Ustrzyki Dolne
poniedziałek, 19 marca 2018

BdPN: Jesteśmy otwarci na rozmowy.

 BdPN: Jesteśmy otwarci na rozmowy.<br/>fot. Paulina Bajda
fot. Paulina Bajda

Udział w lokalnych wydarzeniach, uczestnictwo w Radach Gmin, edukacja turystów oraz promowanie szlaków leżących w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego – to efekty dwustronnego spotkania mediacyjnego zorganizowanego przez Stowarzyszenie „Pro Carpathia” w Ustrzykach Górnych.

Nie trzeba dużo szukać, aby się przekonać o tym, że dotychczasowa „polityka” prowadzona przez Bieszczadzki Park Narodowy się nie sprawdziła. Twarde stanie przy swoich decyzjach i brak dyskusji z mieszkańcami parku i otuliny, doprowadziło m.in. do tego, że „Lasy o charakterze pierwotnym w Bieszczadzkim Parku Narodowym” nie zostały wpisane Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Rady gmin leżących w terenie BdPN nie wyraziły zgody na wpisanie na tę listę. Mieszkańcy dodatkowo zapowiedzieli, że jeśli nadal nie będzie dyskusji i dobrej woli ze strony władz parku, to długo nie trzeba będzie czkać, a pokażą kolejną „czerwoną kartkę”.

Dwustronne spotkanie mediacyjne pokazało jednak, że przedstawiciele nowej dyrekcji oraz przedsiębiorcy, przewodnicy i właściciele agroturystyk działający na terenie BdPN mediatorów tak w zasadzie nie potrzebują, bo spotkanie przebiegło w miłej atmosferze.

Uczestników podzielono na dwie grupy, a każda z nich miała inne zadanie. Pierwsza miała odpowiedzieć na pytanie: „Czego w parku brakuje?”, a druga: „Czego w parku jest za dużo?”. Na początku jednak nowy dyrektor BdPN Ryszard Prędki przypomniał, że podstawowym zadaniem parku jest realizacja ustawy o ochronie przyrody i działanie z zapisanymi tam przepisami, i chociaż on sam nie został na spotkaniu do końca, to w każdej z grup dyskusyjnych znaleźli się przedstawiciele BdPN.

Czego w parku jest za dużo?
- Musze powiedzieć, że współpraca z przewodnikami i przedstawicielami parku okazała się bardzo dobra, ale proszę pamiętać, że to co tu wypracujemy, to jest to tylko wersja robocza, która może w przyszłości posłużyć do zmian – zaznaczał, podsumowując prace w grupach dr Paweł Wolański, z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Najwięcej pomysłów miała grupa analizująca to, czego w parku jest za dużo. Według nich zbyt duża presja jest na główne szlaki np. Połoniny, zbyt intensywnie idzie rozbudowa infrastruktury (przedstawiciele parku nie zgodzili się jednak z kwestią, że progi przeciwerozyjne tzw. schody to błąd) czy jest zbyt duże zagęszczenie szlaków, przez co turyści depczą unikatową szatę roślinną. Podniesiono też problem tzw. „łowców świtów”, jednak w karaniu i natychmiastowych zakazach publikacji na grupach Facebookowych takich zdjęć, ich administratorzy też nie byli zgodni. Uczestnicy spotkania podkreślali, że Straż Parkowa za mało egzekwuje przestrzeganie regulaminu m.in. przy wprowadzaniu psów na szlaki. Przewodnicy zauważyli też, że w parku pojawia się co raz więcej grup zorganizowanych, które są prowadzone przez osoby bez uprawnień oraz że wielu z przewodników nie posiada odpowiedniej wiedzy. Poproszono by lepiej przygotowywać zmiany, które w Dolinie Górnego Sanu, szczególnie jeśli chodzi o przygotowanie ścieżki Dźwiniacz Górny. Zwrócono też uwagę na dużą presję jednostek komercyjnych na organizację imprez masowych, zaśmiecanie szlaków, samowolę turystów na szlakach oraz zbyt dużą ilość samochodów emitujących spaliny. Podkreślono też, że zbyt dużo ścieżek, szlaków, przełajów używanych przez rdzennych mieszkańców jest nie wykorzystana. Stwierdzono, że zbyt dużo pensjonatów nie spełnia oczekiwań turystów, a oni sami zbyt często skupiają się na robieniu filmików i piciu alkoholu na szlakach.

Czego w parku jest za mało?
Pierwszym problemem jest oznaczenie szlaków, które byłoby widoczne zimą lub na zarośniętych trawami polanach. - Turyści bardzo często gubią się wychodząc na polany, oznaczeń na skałach zimą w ogóle nie widać, a te na drzewach też bywają nie widoczne – mówili przewodnicy.

- Będziemy to rozwiązywać poprzez ustawianie przy szlakach tyczek. Może to zaburzyć widoki fotografom ale to jest jedyne wyjście – mówił o planach parku zastępca dyrektora Przemysław Wasiak.

Wicedyrektor przypomniał też, że w ubiegłym roku na bieszczadzkich szlakach odnotowano ponad 500 tys. turystów. Przewodnicy zwrócili uwagę na to, że ten ruch należy skierować w inne rejony oraz położyć większy nacisk na edukację m.in. odpowiednie ubezpieczenie. Zaproponowano by do każdego biletu dodawać ulotkę informującą o tym jak należy się zachować na szlaku oraz wprowadzić tzw. bilet elektroniczny. - Ulotki powinny znaleźć się też w agroturystykach, bo za każdym razem musimy turystom powtarzać, że nie wolno im m.in. chodzić po zmroku, śmiecić, hałasować czy chodzić z psami - mówili właściciele agroturystyk.

Zwrócono też uwagę na to, że w parku przydałaby się większa ilość Straży Parkowej. Obecnie jest ich zaledwie siedmiu, a powinno być powyżej 20. Uczestnicy spotkania przyznali, że pracownicy parku powinni częściej „wychodzić do ludzi”, brać udział w Radach Gmin czy w lokalnych wydarzeniach.
- Takie spotkanie było potrzebne i będziemy analizować pomysły, które przedstawiono. Kilka z nich jak np. ulotki do biletów, lepsze oznakowanie szlaków czy informacje o trasach na które można wchodzić z psami już zamierzaliśmy wprowadzać. Podkreślam jednak, tak jak dyrektor, że naszym podstawowym zadaniem jest realizacja ustawy o ochronie przyrody – podsumował spotkanie wicedyrektor Wasiak.

Spotkanie zrealizowało Stowarzyszenie Pro Carpathia w ramach projektu „Razem dla zielonego Podkarpacia”, które ma popularyzować różnorodność biologiczną oraz integrować różne środowiska mające wpływ na przyrodę w województwie.

 

autor: paba


powiązane artykuły: