- Czegoś takiego na naszym terenie jeszcze nie mieliśmy. Wcześniej widziałem takie sytuacje tylko w telewizji – mówi o warunkach w jakich przetrzymywane były konie i inne zwierzęta, w gospodarstwie w Daszówce, Przemysław Łoś powiatowy lekarz weterynarii. - Sprawę zgłosiłem do prokuratury.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Ustrzykach Dolnych nie ukrywa, że sytuacją z Daszówki jest zbulwersowany. W niewyremontowanym budynku gospodarczym na uboczu wsi, znaleziono 14 koni. Kilka dni wcześniej, w Gminie Solina, policja zabezpieczyła inne zwierzęta gospodarskie - kilkanaście kóz, 3 krowy, 4 martwe konie i 4 jeszcze żywe oraz psa. Wszystkie zwierzęta były w bardzo złym stanie, były wychudzone i zaniedbane. Cztery ze znajdujących się w Daszówce koni, zostały nielegalnie przewiezione przez właścicielkę z Bereżnicy Wielkiej, po tym, jak na początku kwietnia w jej gospodarstwie interweniowała policja.
O sprawie już informowaliśmy - zwierzęta gospodarskie bez pożywienia i wody, stały w półmetrowej warstwie obornika. Dodatkowo znajdowały się tam cztery martwe konie, w tym jeden zjedzony przez głodne psy. Zwierzętami miała się zajmować małopolska Fundacja „Zwierze nie jest rzeczą”, która m.in. wykupywała konie z rzeźni. Opiekunka zwierząt, zarazem prezes fundacji, została już skazana za identyczne przestępstwo, wyrok jest nieprawomocny, bo kobieta unika rozpraw i odwołuje się od wyroku.
Zaniedbane zwierzęta w Daszówce znaleziono w związku z prośbą prokuratora o pomoc w opisie zabezpieczonych zwierząt, skierowaną do dwóch organizacji: Fundacji Molosy Adopcje i Stowarzyszenia Lucky Horses, z których jedna od lat zajmuje się sprawą przestępstw wobec zwierząt jakich dopuszcza się krakowska organizacja (jest oskarżycielem posiłkowym w jednej ze spraw). O interwencji, której musieli niezwłocznie dokonać, poinformowali ustrzycką policję, powiatowego lekarza weterynarii i gminę Ustrzyki Dolne. - Stan tych koni był na tyle fatalny, że fundacja, w porozumieniu ze mną, zdecydowała o odebraniu zwierząt dotychczasowej właścicielce. Na 14 sztuk, 12 zwierząt było wychudzonych w stopniu silnym i bardzo silnym. Były też poranione – mówi Przemysław Łoś, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Ustrzykach Dolnych.
- Konie z Bereżnicy, były zabezpieczone przez prokuraturę i ta kobieta nie miała prawa ich wywieźć - mówi stanowczo Elżbieta Kozłowska, prezes Fundacji Molosy Adopcje, która kierowała akcją odebrania zwierząt.
Mimo tego, prezeska fundacji wywiozła konie z Bereżnicy w nieznanym kierunku. Elżbieta Kozłowska nie obwinia jednak nikogo, bo jak mówi interwencja była przeprowadzona szybko, a lescy policjanci z taką sytuacją nie spotykają się na co dzień. - Jedyny błędem jaki według mnie popełniła policja jest to, że nie zatrzymała jej natychmiast. W mojej ocenie, ponieważ sprawa tej fundacji, a właściwie zwierząt, ciągnie się od listopada zeszłego roku, prokurator powinien do sądu złożyć wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu, by nie mogła ukrywać dowodów. Obecnie wysyłamy kolejny wniosek o zastosowanie aresztu tymczasowego, by uniemożliwić mataczenie w sprawie, zacieranie i niszczenie dowodów, by przymusić ją do wskazania miejsca pobytu innych zwierząt, które, jak te odebrane, mogą potrzebować bardzo pilnej pomocy. Musimy ratować ich zdrowie, a być może życie, bo wiemy że są jeszcze inne gospodarstwa, zaś część koni nigdy nie była fundacyjna, od razu po wykupie trafiała w prywatne ręce. Część z tych zwierząt ciężko pracowała na swoje utrzymanie, a nie takie były założenia pomocowe. Ludzie wpłacali pieniądze, bo konie miały mieć raj, nie „ciężką tyrę”. Poszukujemy nie tylko koni z wykupów. Wiele osób przekazało do fundacji swoje zwierzęta wierząc, że będą miały tam godne życie na zasłużonej emeryturze. Poszukujemy kilkudziesięciu psów i kotów, które fundacja miała pod opieką, również w związku z umowami, jakie podpisywała z gminami, wszak za każde zwierzę otrzymywała nie małą kwotę. Gdzie one wszystkie są? – pyta Elżbieta Kozłowska.
