Ustrzyki Dolne
sobota, 1 lipca 2017

Grupa przyjaciół z Bieszczad chce zdobyć Pik Lenina

Grupa przyjaciół z Bieszczad chce zdobyć Pik Lenina<br/>fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR
fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR

Trójka ratowników Bieszczadzkiej Grupy GOPR oraz ich przyjaciel, wyruszyli na wyprawę w góry Pamiru. Jeśli wszystko przebiegnie według planu, do kraju powrócą 17 lipca.

Wyprawa na Pik Lenina (7134 m. npm.) w górach Pamir, to szansa na zdobycie prawdziwego siedmiotysięcznika. Pik Lenina, to szczyt zdecydowanie zarezerwowany dla nielicznych. Mimo, iż uznawany za najłatwiejszy w porównaniu do pozostałych szczytów należących do Śnieżnej Pantery, zdecydowanie nie jest górą łatwą, a od chcących ją zdobyć wymaga sprawności fizycznej, znajomości technik, cierpliwości i pokory. To góra, gdzie choroba wysokościowa bardzo często powstrzymuje potencjalnych zdobywców. Surowe warunki pogodowe również bardzo nie ułatwiają zadania.

Jak to się zaczęło…
- To nasza pierwsza wyprawa w tak wysokie góry. Wcześniej zdobywaliśmy doświadczenie górskie na mniejszych wysokościach, począwszy od Bieszczadów, po Tatry, Pireneje, Alpy itd. – opowiadał jeszcze przed wyprawą Tomek Jędrusiak, członek Bieszczadzkiej Grupy GOPR, na co dzień pracownik Koliby Politechniki Warszawskiej w Dolinie Caryńskiego. – Pierwsza myśl o wyprawie przewinęła się już 2 lata temu, podczas schodzenia ze szczytu Kazbeku. Tak rozmawialiśmy z Pawłem, co dalej będziemy próbować „atakować” i przewinęły się rożne pomysły, aż w końcu padła myśl o Piku Lenina.

23 czerwca grupa przyjaciół opuściła Bieszczady i przez przejście graniczne w Medyce przekroczyła granicę z Ukrainą, z lotniska we Lwowie polecieli przez Stambuł do Biszkeku – stolicy Kirgistanu. Dalej, czekały ich formalności związane z pozwoleniem na przebywanie w strefie przygranicznej, a po tym wyruszyli przez Osz na Polanę Ługową, na której znajduje się baza wyprawowa pod Pikiem Lenina. Uczestnicy wyprawy przed wyjściem na szczyt, przewidywali co najmniej jednodniowy odpoczynek, ponieważ dwie doby mieli spędzić w podróży. Po odpoczynku rozpoczynają proces aklimatyzacji. - W planie mamy założenie trzech obozów, z czego pierwszy będzie naszą bazą. Z trzeciego obozu, który będzie znajdował się na wysokości ok. 6100 m n.p.m planujemy już wejść na szczyt – mówi Tomek Jędrusiak.
- Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Co prawda mieliśmy małe zawirowania, ponieważ linia, w której zarezerwowaliśmy bilety niespodziewanie odwołała lot i musieliśmy szukać innych linii lotniczych mniej więcej w tym samym terminie, ale na szczęście udało się – relacjonuje Tomek.

Na sukces wyprawy przypada wiele czynników
Aby wejść na Pik Lenina, potrzeba „tylko” dobrej aklimatyzacji i stabilnej pogody, a właśnie z jej braku Pamir słynie. Kłopoty z pogodą były przyczyną wielu niepowodzeń i tragedii na tej górze.
Jeżeli chodzi o przygotowania kondycyjne, to zależy od jakiego pułapu się startuje. Wydaje się nam, że jesteśmy dobrze przygotowani, ponieważ każdy z nas na bieżąco ma jakiś kontakt ze sportem. Mimo wszystko kilka miesięcy przed wyprawą zaczęliśmy trochę intensywniej trenować, aby być gotowym na różne niespodzianki – mówił przed wyjazdem Paweł Trojanowski, jeden z uczestników wyprawy. - Sukces przede wszystkim zależy od pogody. My akurat nie jedziemy w szczycie sezonu z racji tego, że każdy z nas ma obowiązki. Dlatego główny czynnik jaki musi nam sprzyjać, to przede wszystkim pogoda – relacjonuje Tomek. – Kondycja fizyczna ma duże znaczenie, jednak istotną rzeczą jest również wysokość. Do tego nie można się przygotować, ponieważ każdy z nas zareaguje indywidualnie. Będąc wcześniej w innych górach żaden z nas nie miał problemów aklimatyzacyjnych, dlatego mamy nadzieję, że i tym razem tak będzie – dodaje Paweł.

Przede wszystkim respekt
Pewnie każdy, kto choć raz poszedł w góry, rozumie jak jesteśmy przy nich mali. A jak one są ogromne i silne. Dlatego do gór trzeba mieć szacunek, bo są one zarówno niebezpieczne, jak i piękne. W górach nikt z nas nie jest u siebie. W górach, wszyscy jesteśmy w górach.
- Nie czuje wahania odnośnie tego czy jechać czy nie, bo na pewno każdy z nas tego chce, ale respekt przez Pikiem daje się we znaki. Nie będziemy robić nic za wszelką cenę. Jeżeli coś się wydarzy to wtedy podejmujemy decyzję na miejscu. Jeżeli chodzi o rodzinę, to z ich strony na pewno jakieś obawy są, ale bardzo mi kibicują  – mówi Paweł Trojanowski.

- Moja żona od momentu naszego poznania doskonale wie, że jestem maniakiem gór i siłą rzeczy wydaje mi się, że jest trochę do tego przyzwyczajona. Córki reagują trochę gorzej, ponieważ dopytują dlaczego na tak długo, a w wakacje chcą spędzić ze mną trochę więcej czasu. Mimo wszystko wszyscy mocno trzymają kciuki – dodaje Tomek Jędrusiak.
Każdy z uczestników zgodnie twierdzi, że realizacja takiej wyprawy daje ogromną satysfakcję i spełnienie kolejnego celu czy marzenia. - Jeżeli ktoś nie czuje potrzeby wchodzenia na szczyt, to tego nie zrozumie, tego nie da się wytłumaczyć. To po prostu trzeba czuć – podsumowuje Tomek.

Uczestnicy wyprawy pragną złożyć wyrazy wdzięczności firmom: Salewa, Rab oraz Regatta, a także Jackowi Dębickiemu, naczelnikowi Grupy GOPR.

 

Grupa przyjaciół z Bieszczad chce zdobyć Pik Lenina<br/>fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR
fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR
Grupa przyjaciół z Bieszczad chce zdobyć Pik Lenina<br/>fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR
fot. arch. Bieszczadzkiej Grupy GOPR
autor: KJ