W Lesku odbyła się pierwsza pikieta antyaborcyjna. Organizatorzy mówią, że chodziło w niej o to, aby pokazać jak największej liczbie osób prawdę o aborcji. Pikieta stanęła przy rondzie.
- Pokazujemy prawdę i mówimy jasno że aborcja to zabijanie. Przeprowadzając nasze pikiety mamy na celu zwiększać świadomość społeczeństwa o aborcji – informuje Rafał Tomków, współorganizator pikiety. - Mamy nadzieję że doprowadzi to w przyszłości do wprowadzenia w Polsce prawa zakazującego mordowania niewinnych nienarodzonych dzieci.
Wolontariusze fundacji „Stop aborcji”, ustawili się z transparentami przy rondzie. Jest to najbardziej ruchliwe miejsce w mieście. Rondo łączy główne drogi którymi można dojechać do Ustrzyk Dolnych, Cisnej lub Sanoka. W pierwszym weekendzie rozpoczynającym wakacje ruch był spory. - O to właśnie nam chodzi - dotrzeć do jak największej liczby osób. Średnio na jedną minutę mijało nas 30 aut. Rondo co chwila stawało się zakorkowane. Oglądające nas osoby miały dzięki temu czas na przyjrzenie się i zrozumienie naszego przekazu – przekonuje Rafał. - W trakcie dwugodzinnej pikiety obok przejechało około 3600 aut. W każdym samochodzie oprócz kierowcy byli też pasażerowie. Często przejeżdżały też autokary z wycieczkami. Można przypuszczać że naszą pikietę i co najważniejsze prawdę o aborcji zobaczyło kilka tysięcy osób.