Nadleśnictwa z terenu RDLP w Krośnie prowadzą sprzedaż żywych drzewek pochodzących z leśnych plantacji choinkowych. W ciągu minionego tygodnia do obrotu trafiło prawie cztery tysiące świerków, ale coraz większym powodzeniem cieszą się też jodły i sosny.
Drzewka hodowane są na specjalnych plantach choinkowych, zakładanych najczęściej na gruntach użytkowanych przejściowo np. pod liniami wysokiego napięcia lub na gruncie rolnym, jak również z cięć pielęgnacyjnych w młodnikach.
Co roku leśnicy podkarpaccy przygotowują od 4 do 6 tysięcy choinek o wymiarach „domowych” do 2,5 metra wysokości, za które trzeba zapłacić 21-59 złotych. Realizowane są też zamówienia specjalne na drzewka wyższe, nawet do 10 metrów, np. do ustawienia w kościołach i miejscach publicznych. Ich cena ustalana jest indywidualnie i waha się od 70 do 180 złotych. Najtańsze są „pokojowe” sosny w Nadleśnictwie Lubaczów, które można kupić już za 16 złotych.
- Sprzedaż choinek to przede wszystkim ważny element tradycji, którą chcemy kontynuować, bo wielu ludzi bardzo sobie ceni fakt, że mogą drzewko nabyć prosto z lasu - mówi Grażyna Zagrobelna, dyrektor RDLP w Krośnie. – Cieszy nas powrót do tradycji żywego drzewka świątecznego. Jeszcze do niedawna jako bardzo ekologiczne reklamowane były sztuczne drzewka, których użycie ma jakoby oszczędzić las. Tymczasem do wytworzenia plastikowej choinki używa się substancji, których już samo uzyskanie powoduje poważne szkody w środowisku.
Choinki naturalne pochodzą ze specjalnie zakładanych plantacji, np. pod liniami energetycznymi, gdzie normalny, wysoki las i tak nie może rosnąć. Poza tym drzewka podczas kilkuletniego intensywnego wzrostu wiążą w sobie znaczne ilości dwutlenku węgla. Na dodatek korzenie pozostałe po wycięciu pozostają w glebie, powodując jej wzbogacenie w próchnicę, zaś samo drzewko może też być wykorzystane jako opał lub po rozdrobnieniu nawóz, powracając w ten sposób do środowiska.
Choinki można nabyć w biurach nadleśnictw lub bezpośrednio u leśniczych, prowadzonych plantacje choinkowe. Najwięcej, ponad dwa tysiące sztuk, przygotowało tradycyjnie Nadleśnictwo Leżajsk.
Ubieranie choinki to jedna z najmłodszych naszych tradycji wigilijnych. Początkowo na ziemiach polskich popularna była „jodełka”, „jódka” lub „podłaźnik”, czyli wierzchołek sosny, jodły lub świerka zawieszony u pułapu izby. Ten swoisty totem chronić miał dom i jego mieszkańców od złych mocy. Choinka w obecnej formie przywędrowała z Niemiec do Wielkopolski dopiero końcem XVIII wieku. Zygmunt Gloger w „Encyklopedii Staropolskiej” wspomina: „Za czasów pruskich, tj. w latach 1795-1806, przyjęto od Niemców zwyczaj w Wigilię Bożego Narodzenia ubierania dla dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cukierkami, jabłuszkami i mnóstwem świeczek woskowych.
Z czasem przyjęły się nasze narodowe wzorce, według których drzewko należy wnosić do domu w dniu wspomnienia pierwszych ludzi - Adama i Ewy. Nie powinno na nim zabraknąć jabłek, bo właśnie te owoce były na biblijnym rajskim drzewie, a ponadto jabłko symbolizuje zdrowie. Wśród iglastych gałązek należy przewlec lekkie, słomkowe i bibułkowe łańcuchy, jako pamiątkę po wężu - kusicielu. Obowiązkowa gwiazda na wierzchołkowej gałązce symbolizuje gwiazdę betlejemską, która wiodła Trzech Króli do Dzieciątka Jezus. Z kolei świeczki to jak okruchy ognia, który dawniej płonął w izbie przez całą noc wigilijną, aby przychodzące na ten czas dusze przodków mogły się ogrzać. Na choince wieszano też piernikowe figurki ludzi i zwierząt, lukrowane kolorowo, posypane makiem, a szczególnie okazale prezentowała się postać Św. Mikołaja. Tak ustrojona choinka stała w domu do Trzech Króli.
We wschodniej Polsce zwyczaj ubierania choinki zadomowił się dopiero na początku XX wieku, ale w samych Karpatach już w XIX wieku przynoszono do domu drzewka, nazywane „podłaźnikiem” i być może był to ślad pogańskiego kultu drzew. Jodełkę - gdyż to drzewo najwyżej ceniono - wieszano u sufitu w tej izbie, w której rodzina zasiadała do wieczerzy wigilijnej.
Również w leśnej tradycji można znaleźć motyw choinkowy; otóż w Beskidach Wschodnich istniał zwyczaj, że leśniczy z pierwszego zimowego zrębu przynosił wierzchołek jodły i wbijał go w stertę obornika, który zazwyczaj nie zamarzał. Drzewko ozdabiano tzw. „judaszowymi srebrnikami”, czyli torebkami nasiennymi miesiącznicy trwałej, które, szeleszcząc na wietrze i mrozie, miały odpędzać złe moce. Miało też chronić mieszkańców leśniczówki przed wilkami.