Sprawa Fundacji „Zwierzę nie jest rzeczą” jest bardzo skomplikowana, a organizacje, które się nią zajmują stale monitują jej działania od co najmniej 4 lat wstecz. Prezeska fundacji, już raz została skazana nieprawomocnym wyrokiem za znęcanie się nad zwierzętami. - Sprawa się ciągnie, pani prezes wciąż się odwołuje, ale obecnie dysponuję kolejną dokumentacją, która jasno pokazuje, że ta kobieta dopuściła się zagłodzenia 20 letniego konia i znęcała się nad nim. Mamy też liczne grono świadków, którzy zeznają w sprawie matactw jakich dopuściła się Izabela S. przy poprzednich interwencjach. Nasza wiedza jest dużo bardziej obszerna i wskazuje jasno, że zgromadzonych dowodów, na działalność zorganizowaną, celową i skrupulatnie przemyślaną. Tu zwierzęta były tylko narzędziem, co wykażemy w sądzie. Mechanizm działania jest bardzo prosty zaś niedoskonałość przepisów prawa oraz brak kontroli nad Fundacjami i innymi tego typu organizacjami sprawia, że takie sytuacje jak ta, są trudne do wykrycia, ścigania i udowodnienia. Luki prawne nie dają odpowiednich narzędzi prokuratorom i sądom, by te mogły szybko zadziałać – wyjaśnia prezes Fundacji Molosy Adopcje.
Powiadomienie o popełnieniu przestępstwa w Daszówce, do leskiej prokuratury złożył również Powiatowy lekarz Weterynarii w Ustrzykach Dolnych. - Liczę na to, że tym razem ta sprawa znajdzie szczęśliwy finał w sądzie, bo to co zobaczyłem, to widziałem wcześniej tylko w reportażach telewizyjnych dotyczących drastycznych zdarzeń – powtarza Przemysław Łoś.
Skrajnie wychudzone, bez wody i odpowiedniej ilości pożywienia
Jak mówi weterynarz, budynek w Daszówce w żadnym wypadku nie był odpowiedni dla fundacji, która miałaby w nim trzymać zwierzęta. - To był niedokończony pustostan, ruina i brud. Zwierzęta były całe oblepione odchodami. Na bieżąco nie były korygowane kopyta. Część z koni miała zmiany po ochwatowe czyli zmiany po schorzeniach kopyt, które wymagają interwencji weterynarza i kowala– mówi lekarz.
Według jego relacji, zwierzęta nie miały również zapewnionej odpowiedniej ilości pokarmu i wody. - Pod budynkiem w Daszówce było może z pół „balota” i kilka kostek siana, ale część z tego pokarmu została przyniesiona przez sąsiadów. Taka ilość pożywienia, dla 14 koni może starczyć zaledwie na jeden dzień. Można powiedzieć, że konie, praktycznie rzucały się do wiaderka z wodą. Widać, że nie były odpajane. Od razu też szły do wiązki siana podanej z ręki.
Powiatowy lekarz weterynarii jest pewny, że konie były głodzone przez co najmniej kilka miesięcy. U koni występowało bowiem wyniszczenie organizmu czyli tak zwana kacheksja. - Jeden z siwych koni, nad oczami ma zapadnięte doły, co oznacza, że koń spożytkował ostatnie zapasy tłuszczu jakie miał, bo tłuszcz około oczny, w dole oczodołowym wokół tkanki ocznej, to jedna z ostatnich tkanek tłuszczowych, które przy wychudzeniu, są spożytkowane przez organizm na końcu – wyjaśnia weterynarz.
