Przed Sądem Rejonowym w Ustrzykach Dolnych toczy się postępowanie przeciwko właścicielce agroturystyki w Chmielu, która w zeszłym roku miała doprowadzić do śmierci konia. Teraz pomocy wymagają psy rasy husky, które według przebywających w agroturystyce turystów są w złym stanie.
Do redakcji Gazety Bieszczadzkiej zgłosiły się przedstawicielki Społecznego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Sanoku z prośbą o nagłośnienie sprawy w celu przestrogi, dla każdego z nas. Kobiety w styczniu 2017 roku złożyły doniesienie do Prokuratury Rejonowej w lesku, przeciwko Wiktorii K. prowadzącej agroturystykę w Chmielu (pow. bieszczadzki).
- Pracujemy w Towarzystwie Opieki Nad Zwierzętami w Sanoku i dostajemy różne zgłoszenia o złym traktowaniu zwierząt. Obejmujemy zasięgiem praktycznie z całe Bieszczady – wyjaśnia Jolanta Tomasik, prezes zarządu STOnZ. - 19 grudnia ubiegłego roku otrzymaliśmy telefon od mieszkanki Ustjanowej Górnej, że w Chmielu, w środku wioski leży koń. Osoba, która dzwoniła poinformowała nas, że koń ma właściciela, z kolei ten, nie chce się nim opiekować. Ludzie okrywali go kocami i próbowali mu dawać pić. Prawdopodobnie na początku koń nawet jeszcze wstawał i może gdyby wtedy została udzielona mu odpowiednia pomoc, to sprawa potoczyłaby się inaczej – mówi Jolanta Tomasik.
Skontaktowaliśmy się z Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Ustrzykach Dolnych, Przemysławem Łosiem, który również interweniował w tej sprawie. – Pojechałem tam na interwencję razem z policjantem z Lutowisk. Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że rzeczywiście zwierze tam leży. Według słów właścicielki od godziny ok. 10, a według słów mieszkańców - było widziane dużo wcześniej, już od godziny ok. 6 rano – opowiada sytuację sprzed roku weterynarz. - Koń leżał i nie był wstanie się już podnieść.
Weterynarz podkreśla, że koń nie był skrajnie wychudzony, natomiast był mocno osłabiony. - Nie mogliśmy stwierdzić, co konkretnie dolegało zwierzęciu, potrzebne były bardziej szczegółowe badania. Właścicielka konia niestety z niewiadomych przyczyn, przez pół dnia nie była w stanie wezwać lekarza weterynarii wolnej praktyki, który świadczy usługi w ramach gabinetu. Inspekcja weterynaryjna niestety nie leczy w takich przypadkach, tylko pełni rolę kontrolną. Moim zadaniem było wyegzekwowanie tego, żeby właścicielka tego konia zapewniła mu opiekę lekarską, co też uczyniłem - podkreśla Przemysław Łoś.
Po wizycie kontrolnej i kilku telefonach został zorganizowany transport i koń miał zostać przewieziony w miejsce, gdzie miała być możliwa dla niego ochrona przed warunkami atmosferycznymi. Jak się później okazało transport konia został odwołany przez właścicielkę.
- Rano dostałam informację, że koń leży nadal. Koń, który jest wolnym, dostojnym zwierzęciem, leży dwa dni, bez ruchu, na mrozie, to jest po prostu straszne – denerwuje się wspominając zajście sprzed roku prezes zarządu STOnZ.
– Ten koń nie powinien spędzić drugiej nocy na zewnątrz, ponieważ, mimo że był okryty kocami, to od spodu wychładzał się nadal. Na następny dzień zawiadomiłem gminę, że zachodzą przesłanki do odebrania zwierzęcia właścicielce. Z tego, co mi wiadomo decyzja już była przygotowana, ale ustalono z właścicielką, że sama wezwie lekarza i podda tego konia uśpieniu. Nastąpiło to 20 grudnia wieczorem. Pierwszego dnia właścicielka nie wyrażała zgody na uśpienie konia, a w takim przypadku nie ma możliwości uśmiercić zwierzęcia bez zgody właściciela – tłumaczy Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Jak się okazało właścicielka zwierzęcia miała bardzo ograniczony zapas paszy, a także nie miała praktycznie żadnej stajni, w której zwierze mogłoby się schronić. Pomieszczenie, które miało służyć, jako schron, było zarzucone workami ze śmieciami. – Jeżeli trzyma się konie w systemie tzw. wolnowybiegowym, to te konie muszą być w stadach. Wtedy, właśnie przy tak złych warunkach atmosferycznych, one zbijają się bliżej i ogrzewają się nawzajem oraz chronią przed drapieżnikami. Dodatkowo też, musi być dla nich zapewniona jakaś wiata, stajnia czy szopa gdzie mogłyby się schronić. Ten koń zgodnie z tym, co mówił mi m.in. sołtys, cały rok chodził w samopas.
Przemysław Łoś tłumaczy, że stare zwierze, które jest zmuszone wygrzebywać sobie samo pożywienie spod śniegu, do tego pić zmrożoną wodę ze ścieków wodnych, potrzebuje ogromnego wydatku energetycznego na utrzymanie się przy życiu. - Koń nie jest w stanie sam pokryć tego zapotrzebowania, z tego, co wygrzebie spod śniegu. Wbrew temu, co mówi się o końskim zdrowiu, jest ono bardzo delikatne i trzeba o te zwierzęta dbać – puentuje Przemysław Łoś.
Na początku lipca 2017r., STOnZ w Sanoku otrzymało kolejną niepokojącą informację o agroturystyce w Chmielu. Tym razem zadzwoniła kobieta, która spędzała tam urlop. Znów chodziło o złe traktowanie zwierząt, tym razem jednak o psy. – Zadzwoniła kobieta, która wypoczywała na agroturystyce u właścicielki tych zwierząt. Przez telefon, powiedziała, że jest w szoku, że można dopuścić psa do takiego stanu. Jak relacjonowała, suka rasy husky chodzi wychudzona po wsi, a za nią ciągną się dwa szczeniaczki. Dowiedzieliśmy się, że ludzie chcieli przygarnąć te maleństwa, ale właścicielka nie chciała ich oddać – opowiada Jolanta Tomasik.
Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielką zwierząt, ale niestety nie miała czasu na wyjaśnienie nam całej sytuacji. Prosiła o telefon w przyszłym tygodniu. Do tematu będziemy powracać.
Zgodnie z art. 6 ust. 2 Ustawy o ochronie zwierząt za znęcanie się należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności art. 6 ust. 2 pkt. 10 brzmi- utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, art. 6 ust. 2 pkt. 17 brzmi – wystawianie zwierzęcia domowego lub gospodarskiego na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu, pkt. 19 brzmi – utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku.