? A ty byś się zgłosiła?
- Oczywiście, że tak, ale nikt mi tego nie zaproponował.
- Ja ci proponuję. Mogę podać twój nr telefonu mojemu znajomemu, samotnemu sześćdziesięciolatkowi cierpiącemu od tygodnia na ataki paniki?
- Możesz podać.
- Świetnie, właśnie umożliwiłam ci to działanie które zalecałaś(śmiech). Wiele starszych osób pozostaje samotnie w domach, a przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach wzmaga lęk, prawda?
- Prawda i nie tylko starszych i samotnych osób to dotyczy. Warto w takiej sytuacji szukać kontaktu w takiej formie, w jakiej jest bezpieczny, najlepiej tak, by widzieć rozmówcę, przez Skype na przykład, wychodzić na otwartą przestrzeń, jeśli mam np. własny ogród, lub przynajmniej wychodzić na balkon i patrzeć w dal, rozglądać się wokół, czy siedzieć w otwartym oknie. No, oczywiście nie kichać przez to okno raczej... Dobrym sposobem jest też oglądanie filmów, ale nie tych, które wzbudzają lęk, jak horrory, thrillery, czy filmy katastroficzne. Należy unikać „błąkania się” bez celu po mieszkaniu, chodzenia z konta w kąt. Z pewnością każdy ma jakieś zaległości w literaturze, czy prozaicznie - w porządkach, prasowaniu, ale pomysłów na takie zajęcia zatrzęsienie w mediach jest obecnie, więc nie będę ich wymieniać.
- Ostatnie pytanie - śmiać się czy nie śmiać?
- Rozumiem podtekst. Oczywiście trudno jest namawiać do żartów na temat koronawirusa osoby, których bliscy chorują, czy zmarły, bo tym ludziom z pewnością nie jest do śmiechu. Ale, jak już mówiłam wcześniej, nie skupiajmy się na tym, na co wpływu nie mamy. Wrodzone poczucie humoru, niejednemu pomogło przetrwać sytuacje trudne, również te o wiele trudniejsze od obecnej. Jeśli zatem nasze żarty nikogo ze słuchających nie ranią, żartujmy, śmiejmy się, bo to są czynniki pobudzające nasze organizmy do produkcji hormonów szczęścia.
- Podobnie jak seks?
- Tak, podobnie jak seks (śmiech).
- A jeśli to, na co nie mamy wpływu stanowi zagrożenie, to też ignorować? Na przykład to, że sąsiadki na podwórku, beztrosko zbite w stadko z bawiącymi się wspólnie dziećmi, nie przejmując się zakazami, cieszą się wiosną równie beztrosko, co bezmyślnie. Kiedy się na takie sceny patrzy, wizje przyszłości dość makabryczne się jawią.
- Na nieodpowiedzialne zachowania innych wpływu nie mamy, ale policja już tak. A co do wizji przyszłości – wizualizowanie sobie tego, jak będzie, gdy ta trudna sytuacja się skończy, tworzenie w wyobraźni obrazów pozytywnych, pogodnych, optymistycznych, to też dobra i przyjemna bardzo metoda oddalania niepokoju. Pamiętajmy o tym, że wszystko kiedyś się kończy, cokolwiek się dzieje, zawsze ma swój kres, więc i ta sytuacja, a z nią nasze frustracje i lęki też się skończą, choć nieprędko, ale za to na pewno! Wszystko przemija, przeminie i to....
- Dziękuję za rozmowę.