Oprócz koni, na posesji znajdowała się też suczka w typie owczarka kaukazkiego, w wieku ok. 7-8 lat - według tego co podawała właścicielka, która również została przewieziona z Bereżnicy. - Sierść na psie była sfilcowana. Pies był wychudzony, czego na pierwszy rzut oka nie było widać, bo ma gęstą i grubą sierść. Najprawdopodobniej sunia ma jeszcze grzybicę – denerwuje się weterynarz. - Kiedy ją wyprowadzali z budynku, to rzuciła się na leżącą na ziemi suchą kromkę chleba. Czegoś takiego na naszym terenie nie mieliśmy. Poraża nas również skala tego, bo to nie jeden koń, jak kiedyś w Chmielu, ale całe stado… 14 sztuk!
Szukamy kolejnego gospodarstwa!
Wszystko wskazuje na to, że prezeska Fundacji „Zwierzę Nie Jest Rzeczą” może mieć jeszcze kilka innych gospodarstw „dziupli”, w którym przetrzymuje kilkadziesiąt zwierząt. - Szukamy ok. 80 psów, 23 kotów i 27 koni, ale koni może być więcej. Dlatego alarmujemy i prosimy, nie tylko mieszkańców Bieszczadów, ale wszystkich ludzi o czujność, by zwracali uwagę na pustostany, stałe stodoły i stare pegeery, opuszczone gospodarstwa na końcu świata – apeluje Elżbieta Kozłowska.
Jak dodaje Przemysław Łoś, budynek w Daszówce był idealny do tego, by prezeska mogła bez wiedzy osób trzecich przetrzymywać tam zwierzęta. - To miejsce na uboczu, z drogi nie widać, a konie były bardzo cicho. Do mnie nie dotarły żadne informacje o tym, że ktoś w złych warunkach przetrzymuje tam zwierzęta, dlatego apeluję do mieszkańców naszego powiatu, by zwracali uwagę szczególnie na nagle pojawiające się hodowle koni, i na same zwierzęta, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że jest coś z nimi nie tak.
Wygląda na też na to, że prezeska fundacji w ogóle nie poczuwa się do winy i nie widzi problemu w swoim działaniu. – W trakcie interwencji ona dzwoniła do mnie, z tłumaczeniem, że wróciła w rodzinne strony przywiozła konie, którym nic nie jest, a fundacja chce jej konie zabrać – dodaje powiatowy lekarz weterynarii.
Jak mówiła TVP3 Rzeszów „opiekunka” zwierząt – Jest na nią nagonka medialna i w mediach są podawane nieprawdziwe informacje, a ona nigdy nie krzywdziła zwierząt, które były stare i miały u niej dożywotnią opiekę. Były też według niej karmione. (GB wysłała mail do Fundacji „Zwierze nie jest rzeczą” jeszcze przy sprawie w Bereżnicy – pozostał bez odpowiedzi, bezskutecznie próbujemy się tez dodzwonić na podany numer telefonu).
Naszych czytelników prosimy o to by zwrócili szczególną uwagę na tego typu gospodarstwa i kontakt z najbliższym posterunkiem policji tel. – 997 lub naszą redakcją tel. 13 - 461-28-16.
Członkowie fundacji, które odebrały głodzone zwierzęta z Daszówki, apelują o pomoc dla nich. Obecnie prowadzą zbiórkę portalu pomagam.pl, bo teraz priorytetem jest pomoc dla tych zwierząt, które przeżyły.
Zbiórka Fundacji Centaurus - ta największa, gdzie nie chcemy i nie możemy pozostawić ich z tymi kosztami samych, gdzie solidarnie wspieramy ich w działaniu by mogli pokryć koszty interwencji, by koszty interwencji nie zabiły azylu, który tworzą dla skrzywdzonych zwierząt od lat: https://pomagam.pl/zinterwencji
Zbiórka Fundacji Molosy Adopcje na 4 konie: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/koniezpiekielnegoraju
Zbiórka Fundacji Pegasus na Cześkę i Almę: https://pomagam.pl/almaczesia
Stowarzyszenie Lucky Horses na Fejsbuka - https://www.ratujemyzwierzaki.pl/fejsbuk
DO TEMATU BĘDZIEMY POWRACAĆ
FOT. FUNDACJA CENTAURUS/FUNDACJA MOLOSY ADOPCJE