Ustrzyki Dolne
środa, 17 czerwca 2015

Bieszczadzkie mosty – problem nie tylko starosty

Bieszczadzkie mosty – problem nie tylko starosty<br/>fot. Mirosław Piela
fot. Mirosław Piela

- Zbankrutujemy, a pracownicy pójdą na bruk! Tego chcecie? - pytają kierowcy samochodów ciężarowych, którzy zawiązali komitet protestacyjny przeciwko ograniczeniom tonażu na mostach. - Ograniczania tonażu wprowadzają ich zarządcy, a mosty przebudowujemy sukcesywnie – odpowiadają urzędnicy.

Znaki ograniczające tonaż na mostach powodują, że obecnie na całej obwodnicy bieszczadzkiej nie można przejechać samochodami o tonażu przekraczającym 20 ton, a są i takie gdzie ograniczono nośność do 10-15 ton. Przewoźnicy skarżą się na restrykcje ze strony policji, która nakłada mandaty na kierowców jeżdżących samochodami ciężarowymi o dużym tonażu.
Zakaz wprowadza właściciel drogi
- Zadaniem policji jest przestrzeganie i egzekwowanie przepisów ruchu drogowego wynikających między innymi z oznakowań znakami drogowymi. Za ustawienie znaków odpowiada zarządca i właściciel drogi - twierdzi Dorota Głazowska –Krzywdzik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Ustrzykach Dolnych. - Policja jedynie opiniuje czy są one ustawione zgodnie z przepisami i zasadami bezpieczeństwa ruchu drogowego. Nie wnikamy w ich merytoryczne uzasadnienie. To ile np. może udźwignąć dany most to już jest decyzja zarządzającego.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy są kontrole pojazdów. Jak zapewniają przedstawiciele policji nie ma specjalnej nagonki na przewoźników większych samochodów ciężarowych. To są rutynowe kontrole, gdzie sprawdzane są między innymi stan trzeźwości kierowców, stan techniczny pojazdu oraz waga pojazdu wraz z ładunkiem, czy nie przekracza dopuszczalnej masy całkowitej. W przypadku stwierdzenia wykroczenia polegającego na zbyt dużej masie pojazdu kierowca musi liczyć się z mandatem i punktami karnymi. Funkcjonariusz powinien również uniemożliwić kierującemu dalszą jazdę i nakazać mu przeładowanie samochodu do dopuszczalnego ciężaru. Pytanie tylko jak to zrobić na poboczu ruchliwej drogi, nie stwarzając zagrożenia dla innych użytkowników. Często interwencja funkcjonariuszy policji spowodowana jest zgłoszeniem przez obywateli faktu przekraczania przepisów przez kierowców.
Zaprzestaną produkcji
- W tamtym roku o tej porze miałem na placu zgromadzony surowiec na dwa miesiące. Teraz drewna na przetarcie mamy na kilka dni. Jeśli nic się nie zmieni to będę zmuszony zaprzestać produkcji, a pracowników wysłać na bezpłatne urlopy – przekonuje Tadeusz Oszer właściciel tartaku w Liskowatem. W tej samej sytuacji są również inni właściciele przedsiębiorstw zajmujących się przetwórstwem drewna. Obroty w bieszczadzkich nadleśnictwach spadły nawet o połowę. Jak podkreślają osoby z branży, pozyskanie, transport i przetwarzanie drewna to podstawowa sfera gospodarki w Bieszczadach, dająca tysiącom pracownikom i ich rodzinom podstawę egzystencji. Tak więc tracą na tym Lasy Państwowe nie mogąc sprzedać drewna, firmy transportowe – nie mogące wozić i właściciele tartaków nie mogący drewna przecierać.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż firmy, których działalność jest uzależniona od stanu dróg i mostów, nie mogą wywiązać się z umów ze swoimi kontrahentami, co rodzi za sobą konsekwencje włącznie z karami umownymi i zerwaniem umów.
- W ubiegłym roku oddaliśmy 10 obiektów na drodze Zagórz - Komańcza. W tej chwili realizujemy 4 obiekty i przebudowujemy 4 na odcinku drogi Tylawa - Wołosate, na odcinku Komańcza - Radoszyce, czyli generalnie nie można powiedzieć, że nie robimy nic w tym zakresie. Robimy tyle, na ile jest to możliwe. Oprócz tego opracowaliśmy harmonogram, który pozwoliłby w ciągu trzech, czterech lat doprowadzić do stworzenia takich korytarzy przebiegu dróg, które by pozwoliły połączyć właśnie południową część województwa z drogą krajową 28. Tam potrzeba wybudować około czterech mostów, przebudować cztery mosty, żeby dopuścić już bez żadnych ograniczeń ruch kołowy na tych drogach – stwierdził w wypowiedzi dla TVP Rzeszów Kazimierz Surmacz, zastępca dyrektora ds. zarządzania siecią Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.

(Więcej w papierowym wydaniu Gazety Bieszczadzkiej lub za 14 dni na portalu internetowym)

autor: Adam Leń


powiązane artykuły: