Zdawać by się mogło, że - jak pisała poetka „Bałwanów w Bieszczadach mamy dostatek (...)”, a tymczasem, niespodziewanie , w nocy z 3 na 4 lutego, na osiedlu przy ul. 1000- lecia w Lesku pojawił się jeszcze jeden, biały, pękaty, śnieżny, uśmiechnięty gentleman.
Wzrostem przypomina zawodnika ligi koszykarskiej NBA, zaś budową uczestnika MMA. Bałwan nazwijmy go „Puszysty”, dumnie stoi na podwórzu i „chroni” leskie bloki w centrum miasta. Parafrazując, można stwierdzić, że „ …to jest bałwan na skalę naszych możliwości …” („Miś” – film)
Jak donoszą nieoficjalne źródła, bałwan miał być niespodzianką dla pewnej ślicznej leskiej damy, Weroniki, która właśnie tego dnia obchodziła imieniny. Niby bałwan, jak bałwan: wg Wikipedii „Tradycyjny bałwan składa się z trzech kul śniegowych ustawionych na sobie, tworzących głowę, tułów i nogi. Oczy, usta i guziki wykonuje się z węgielków, nos z marchewki, ręce z patyków” (Wprawdzie według słownika PWN, słowo „bałwan” oznacza „nazwę figury ze śniegu lub durnia”, ale rozważania na temat tego drugiego znaczenia zostawmy na inna okazję). Marchewkę sobie nasz twórca bałwana darował, ale reszta się zgadza:, trzy kule w trzech rozmiarach, oczka czarne, rozczapierzone palce rąk z gałęzi zrobionych, no i najważniejsze: TEN uśmiech...
Tylko jedna dama potrafiła uśmiechać się tak zagadkowo! Kumpelka włoskiego malarza Leonadro da Vinci, niejaka Mona Lisa Gheraradini (po mężu Diocondo), pojawiła się na płótnie w 1506 roku dumna, jak nasz bałwan imieninowy na osiedlu. W przeciwieństwie do białego grubasa, który najpewniej spłynie, jak farba z pędzla Leonarda, gdy tylko temperatura skoczy powyżej zera, portret włoskiej piękności pozostał z twórcą aż do końca jego życia. Słynny uśmiech, niemal identyczny z tym naszym, „bałwaniarskim” nie pojawił się spontanicznie czy „od niechcenia”, Leonardo zapraszał muzyków i trefnisiów ( ówczesne określenie dzisiejszych kabareciarzy), by rozbawiali pozującą do portretu damę. Kto pozował leskiemu artyście- nie wiemy, ale –jak utrzymują mieszkańcy osiedla –żadne odgłosy , które świadczyć by mogły o występach kabaretu nie zakłócały ciszy tej nocy. Najwidoczniej bałwan śmiał się dobrowolnie, spontanicznie , z uciechy, że sprawi radość Weronice, której my życzymy, by bałwanami, które spotka jeszcze na swojej drodze życia były wyłącznie te śnieżne.