- Na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie ma miejsca na kolejne parkingi – mówi Stanisław Kucharzyk zastępca dyrektora BdPN, podsumowując ostatnie pełne turystów weekendy w Bieszczadach.
Bieszczadzki Park Narodowy podsumował weekend z 12 na 13 października, kiedy piękna pogoda ściągnęła w Bieszczady tysiące turystów. Na piesze szlaki turystyczne weszło 19.290 osób.
Do Parku wjechało 8150 pojazdów samochodowych (dane z 4 lokalizacji).
W tym czasie na Tarnicy codziennie meldowało się prawie 2 tys. osób, podobnie na szlaku z Przełęczy Wyżnej do „Chatki Puchatka” (2,3 tys. w niedzielę).
Rzeczywiście weekend z 12 na 13 października należał do wyjątkowo pięknych. Tysiące samochodów wolno ciągnęło długimi sznurami w stronę połonin – i najprawdopodobniej dzięki temu na internetowych stronach policyji nie ma zbyt wielu informacji o wypadkach w tamtym okresie w Bieszczadach.
Jednym Z groźniejszych był wypadek autokaru przewożącego dzieci w Smolniku. W trakcie wymijania innego samochodu, autokar zjechał do rowu. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało, jednak przewodnicy alarmują, że drogę prowadząca do cerkwi w Smolniku należy poprawić.
Pracowity czas dla goprówców
Najwięcej pracy w ostatnie weekendy mieli ratownicy z Bieszczadzkiej Grupy GOPR, którzy w dniach 12-13 października odnotowali 10 interwencji w tym jedną z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym – R10. Dodatkowo na profilu w mediach społecznościowych opublikowali film, na którym widać ogromny korek pod Połoninami. Przez zator, który utworzył się na drodze, ratownicy po zakończonej akcji na Połoninie Wetlińskiej, z Przełęczy Wyżnej do Ustrzyk Górnych wracali ponad godzinę, a to zaledwie 14 km.
„Wszystko przez nieudolnych kierowców, parkujących swoje samochody w miejscach utrudniających ruch na drodze. Ludzie, do kogo będziecie mieć pretensje kiedy wyjedziemy do zgłoszenia walcząc z czasem, gdy każda minuta będzie na wagę złota, nie pomogą syreny i niebieskie światła i przyjedziemy za późno?!..... Prosimy Was o odrobinę rozsądku i wyobraźni bo to Ty! kierowco ze źle zaparkowanego samochodu możesz mieć największe pretensje” - apelują ratownicy.
Rzeczywiście drogi w ostatnie weekendy pełne były samochodów stojących na poboczach, a parkingi były pełne. Niestety – co zauważyli również w komentarzach na Facebooku turyści – nikt pilnował aby kierowcy przestrzegali prawa. Dopiero w ostatni weekend (19-20 października) jedna z naszych czytelniczek, nagrywając korek pod Połoninami zarejestrowała na filmie również stróżów prawa wlepiających mandaty kierowcom oraz robiących zdjęcia źle zaparkowanym samochodom.
Wprowadzić limity dla turystów?
Ogromne zainteresowanie Bieszczadami w ostatnim czasie wynika z pięknej pogody i oczywiście tego, że góry najpiękniej wyglądają właśnie jesienią. Niestety duży ruch, to również duże problemy.
Skutkiem jest coraz silniejsze oddziaływanie człowieka na środowisko przyrodnicze praktycznie w każdym zakątku Bieszczadów – większe zaśmiecenie, większy hałas i coraz mniej miejsca dla dzikich zwierząt, które uciekając przed turystami schodzą w doliny i szukają pożywienia m.in. w pełnych koszach na śmieci.
Chłonność polskich górskich parków narodowych została przekroczona już kilkanaście lat temu i nie chodzi tu tylko o BdPN. Dlatego, wydaje się, że konieczne jest wprowadzenie ograniczeń ruchu turystycznego. Dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego w styczniu tego roku opublikował zarządzenie dotyczące limitów na szlakach. Szczegółowo są tam określone limity dotyczące udostępniania obszaru BdPN w celach naukowych, miejsca odpoczynku w Brzegach Górnych i na Przełęczy Wyżniańskiej, źródełka pod Tarnicą oraz na szlaki konne. W rozporządzeniu jest również informacja o tym ile samochodów i autokarów może stać na parkowych parkingach. I np. na Przełęczy Wyżniańskiej może parkować 45 samochodów osobowych i 2 autokary - taki sam limit jest w Brzegach Górnych.
Niestety okazuje się, że są to niewystarczające ilości dla turystów odwiedzających Bieszczady. Dyrektor Kucharzyk w ostatni weekend służbowo wybrał się w okolice Połonin i jak mówi było mu przykro patrzeć na ludzi stojących w korkach. – Jesień piękna jest wszędzie i pod Rzeszowem i na Pogórzy Strzyżowskim i na Pogórzu Przemyskim. Może warto się czasem zastanowić czy warto stać w godzinnych korkach czy nie lepiej wyjść gdzieś bliżej na dwugodzinną wycieczkę i wrócić do domów wypoczętym i pełnym widoku jesieni, która w niższych partiach jest ładniejsza, bo są jeszcze liście, które w górach już postrącał wiatr? – zastanawia się wicedyrektor.
Dyrektor dodaje, że Bieszczadzki Park Narodowy nie jest w stanie pomóc turystom, ponieważ na jego terenie nie ma możliwości utworzenia większej ilości parkingów. – Po prostu nie ma ich gdzie robić – mówi. – I tak już udostępniamy łąkę, która znajduje się za parkingiem na Przełęczy Wyżniańskiej, udostępniamy stadninę na Wołosatem, ale to wszystko mało i niestety jest nie do opanowania.
W BdPN był kiedyś pomysł wprowadzenia limitów na bardziej uczęszczane szlaki. Ten pomysł został jednak bardzo negatywnie odebrany przez społeczność lokalną i turystów. Obecnie Park wprowadza je więc w zależności od stopnia zniszczenia i uszkodzenia szlaku i warunków terenowych. Teraz, ze względu na dużą ilość aut, limity „wprowadziły się same”. - Może trzeba się zastanowić nad polepszeniem komunikacji publicznej, jakby była, to na pewno poprawiłoby to warunki na drogach i parkingach - dodaje dyrektor Kucharzyk.
Rozwiązaniem dla turystów mogłaby być jeszcze publiczna komunikacja na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Ale jak mówi dyrektor, jej wprowadzenie wymagałoby większych funduszy, a Parku na to po prostu nie stać. Poza tym turyści w Bieszczadach są przeważnie jak jest piękna pogoda, a tej nikt nie zagwarantuje.